Gra w niebo i piekło
1
do piekła i do nieba
wiodą podobne bramy
wnętrza i korytarze
tu i tam te same
rozkład zajęć jadłospis
nieomal tożsame
więc czemu tu zgrzytanie
tam pienia ku chwale Pana
2
byłem w celi klasztornej
i w więziennej celi
na pozór identyczna przestrzeń
lecz przepaść bez dna
wybrańcy i skazańcy
żyjący na antypodach
wyboru i przymusu
ot w niebo i piekło gra
3
widziałem zakochanych
zamkniętych w uścisku
którym sławili wolność
będąc w siódmych niebach
gdy ich później ujrzałem
dusili się w dybach
bliskość ciążyła piekielnie
wypędzonym z nieba
Hymn poranny
o ogniu wzmagający pragnienie
wodo je gasząca
o ziemio przychylna mi pod słońcem
powietrze służące
tak wiernie
i niedostrzegalnie
za każdym oddechem
o niebo drogo czysta radości istnienia
domie obłoku chwilo która mijasz
czy nie należy wam się
uśmiech dziękczynienia
za to że trwacie przy mnie
prawie bez wytchnienia
i wciąż się jeszcze zjawiacie
jak na zawołanie
po każdym przebudzeniu
z brzasku migotaniem
o święta - która nigdy
mi nie spowszedniejesz
boś tak naprawdę tylko
drogocennym snem -
ziemio bańko tęczowa
którą zdmuchnie śmierć
Jak motyle
"jak motyle"
w wysokich górach
na werandzie winiarni
trzej toskańczycy
jak motyle
trzepoczą przez chwilę
w moich oczach
zaczytani w lokalnych gazetach
poczym autobus
ze mną niezauważonym w środku
odfruwa serpentynami w słońce
Jak szybko jak łatwo
jak szybko
tracimy barwne
upierzenie dusz
jak łatwo nad Wisłą
marzenia kwaśnieją gorzknieją
kisną
spijamy potem
ten sfermentowany
napój narodowy
który idzie prosto do głowy
żeby
skakać sobie do oczu
obskubywać się z pawich piór
jak szybko jak łatwo
jednako wiejemy w narzekaniach
Jesienny ślepiec z mandoliną
jesienny ślepiec
rwie struny mandoliny
niczym własne włosy
fałszując pod nosem
melodię sprzed lat
podobny do nosorożca
pragnącego zanucić arię motyla
starzec bez głosu słuchu ni perspektyw
ostała mu się wola grania
uparta chęć przetrwania
pożal się boże
zapamiętałość w fałszowaniu
czy nie jesteśmy do niego podobni
kalikujący dzień za dniem
nie znający nut przeznaczenia
o obłędna ma melodio
rwąca się sensów kakofonio
Ktoś przysłuchując się temu z Góry
zatyka uszy