Wiersze - Edward Estlin Cummings

noszę twe serce z sobą (noszę je w moim sercu)
nigdy się z nim nie rozstaję (gdzie idę ty idziesz ze mną; cokolwiek robię samotnie jest twoim dziełem, kochanie)
i nie znam lęku przed losem (ty jesteś moim losem) nie pragnę piękniejszych światów (ty jesteś mój świat prawdziwy)
ty jesteś tym co księżyc od dawien dawna znaczył tobą jest co słońce kiedykolwiek zaśpiewa oto jest tajemnica której nie dzielę z nikim (korzeń korzenia zalążek pierwszy zalążka niebo nieba nad drzewem co zwie się życiem; i rośnie wyżej niż dusza zapragnie i umysł zdoła zataić)
cud co gwiazdy prowadzi po udzielnych orbitach noszę twe serce z sobą (noszę je w moim sercu) 
 

gdy odchodziłeś, był właśnie poranek
(to znaczy, wielkie konie; ulic barwy
budzone światłem; stukot stóp; niezdarny
szczeniak z mordką w rynsztoku; trolejbus, taranem

bodący i dostojnie pusty; otwieranie
prychających drzwi sklepów, a w nich białe larwy
twarzy) odziany w jedwab głosów gwarny

i stałeś w nim ze swoim zadumaniem

nad czymś: nad światem?... Ale ja nie mogłam pojąć
ciebie tymczasem: jak to, więc naprawdę kładłeś
przeszywająco czuły kwiat pomiędzy moje

beztroskie nogi,
kwietniem całując mnie nagłym,

głaskaniem budząc w piersiach i bezwstyd i bojaźń,
śmiejąc się, gdy ja z bólu drgnęłam i gdy z sił opadłam

być może po to, aby poczuć, jak
srebrzysta ryba jej nagości
uderza mnie rozkosznie ostrymi płetwami,
 
moja młodość zmierzała ku niej przez lat tyle
 
i może po to, aby w sidłach zadrżał ptak
tak nieśmiałego podobieństwa między nami,
 
przeszedłem tyle krain, by wreszcie zagościć
 
w jej młodym przyzwoleniu.
I jeśli w tej chwili
ktoś mnie słyszy - niech o mnie z litością pamięta:
o tym, że przez las cudów kroczyłem samotnie,
zaszyty w jego bezludnych ostępach,
że moje stopy poznały stokrotnie
każdą z dróga, czy to prosta była, czy pokrętne,
 
o tym jeszcze, że ona jest piękna

kto wie czy księżyc nie jest
balonem, co ulatuje z rześkiego miasta
w niebie, unosząc mnóstwo ładnych ludzi?
(i gdybyśmy ty i ja mogli
 
wsiąść do niego, gdyby ci ludzie
zabrali mnie i ciebie do swego balonu,
to wtedy
wzlecielibyśmy wraz z wszystkimi ładnymi ludźmi wyżej
 
niż domy i wieże i chmury:
lecielibyśmy szybując
coraz dalej i dalej szybując w rześkie
miasto, którego nikt dotąd nie zwiedził, gdzie
 
zawsze 
jest 
Wiosna) i każdy jest
zakochany i kwiaty zrywają się same
 
 

nikt" tej wspaniałej pani jesienne spojrzenie
 
wstępuje w zachód słońca „nie może się (z wdziękiem
albo bez) stać kimś starym. Słowo stary znaczy
wszystko, czym każdy raczej wolałby się nie stać;
zaś stawanie się" całe życie, uśmiechnięte,
 
spręża się z w niej „oznacza zawszeL to, kim jestem.
 
Spójrz tylko na te (każda z nich pogodnie patrzy
w swój los jeden jedyny, bezgranicznie własny)
góry! kto je nauczył" słychać trzask płomienia
„być tak bardzo Ja, Jestem, Kimś? stawać się, wzrastać?"
 
i szeptem, gdy tymczasem czas się w sen przemienia
 
„poeci też się stają; i dzieci" zanadto
jasne, by mógł je zgasić blask ziemskiej jutrzenki,
błyska niewiarygodnie młodej gwiazdy światło
 
 

1 2 3 4 9 10 ››