Wiersze - Charles Simic

DEMONTAŻ CISZY

 
Najpierw odśrubuj od niej uszy,
Ostrożnie, żeby się nie pogubiły.
Ostrym gwizdem rozpłataj jej brzuch.
Jeśli jest w nim popiół, zmruż oczy
I dmuchnij – niech leci z wiatrem.
Jeśli woda, uśpiona woda,
Postaraj się o korzeń kwiatu, który od miesiąca nic nie pił.

Kiedy dotrzesz do kości,
A nie masz ze sobą psa
Ani sosnowej trumny
I wozu zaprzężonego w woły, aby z kości wydobyć klekot,
Wsuń je szybko pod własną skórę.
Gdy następnym razem się zgarbisz,
Poczujesz, jak uciskają twój własny szkielet.

Otacza cię głuchy mrok.
Powoli i cierpliwie
Szukaj jej serca. Będziesz musiał
Długo czołgać się w głąb pustych niebios,
Zanim posłyszysz jego bicie.


tłum. z angielskiego Stanisław Barańczak

W CZASACH ROZPOWSZECHNIONEGO ZŁA

 
 
 
Jaki ładny dom wariatów, tam, na szczycie wzgórza!
Wielowarstwowy tort weselny, odpływający w dal.
 
Prętom żelaznych ogrodzeń wyostrzyli troskliwie szpice
Nieznani beneficjenci kurateli państwa.
 
Kiedy kończy się sezon myśliwych i ich psów,
Stare wiązy  miotają się tragicznie w wietrze.
 
Widać na pierwszy rzut oka, że dom jest wysokiej klasy.
Lekarz-Hindus pływa nago w basenie o kształcie serca.
 
W niedzielę matki dzieci plujących na sufit
Przywożą im pieczone kurczęta i czekoladki.
 
Profesor, specjalista od języków martwych,
Pokazuje nam pusty przycinacz do cygar.
 
I jeszcze wrona, w płaszczu handlarza przechodzonymi
                                                                    ciuchami –
Drży i drży, przycupnięta pod zakutą w łańcuchy bramą.
 
 
 
 
 
 
 
 

CZŁOWIEK WEWNĘTRZNY

 
 
To nie ciało
Jest tym nieznajomym.
Jest nim ktoś inny.
 
Wraz a nim
Szturchamy świat
Tą samą brzydką gębą.
Gdy ja się drapię,
On drapie się też.
 
Pewne kobiety twierdzą,
Że trzymały go w objęciach.
Włóczy się za mną pies.
To mógłby być jego pies.
 
Milczę - on milczy jeszcze ciszej.
Więc zapominam o nim.
Kiedy się jednak pochylam,
By zawiązać sznurowadła,
On stoi wyprostowany.
 
Rzucamy jeden cień.
Czyj?
 
Chciałbym o tym kimś powiedzieć:
„Był na początku
I będzie na końcu”,
Ale nie jest to pewne.
 
Po zmroku,
Gdy siedzę,
Tasując karty naszego milczenia,
Mówię mu:

„Chociaż wymawiasz
Każde z moich słów,
Jesteś kimś nieznajomym.
Czas, żebyś się odezwał”.
 
 
 

tłum. Stanisław Barańczak
 
 
 

GOBELIN

 
 
Zwisa z nieba do ziemi.
Widać na nim drzewa, miasta, rzeki,
prosięta i księżyce.  W jednym rogu
śnieg prószy ponad szarżą kawalerii,
w drugim kobiety sadzą ryż.
 
Można także zobaczyć
porywane przez lisa kurczę,
nagą parę w noc poślubną,
słup dymu,
wiedźmę o złotym spojrzeniu plującą w skopek mleka.
 
Co jest z tyłu?
- Przestrzeń, mnóstwo pustej przestrzeni.
 
A kto w tej chwili mówi?
- Człowiek nakryty kapeluszem snu.
 
Co będzie, gdy się zbudzi?
- Pójdzie do fryzjera.
Tam zgoli mu się brodę, nos, uszy i włosy.
Żeby wyglądał tak jak wszyscy inni.
 
 
 
 
 
 
 

HISTORIA

 
 
 
 
Mężczyźni i kobiety z napisami „Kopnij mnie” na plecach.
Przypuśćmy, że on był markotny, a ona w złym humorze.
Przeszło im. Wiosenny dzień miał już w sobie coś z ich nadziei.
Wtedy zjawiła się Historia. Jego wzięto i rozstrzelano.
 
Czy ich mową jest heroiczny dystych, gdy on, wywlekany za próg,
                                                              ogląda się jeszcze przez ramię?
Parę słów na parkową statuę, na której siadają gołębie?
Bardziej prawdopodobne, że ona ociera oczy i nos rękawem,
Prosi o łyk czegoś mocnego, staje w kolejce po chleb.
 
Potem dzieci, jedno po drugim, umierają z głodu.
Takich spraw jest oczywiście za wiele, żeby ktoś miał je podkreślać
                                                                czerwonym ołówkiem.
A jeszcze ta skłonność wdów do wystawiania wdowieństwa na pokaz:
Niezadbanych włosów łonowych, pogryzionych piersi.
 
Ona szepcze: Historia uwielbia widok płaczących kobiet.
On, nagi, krzyczy: Z naszej śmierci rodzi się Sztuka.
Jak ładnie wyglądają narzędzia tortur i trumny
W Muzeum, w dzień, gdy publika ma prawo wolnego wstępu!
 
 
 
 
 
 
 
 
 

1 2 ››