Wiersze - Frank O’Hara

Frank O’Hara

poeta
  • Data i miejsce urodzenia: 27 czerwiec 1926, Baltimore
  • Data i miejsce śmierci: 25 lipiec 1966, Nowy Jork
  • Narodowosć: amerykańska
Frank O’Hara - poeta

Autobiographia literaria

 
 
 
Gdy byłem dzieckiem bawiłem się w kącie szkolnego boiska zupełnie sam. Nienawidziłem lalek i  nienawidziłem gier, zwierzęta nie lubiły mnie, a ptaki odfruwały. Gdy ktoś mnie szukał, chowałem się za drzewo i wołałem "jestem sierotą". I oto ja, centrum wszelkiego piękna! piszący te wiersze! Pomyślcie tylko!
 
1949
przełożył Piotr Sommer

SPANIE NA SKRZYDŁACH

 
Być może by uniknąć jakiegoś ogromnego smutku
niczym w tragedii jakobickiej gdzie nasz bohater woła "Snu!
Długiego głębokiego snu żeby zapomnieć o tym!"
człowiek się zrywa do lotu nad tym bezbrzeżnym miastem,
łukiem unosząc się z chodnika jak to robi
gołąb gdy trąbi klakson lub trzaskają drzwi, drzwi
marzeń, życie podtrzymywane w wielobarwnych miłościach
i pięknych kłamstwach we wszystkich różnych językach.
 
Strach też odpada, jak cement, a ty
jesteś nad Atlantykiem. Gdzie jest Hiszpania? gdzie jest
kto? Wojna Domowa miała wyzwolić niewolników,
czyż nie? Nagła wyrwa w powietrzu przypomina o
                                                                                grawitacji
i twej postawie wobec miłości ludzi. Ale to właśnie
tutaj są bogowie, snujący spekulacje, odurzeni.
Kiedy nie masz oparcia, jesteś wolny, czy umiesz
w to uwierzyć? Nigdy się nie obudzić do smętnej walki
                                                                                o twarz?
wyruszać zawsze ponad bezosobowy przestwór,
być wiecznie poza, nie wikłać się w nic!
 
Oczy się przewracają w sen jakby obracał nimi wiatr
a powieki otwierają się z lekkim trzepotem jak skrzydło.
Świat jest lodową górą, tak wiele jest pod powierzchnią!
i było i jest, a jednak ten kształt, on może również
śpi. Tamte rysy wydrapane w lodzie kogoś drogiego
kto zmarł, jesteś rzeźbiarzem śniącym o przestrzeni
i szybkości, mogłaby to zrobić sama twoja ręka.
Ciekawość, namiętna ręka pożądania. Nie żyje,
czy śpi tylko? Czy starczy szybkości? I opadając,
porzucasz wszystko coś uczynił swoim, królestwo
twego przepływającego ja, bo musisz się obudzić
i tchnąć swe ciepło w ten drogi wizerunek
bez względu na to czy jest martwy czy tylko znika,
jak znika przestrzeń i twoja pojedynczość.
 
 
 
                                                                    (29 grudnia 1955)
 
przełożył Piotr Sommer

Moje serce

 
Nie będę płakał na okrągło
ani się na okrągło śmiał
nie lubię bardziej jednego „tonu” od drugiego.
Chciałbym mieć bezpośredniość kiepskiego filmu,
nie tylko niekasowego gniota, lecz również
zapowiadanego z wielką pompą supergiganta. Chcę być
przynajmniej tak żywy jak ten brud. A jeśli
jakiś miłośnik mojego bałaganu powie „To wcale
nie przypomina Franka!”, tym lepiej! Czy
noszę tylko ubrania szare i brązowe?
Nie. Do opery wkładam robocze koszule,
często. Chcę chodzić na bosaka,
chcę być ogolony, a moje serce -
nie można polegać na sercu, ale
ta jego lepsza część, moja poezja, jest otwarta.
 
 


przeł. Piotr Sommer

Wiersz

 
 
"To tylko ja pukam do drzwi
twojego serca" skamlało radio
gdy ja darłem się ja wariat, jedząc
pomarańczę, sypiąc na nią odrobinę soli.

Żelatynowe światło miażdżyło okna
przy których czuwałem całą noc, znudzony,
o rany i to jak. Myślałem że może
nadlecą jakieś bombowce albo coś

w tym stylu. Nie, naprawdę byłem pomylony
i w żałosnym stanie. Zadzwoniłem do Jane i Johna
i Ala i Waldemara i Grace, po czym
przeraziłem się, odłożyłem słuchawkę, wrzasnąłem!

i nie mogłem wydostać się przez okno
bo przedtem zamknąłem je wszystkie, bo
to sześć pięter nad ziemią. I zima była
okropnie mroźna, radio się zepsuło.


[Nowy Jork, kwiecień 1952]
tłum. Piotr Sommer

Pić z tobą Colę

 
 
Pić z tobą colę

to nawet zabawniejsze niż jechać do San Sebastian Irun 
Hendaye Biarritz Bayonne
lub dostać mdłości na Travesera de Garcia w Barcelonie
po części dlatego że w pomarańczowej koszuli wyglądasz jak
lepszy szczęśliwszy św. Sebastian
po części dlatego że cię kocham po części dlatego że ty
kochasz jogurt
po części z powodu fluoryzujących pomarańczowych
tulipanów dookoła brzóz
po części z powodu naszych uśmiechów skrywanych przed
ludźmi i posągami
trudno uwierzyć gdy jestem z tobą że może być coś tak
niewzruszonego
tak podniosłego tak nieprzyjemnie skończonego jak posągi
kiedy tuż przed nimi
w ciepłym nowojorskim świetle popołudniowej czwartej
dryfujemy między sobą
w przód i w tył jak drzewo co oddycha przez swoje okulary
i zdaje się że na wystawie portretu nie ma ani jednej twarzy
tylko farba
człowiek dziwi się nagle po co u licha ktoś je wszystkie zrobił
patrzę
na ciebie i wolałbym patrzeć na ciebie niż na wszystkie
portrety świata
może czasem z wyjątkiem Polskiego Jeźdźca co tak czy owak
jest u Fricka
gdzie dzięki bogu jeszcze nie poszedłeś więc pierwszy raz
będziemy mogli razem pójść
a że poruszasz się tak pięknie z grubsza załatwia nam futuryzm
podobnie w domu nigdy nie myślę o Akcie schodzącym po
schodach ani na
próbie o jednym rysunku Leonarda lub o Michale Aniele co
kiedyś tak mnie rozanielał
i na cóż zdały się impresjonistom ich wszystkie studia jeżeli
nigdy nie zdołali
ustawić sobie właściwego człowieka w pobliżu drzewa gdy
tonęło słońce
czy też takiemu Marino Mariniemu skoro nie wybrał jeźdźca
tak czujnie
jak konia
wygląda na to że okradziono ich wszystkich z jakiegoś
cudownego doświadczenia
którego ja zmarnować nie myślę dlatego mówię ci o tym.

[21 kwietnia 1960]

przełożył Piotr Sommer

1 2 3 4 ››