Wiersze - Leszek Wójtowicz

Leszek Wójtowicz

poeta, pieśniarz, kompozytor, gitarzysta
  • Data i miejsce urodzenia: 27 kwiecień 1954, Poznań
  • Narodowosć: polska
Leszek Wójtowicz - poeta, pieśniarz, kompozytor, gitarzysta

Blagier

Największy blagier świata
Mieszka od lat w naszym mieście
Ma brodę z białego srebra
A oczy podobno niebieskie

Ostatnio zmienił kapelucz
Nie nosi już tego ze słomki
Mówią że spotkał anioła
Który dla niego tu zstąpił

A jeśli tylko zechcecie
To jednym gestem swym
Zamieni cyrk każdy w teatr
A każdy teatr w cyrk

Czasem pogada z gołębiem
z furmanem wypije wódkę
Dni są dla niego zbyt długie
A noce o wiele za krótkie

I tyle jest e nim nieprawdy
I prawdy dziwacznej tyle
Że każdy chce go posłuchać
Gdy mówi choćby przez chwilę

Bo jeśli tylko zechcecie
To jednym gestem swym
Zamieni cyrk każdy w teatr
A każdy teatr w cyrk

Największy blagier świata
Mieszka od lat w naszym mieście
Ma brodę z białego srebra
A oczy podobno niebieskie

Cyniczna pani

Znam cię dobrze – moja ty cyniczna pani
Twoich wad litanię też na pamięć znam
Wiem że lubisz kokietować różnych drani
I że czujesz się nieswojo pośród dam

Kiedy mówisz to czasami bolą uszy
To słownictwo ten zachrypły złością krzyk
Ale bywa że do łez potrafisz wzruszyć
Po czym śmiejesz się jak gdyby nigdy nic

Gdy pojawiasz się gdziekolwiek choć na chwilę
Czy to biuro czy kabaret czy też kraj
Każdy facet ma co najmniej głupią minę
I wzdychając myśli – z tobą byłby raj!

Na kobiety działasz też piorunująco
Taki urok twój i niebezpieczny szarm
Więc niejedna kombinuje jak w gorączce
Żeby z tobą się pokazać tu i tam

Kochasz gale defilady i ordery
Przestrzeń lotnisk i limuzyn zimny blask
A poza tym – jeśli mam być całkiem szczery
Wręcz uwielbiasz mącić w głowach wielkich mas

W dużym skrócie – to o tobie chyba wszystko
Dodam tylko że ulica z ciebie kpi
Bo przyciągasz tak paskudne towarzystwo
Że aż włosy dęba stają – ma cherie

Kiedy widzę jak się słaniasz pod latarnią
Jak za tobą spluwa zniesmaczony cieć
Wtedy myślę z przerażeniem i pogardą
Ciebie władzo – dzisiaj każdy może mieć

Ciebie władzo – dzisiaj każdy może mieć

Debli

Było wspaniale nowa szkoła nowi ludzie , wszystko takie innne nic mnie nie
nudziło.
Codzienie coraz bardzej poznawałam ten jakby "kraj " kazdy "jakby" był obojetny
.Od góry do dołu każdy Cię oglądał ale to nie było wazne . Ta inność zero rutny
, nudy .
Poprzedznej szkole bylo okropnie nudno w rok w rok ci sami ludzie te same
idiotki te same frajezy , zero zycia zero jakegos kopa do zycia ..
Czułam się jakbym urodziła sie jeszcze raz , nowosc rozgladalas sie po
korytazach jakby to bylo zwiedzanie w muzeum ... oczy obłedne , ciekawosc nie
ludzka .
Ale to długo nie trwało czemu ? to się nie dzieje tylko w filmach to głupie
uczucie nie chciało przejsc samo , trzymało cie tak długo pozostawiajc strupy
.Nadal trapie i krawie swoja głupotą , teraz jak się wstydze tego co . Zero
myslenia ...
Najpierw wgapiłam sie jak głupia on widzila przynajmej sie smiał ,potem było
gorzej chodzilas do szkoły po to aby go zobaczyc , jaki mialas nie dosyt ze go
raz na rok nie byloo .
Nie widzilas jak sie kazdy z ciebie nabja ?
no nie ... .
Potem z jego data urodzenia koto załozylas , bylo jeszcze gorzej
On jak najprdzej z drogi ci zjewal wybiegal z kalsy .Chowal sie po katach abys
go nie widziala
Gorzej jak z smieciem nie docierało do ciebie .
Mysle ze znowu go zobacze bo ma egazmin i znowu bedziesz sie wgapiac jest mi
wstyd tak czesto mysle o samobujstwie wiem ze to głupota ze nic to nie da ale
jest mi tak wsyt nie chce tego pamietac a trudno jest zapomniec ..
Och nawet nie mam z kim porozmawiać ..
Wiem ze to żałosne. ..

Dla Janiny

 
 
Aniołowie na suficie
Zatrzymali się w zachwycie
Bowiem tak niesamowicie
     wzruszał ich Twój szept

Snułaś baśnie o sąsiadach
I o ptaku który gada
O tęczowych maskaradach
     w naszyjniku z łez

Odwiedzali Cię królowie
Parę niebezpiecznych kobiet
Najprawdziwsza to opowieść
     że kardynał też

Nade wszystko był Kabaret
Tak w nagrodę i za karę
Za tę Twoją wielką wiarę
     w cierpki sztuki grzech

Dziś uśmiechasz się do nas z tamtej strony lustra
A przed lustrem po Tobie taka wielka pustka
Nie pomaga lektura Montaigne'a i Prousta
Ani wódka co gorycz pozostawia w ustach

Malowałaś miniatury
Choć systemu duch ponury
Estetycznej cień tortury
     rzucał na Twój próg

W dekoracjach żyło światło
Więc zrozumieć było łatwo
Strzępy prawdy które diabłom
     każdy wyrwać mógł

Były kwiaty i herbata
Odkrywanie tego świata
Świata który dla nas splatał
     Dobrotliwy Bóg

Były wiersze były pieśni
By złocistą chwilę prześnić
By w poziomce i w czereśni
     szukać lepszych dróg

Dziś uśmiechasz się do nas z tamtej strony lustra
A przed lustrem po Tobie taka wielka pustka
Nie pomaga lektura Montaigne'a i Prousta
Ani wódka co gorycz pozostawia w ustach
 
grudzień 1997

Dla miasta i świata

 
 
Panie Najmocniejszy
Malutki jak gwiazdka
Oto noc Cię wielbi
Przyjazna i jasna
Spraw aby nadzieja nigdy już nie zgasła
Dla miasta i świata - dla świata i miasta

Jadą trzej królowie
Ryczą setki koni
Złoty komórkowiec
Każdy trzyma w dłoni
Bądźże nam sygnałem co na alarm dzwoni
Byśmy nie zgłupieli w codziennej pogoni

Anioł z komputera
Miłość z poradnika
Cóż Ci damy teraz
Jak mamy powitać
Pomóż wyjść bezpiecznie z labiryntu pytań
I z nadejściem świtu przypadkiem nie znikaj

Pachnie już igliwiem
Dźwięczy dobrym słowem
Diabłom gadatliwym
Odebrało mowę
Daj mocniejszą wiarę i siły daj nowe
Aby nieść wysoko skołataną głowę

Bielutkie koronki
Kładzie mróz na szybach
Pasterzy bezdomnych
Ciepłe światło wzywa
Zmiłuj się nad nami - nie pamiętaj przywar
Lecz to co niegodne swoim dzieciom wybacz

Panie Najmocniejszy
Malutki jak gwiazdka
Oto noc Cię wielbi
Przyjazna i jasna
Spraw aby nadzieja nigdy już nie zgasła
Dla miasta i świata - dla świata i miasta

1 2 3 4 13 14 ››