Wiersze - Mikołaj Rej

Czeladź

- Wieręchmy się odarli i botów nie mamy,
Już, panie, od pół roka suchych dni czekamy!"
- Trwaliście dłużej, dzieci, już dotrwajcie mało,
Aż by się na tych targach wżdy co uprzedało.
I u mnieć silny defekt, wierę, na kalecie.
I w mieściechmy po trosze winni, sami wiecie!"
Ale nie dziw, iż słudzy i pan nic nie mają,
Bo jaki pan, taki kram, równo dopijają!

Baba, co w pasyją płakała

Gdy ksiądz śpiewał Pasy ją, więc baba płakała.
Umie li po łacinie, druga jej pytała:
"- Płaczesz, a to wiem pewnie, nie rozumiesz czemu,
I ten twój płacz podobien barzo k szalonemu."
i Rzekła baba: "- lżci ja płaczę nie dlatego,
Lecz wspominam na swego osiełka miłego,
Co mi zdechł. Prosto takim, by ksiądz, głosem ryczał
I takież na ostatku czasem cicho kwiczał.

Jako żona na pogrzebie omdlała

Kiedy pana grzebiono, pani narzekała:
"Czegożem ja, sirota nędzna, doczekała!" -
Kiedy ją hamowali, tu się wydzierała,
A gdy go w grób kładziono, na ziemi leżała.
Potym, gdy grób zakryto, sąsiadek pytała:
"Cóż się wam zda: dobrzem li tak była omdlała?
Rada bym była lepiej, wieręm nie umiała,
Prze Bóg wystrzec mię było bom w tym nie bywała!

Do tego, co czytał

Rozumiem temu jednak, że cię co ruszyło,
Bo co zeszło na statku, śmiechem się zakryło.
Odpuść, bracie! Swojać rzecz, coć by się nie zdało,
Gdyż się i to, i owo społu pomieszało.
Widzisz takie rozumy, co tak świat zbiegały,
Że nie wiem, czego by już wszędy nie zmacały.
Więc też ci nieukowie, co pisma nie mają,
Gdy nie mogą mędrować, niechajże wżdy bają,
Bo komu inochody nie stawa, więc grędą,
A baby, gdy lnu niemasz, niech konopie przędą.
A niechaj narodowie wżdy postronni znają,
Iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają!
Wszak widamy u sławnych, chociaj nie Polacy,
Pisali też leda co, chudzi nieboracy.
A o Polakoch sobie ledwe tam bajali,
Iż też są jako ludzie, którzy je widali.
Jeślibyś też z niełaski na lewo szacował,
Masz papir, napisz lepiej - ja będą dziękował.
Boby to własna sztuka szyrmirza każdego
Miała być: okazać co na szkole nowego.
Gdyż to jest z przyrodzenia cudze sprawy ganić,
Jako by rzekł: umiałbych ja to lepiej sprawić.
Dzierżę, iż materyją możesz lepszą sprawić,
Ale ją ośmią wirszów trudno masz wyprawić.
Skosztujże, miły bracie, wszak papir niedrogo!
A jeśliże nie umiesz, nie szacuj nikogo!
Bo wiesz, iżeć i za to napisana cena,
Kto gani, nie dowiedzie: talionis poena!

Człek jako ta mucha

Poźrzyż zasię na tego człowieka nędznego!
Czymże wżdy jest namniejszym podobien do Niego?
Jako wielbłąd do muchy, a wół do komora,
Tak k Niemu jest podobna ta marna potwora.
s Boby mowy nie było a rąk jeszcze k temu,
Już by końca nie było źwirzęciu takiemu,
Które by nad to w lesie miało sprośniejsze być,
Kto by chciał jego sprawy rozumem uważyć.
A wżdy więc powiedają, iż Pan dla człowieka
Niebo i ziemię stworzył tak jakoż od wieka.
Niech temu nikt nie wierzy, by dla tego osła
Tak wielka Pańska praca tu na świat urosła:
Wszytkoć to ku Swej chwale tak chwalebnie sprawił.
Ale patrz, jaką łaskę nad nędznikiem zjawił:
Z szczyrej Swojej dobrocil nie z jego godności!
Podłożył mu pod nogi ziemskie osiadłości.

1 2 ››