-Jakież martwe te cisze...
-Martwe?kto wie...
Wsłuchaj się tylko dobrze...jak się stroszą,
Jak się niewidne z drzewa na drzewo przenoszą.
Cisza ma sowi wzrok i szkrzydła sowie...
Jest coś w przelocie jej, co niepokoi-
Choć lata cicho,jak sen, bez szelestu.
Nie czujesz lotu jej,a myślisz: Jest tu...
Jak niespokojna myśl przy tobie stoi.
-Lękam się...
-Czego?duszo...
-Siebie...
-Zapomnij.Spójrz, ile gwiazd na niebie...
Cóż ziemskie zwidy,straszydła-
Chodźmy na mleczną drogę--
-Podściel mi skrzydła...
Są jacyś ludzie koło mnie...
Ktoś,czuję, dłoń moją ściska...
Patrzę w nich bezprzytomnie,
Pół-trup, spod rumowiska.
Cóż mnie obchodzi świat,
Gdy szczęście moje się kruszy...
Baczę jedynie, by gruzom
Nie dać przysypać swej duszy.
Niechajże wszystko się wali,
Lawiną na przepaść się sypie-
Bym jeno duszę mógł odnaleźć
W strachu tych ruin-na stypie.
Już nie wróci, nie wróci
Młodości mojej burza-
Czas się przede mną króci,
A za mną się wydłuża...
Rośnie cmentarz krwi mojej,
Maleje las mych czynów-
Cóż się śmierci ostoi?
Popiół z traw i z wawrzynów.
Rosną kopce spopieleń
Najdroższych borów serca-
Jaki-że to wydzierca
W proch zagrobił ich zieleń?
Nie strzelałyż w obłoki?
Nie rosłyż ziemi chwałą?-
Czas po nich przegnał roki,
I cóż z nich pozostało?...
O dusze, męką struchlałe!
O serca, rozbite w piarg!
Gdyście w rozpaczy zniemiałe,
Krzyk za was pada z mych warg.
Jak kamień,leci w tę pustkę...
Jak kamień, wpada bez ech...
Krwawą-ć Weroniki chustkę
Wielokroć powitał śmiech.
Niechajże jarmark się czyni,
Niech mierzy łokieć i ćwierć...
My chodźmy do pustki-świątyni
Rozważać życie i śmierć.
O przyjaciółko moja!
Dziwną jest własność serca :
Gdy komuś się oddaje w pełni -
Kogoś uśmierca.