Apokalipsa
Poeci
to gatunek niepraktyczny
noszą głowę w chmurach
w kieszeniach pomięte wiersze
biegają za wiatrem i motylem
zamiast za karierą
- niepraktyczni
skazani na wymarcie.
Niedługo dzieci
będą czytać o nich w podręcznikach
do (pre)historii.
W jednym rozdziale
o mamucie i prekambryjskim ptaku
pisać będą o śmiesznym poecie
co swym czarodziejskim ołówkiem
kwiaty zamieniał w wiersze.
Niestety przyszła epoka lodowcowa
(zamarzły wrażliwość i wyobraźnia)
i wyginęli śmieszni poeci razem z papierowymi książkami
drewnianym fortepianem, fugą Bacha.
Ale żywi niech nie tracą nadziei
część poetów zostanie odkopanych
przez dociekliwych profesorów archeologii
co pędzelkiem w skupieniu
zdejmą z nich kurz
minionej epoki.
Pochyleni nad przeszłością
z okruchów metafor
sklejać będą wiersz o dzbanie z gliny.
Ktoś inny odkopie kości Pegaza
lub odkryje zatopione
razem z ważką
okruchy poezji
w bursztynie światła.
Biznesmenom
Wolę bosych Rzymian porywających Sabinki
chłopów sadzących winogrona
w kącie starej miniatury
wątłych świętych w kamiennych tunikach
od was panowie
o szybkich samochodach
i powolnych umysłach
z wyobraźnią zaprasowaną na kantkę.
Dla zwyczajnych I
Nasze życie
bez braw fleszy i Oskarów
nasza miłość
bez złotych naszyjników
orkiestr
jachtów
ot po prostu
dwie łódeczki z kory
złączone na chwilę
dźwigające z trudem
po połowie świata.
Dla zwyczajnych II
Odejdziemy
ze szkolnych ławek
ulic, kościołów
bez wzniosłych przemówień
wierszy, requiem
dla tak zwyczajnych jak my
jest tylko fotografia
i czyjaś łza
schowana do chusteczki.
Odejdziemy i nie zostanie ani śladu
po naszych końcach świata
zawałach miłosnych
z powrotem staną się proste drogi
co dla nas były kręte.
Drzewo genealogiczne
Moje drzewo genealogiczne
wyrosło na peryferiach
historii
nie ma tu ptaków w koronie
myśliwskich sokołów
dwugłowych orłów.
Wśród pokoleń liści
kołysze się na nim nieśmiało
niedojrzały listek mojej młodości.