Wiersze - Teresa Ferenc

A cisza twojego milczenia
jest biała
gdy śnieg do okna przylgnął

malowałam cię odcieniami chwały
ale dreszcz przejął anioły
i śpiesznie zbierając resztki pokory
odeszły

Jesteś bożą krówką
tak myślałam
jak ja grzebiesz w codzienności
zamykam oczy
i na promieniach palców
podnoszę cię do godności bogów

Kiedy podszedłeś

Kiedy podszedłeś na odległość oddechu
echo zagrało od brzegu do brzegu
Zapach ziemi zniewolił
dwa nurty- dwie rzeki
Uniosła nas pilnie
przezroczysta fala
spiętrzyła
ciebie w ocean
mnie w obłoki
Płyniemy przeglądając się
i wiemy
że horyzont nie łączy
że milczenie
nie dzieli
że bezmiar w nas płynący

Kocham cię

Starzeją się najpierw oczy
Kocham cię palcami
które widzą lepiej
kiedy je rozgarniasz
w kępy dzikiego ziela

Starzeje się najpierw szyja

Kocham cię gładkością policzka
bioder brzucha piersi
i nie boleję nad bruzdami szyi
które nam wspólnie
w pot zachodzą

Starzeję się najpierw

Kocham cię do osłupienia
języka i mowy
która nas złożyła
w jeden wspólny ogień

Kochasz

K o c h a s z
Jestem kamień górski
Sięgniesz
a posypie się cały strumień

K o c h a s z
Spróbuj chwycić jodłę
z korzeniami wyrwać
i wlec za łeb zboczem

K o c h a s z
a zawiało śniegiem

Ofiarowanie

Tyś mi się pomieszał
ten dawny
z tym dzisiaj

Tyś mi ręce składał
Kazałeś powtarzać
\"przyjdź miłości\"

A kiedy wymodliłam ci
już cały ołtarz
rozrywasz mi ręce
i wołasz \"odpocznij\"

Miłość cię przerasta
Nie możesz jej unieść

A kiedy ktoś woła
Ktoś składa mi ręce

chowam je zazdrosna
o płomyk dla ciebie

1 2 ››