Znów pojawił się wariat
Rząd oszalał naród zgłupiał
Tak powiada pewien anioł
Na Wawelu moc się skupia
Patrioci liczą na nią
Ceny skaczą żaby pełzną
Ktoś powiesił psa na drzewie
W oficynie bimber pędzą
A policja o tym nie wie
Kasa forsa szmal i reszta
Sąsiad dawno stracił pracę
Żona go bez przerwy beszta
Więc wybieram się na spacer
Idę
A miasto się szczerzy
Do mnie bez opamiętania
Idę
Choć nikt mi nie wierzy
Że podłe czary odganiam
Gadam
Najczęściej do siebie
Słowa paciorki z żelaza
Gadam
Bo znaki na niebie
Każą proroctwa powtarzać
Biegnę
Bo ściany dokoła
Pewnie za chwilę mnie zgniotą
Biegnę
To los apostoła
Po mnie zaraza i potop
Krzyczę
Gołębie się płoszą
Krąży pierzasta husaria
Krzyczę
Gazety donoszą
Że znów pojawił się wariat
Na chodniku usiadł żebrak
Boga wzywa nadaremno
Taki w krajobrazie nie gra
Bo ma gębę nieprzyjemną
Grają za to na fagotach
Wirtuozi z zagranicy
Facet w klatce niesie kota
Kot jest bowiem wojowniczy
Dzielna straż złapała babcię
Za pokątną sprzedaż sera
Lepiej wy bandytów łapcie
Grzmi kombatant przy orderach
Idę...
W samochodzie wyje alarm
Że zwyczajnie wściec się można
Mocno pijaniutka lala
Proponuje pełnię doznań
Gość przebrany za tygrysa
Do zakupów dziś nakłania
Gdyby tygrys o tym słyszał
Zjadłby gościa bez gadania
Na dodatek jakiś festyn
Chyba właśnie się zaczyna
Ja takiego świata nie chcę
I nie pytam czyja wina
Idę...
Żar i płomień
Mówią mi że tam w Moskwie
Czy słońce czy deszcz
Pełnia dnia czy też najgłębsza noc
Złotym żarem i ogniem
Co pełza jak dreszcz
Połamane gitary wciąż brzmią
Mówią że w tym płomieniu
Gorętszym niż grzech
Można czasem zobaczyć swój los
Nagły alarm sumienia
I rozpacz i śmiech
I przestrogę gdy zbliża się cios
Chciałbym spojrzeć wprost w ogień
Zapatrzeć się tak
By zrozumieć co niesie zły czas
Zagadnąć jaką dziś drogę
Przeznaczył nam Pan
Czy jesteśmy zupełnie bez szans
W Twoich pieśniach Wołodia
Nadzieja i ból
Gorzka drwina szarpiąca jak prąd
Ostre frazy melodii
Powtarza nasz puls
Choć do ognia daleko jest stąd
Stąd daleko jest wszędzie
Na Zachód i Wschód
Kto tu żyje ten dobrze to wie
Papierowe gołębie
Sztandary i trud
Słowa często ważniejsze niż chleb
Mrocznych zdarzeń korowód
Kolekcja złych dat
Między nimi zwyczajny bieg dni
Poczet wodzów narodu
Zbiór zalet i wad
Lepsze jutro co wszystkim sie śni
Twoje płyty jak karty
Rzucone na stół
Dziś atutem w toczącej się grze
Nawet ekran uparty
Przypomnieć Cię mógł
Ktoś wyliczył że czas na ten gest
Rewolucji szaleństwa
Odsłania się nam
Regularnie w odcinkach - to fakt
Czyżby pas bezpieczeństwa
Rozluźnił się sam
Chcemy wierzyć że dzieje się tak
Mówią mi że tam w Moskwie
Czy słońce czy deszcz
Pełnia dnia czy też najgłębsza noc
Złotym żarem i ogniem
Co pełza jak dreszcz
Połamane gitary wciąż brzmią
Mówią że wielkie plany
Wprowadza się tam
Szokujące zmurszały już swiat
My niepewnie pytamy
O cel takich zmian
I o płomień czy tli się czy zgasł