Wiersze - Władimir Wysocki

Władimir Siemionowicz Wysocki

pieśniarz, poeta, aktor
  • Data i miejsce urodzenia: 25 styczeń 1938, Moskwa
  • Data i miejsce śmierci: 25 lipiec 1980, Moskwa
  • Narodowosć: rosyjska
Władimir Siemionowicz Wysocki - pieśniarz, poeta, aktor

Leży kamień w stepie

Leży kamień w stepie,
A pod niego cieknie woda;
Na kamieniu jest napisane:
"Kto wybierze drogę w prawo -
ten skończy nieciekawie,
A kto pójdzie przed siebie -
Ten nie dojdzie do siebie,
A kto pójdzie na lewo
Nie zrozumie niczego i przepadnie"
Możesz pewien być tego.

Przed kamieniem stoi trzech
Bez koni i bez broni,
Decydują iść czy nie trzeba.
Pierwszy był zły i srogi,
Powędrował prawą drogą,
Poszedł sam bez kolegów
I nie znalazł niczego;
Ani wsi, ani złota
I przyszedł z powrotem.

Prosto nie ma nawet drogi
Lecz uparty był i srogi
Drugi z nich i poszedł przed siebie.
Poszedł prosto przez las
Lecz nie doszedł do miast,
Ciągle błądził wśród drzew,
Sam nie wiedział gdzie jest,
Wyszedł z lasu na błota
W końcu wrócił z powrotem.

Trzeci młodzian głupi był,
Sam nie wiedział po co żył,
Poszedł sobie bez strachu na lewo.
Jak żołnierzyk maszerował,
W ogóle się nie przejmował.
Jadł i pił, hulał, żartował
I niczego nie pojmował.
Sam niczego nie pojmował,
Całe życie przewędrował
I nie przepadł i nie zwariował.

tłum. Stanisław Kamiński

Liryczna

Tu łapy jodeł drżą na wietrze,
tu ptaki szczebiocą trwożnie -
żyjesz w zaczarowanym, dzikim lesie,
stąd uciec już nie można.

Niech czeremcha, jak bielizna na wietrze schnie,
niech jak deszcz opadają bzy.
Ja i tak stąd zabiorę cię do pałacu,
gdzie grają fujarki.

Twój świat czarownicy na tysiące lat
schowali przede mną i światem -
i myślisz, że nie ma piękniejszego nic,
od tego zaczarowanego świata.

Niech na liściach nie będzie rosy o świcie,
niech księżyc kłuci się z niebem pochmurnym...
Wszystko jedno zabiorę cię stąd,
do jasnego zamku nad morzem.

W jakim dniu tygodnia,
o której godzinie wyjdziesz do mnie ostrożnie,
a wtedy ja cię uniosę
tam dojść nie można.

Porwę cię, jeśli porwaną być chcesz -
czyż na próżno straciłem swe siły?
Zgódź się chociaż na wspólny raj w szałasie,
gdy zamek i pałac ktoś zajął.

Jechać lub dół dla siebie ryć

Jechać lub dół dla siebie ryć -
wolność wyboru daje kat, więc wybieramy:
będziemy żyć, powoli, długo żyć,
przykuci do kierownic łańcuchami.
Niejeden z nas, choć prawdę przecież znał,
posłuchał kłamstw i dał się nabrać na nie,
lecz jakże żyć, gdy ręce skuwa stal,
i jakiż wybór może mieć skazaniec?
Ech, dano nam skosztować wolnej woli -
nadmiar wolności zwalić może z nóg:
powiemy tak" - to będą. strzelać swoi,
powiemy nie" - to będzie strzelać wróg..
Bierne ofiary bezlitosnej gry,
schylamy kark w oczekiwaniu ciosu,
upokorzenie szczerzy do nas kły
i nie odmieni nic naszego losu!
Ach, gdyby tak za tę ich wolność psią
choć jeden raz móc skoczyć im do krtani!
Ale łańcuchy na przegubach rąk
przypominają, żeśmy pokonani.
Porzućmy więc nadzieje nasze płonne,
do końca już wypełnił się nasz czas,
oprawcy drwią z bezsilnych i bezbronnych
nie chcemy ich wspaniałomyślnych łask!

po zwyciężonych wyciągają dłoń,
mówią o zgodzie, wchodzić chcą w układy,
Niewola? Grób? Kajdany? Ależ skąd,
możemy żyć, możemy żyć - za cenę zdrady..
pochopnie dość zwycięstwo swe święcicie,
nie wejdzie nikt w odmęty waszych kłamstw,
każecie nam męczeńskim umrzeć życiem,
lecz za to śmierć unieśmiertelni nas!

Konie

Czarne konie, czarne wichry dwa, unoszą mnie, unoszą,
nie chcą wody pić, o jadło mnie nie proszą. 
Czy powietrza tak mi mało, 
czy mnie piekło zawołało, 
że pomykam jak na skrzydłach, wilki płosząc? 

Dajcie pożyć konie, dajcie,
dajcie dożyć konie, 
na cóż bracia nam ten wieczny lot? 
Cóż mi za konie los nadarzył, 
jakby w nich palił ktoś,
a ja żyłam nie dość 
i śpiewałam nie dość. 
Koniom wody by dać, 
śpiew dośpiewać i trwać,
jeszcze dzień, jeszcze noc 
na wichurze by stać. 
Koniom wody by dać, 
śpiew dośpiewać i trwać,
jeszcze dzień, jeszcze noc 
na wichurze by stać.

Będzie tak, że gdzieś w pół drogi byle wiatr mnie w końcu zmiecie 
i zataszczą  mnie na saniach, i dopalą mnie jak świecę. 
Ech, ty psie o diablej twarzy, 
nie poganiaj moich koni,
daj mi chwilę, by pomarzyć,
dorzuć drugą, żeby zmądrzeć. 

Dajcie pożyć konie, dajcie,
dajcie dożyć konie, 
na cóż bracia nam ten wieczny lot? 
Cóż mi za konie los nadarzył, 
oba jak czarty złe,
a tu dożyć się chce
i dośpiewać się chce.
Koniom wody by dać, 
śpiew dośpiewać i trwać,
jeszcze dzień, jeszcze noc 
na wichurze by stać. 
Koniom wody by dać, 
śpiew dośpiewać i trwać,
jeszcze dzień, jeszcze noc 
na wichurze by stać,
na wichurze by stać...

Jestem w porę, chwała Bogu, kto by śmiał się spóźniać w raju? 
Czy to anioły słychać już, jak bezradośnie mi śpiewają? 
Czy to może dzwonek dzwoni, 
pół  się śmieje i pół  szlocha? 
Czy to ja się drę i klnę, 
ten zaprzęg mój, te bestie dwie. 

Dajcie pożyć konie, dajcie,
dajcie dożyć konie, 
na cóż bracia nam ten wieczny lot? 
Cóż mi za konie los nadarzył, 
jakby w nich palił ktoś. 
A ja żyłam nie dość 
i śpiewałam nie dość. 
Koniom wody by dać, 
śpiew dośpiewać i trwać,
jeszcze dzień, jeszcze noc 
na wichurze by stać. 
Koniom wody by dać, 
śpiew dośpiewać i trwać,
jeszcze dzień, jeszcze noc 
na wichurze by stać,
na wichurze by stać...
 
tł. Agnieszka Osiecka


 

Konie narowiste

Wzdłuż urwiska, nad przepaścią, po samiutkim brzegu
konie swe nahajką smagam, popędzam!
Jakoś braknie mi powietrza: piję wiatr, połykam mgłę...
Czuję z w zgubnym uniesieniu, że już ginę, że już ginę!

Troszkę wolniej konie moje, troszkę wolniej!
Nie słuchajcie twardego bata.
Lecz dostały mi się konie narowiste zbyt...
I nie zdążę już żyć, i nie skończę już pieśni.

Ja swe konie napoję,
Zwrotkę śpiewać dokończę, -
jeszcze chwilkę na samym brzegu postoję...

Zginę, zamieć mnie jak pyłek zdmuchnie z dłoni,
i saniami galopem powloką mnie,
przejdźcie proszę w chód niespieszny, moje konie,
chociaż trochę mi przedłużcie tę ostatnią drogę!

Troszkę wolniej, konie moje, troszkę wolniej!
Nie władają wami bicz i bat
Lecz dostały mi się konie narowiste zbyt...
I nie zdążę już żyć, i nie skończę już pieśni.

Konie swoje napoję,
zwrotkę śpiewać dokończę, -
jeszcze chwilkę na samym brzegu postoję!

Zdążyliśmy: do Boga w gości nie ma spóźnień,
Lecz czemuż aniołowie śpiewają takimi złymi głosami!
A może to ja krzyczę koniom, żeby nie niosły tak szybko sań!

Troszkę wolniej, konie moje, troszkę wolniej!
Błagam, nie cwałujcie tak!
Lecz dostały mi się konie narowiste zbyt...
Skoro nie zdążę już dożyć, to może skończę choć pieśń.
Konie swoje napoję,
zwrotkę śpiewać dokończę, -
jeszcze chwilkę na samym brzegu postoję.

1 2 3 4 8 9 ››