Ciemna strona księżyca
Przez lata patrzyłam w ekran, widziałam człowieka;
czy to byłaś ty, nie wiem. Może inna dziewczyna zwijała
cygara, i zawzięcie pisała: „Ewo, jestem
zimna i niema”.
Śnieg pada na trawnik, a na Księżycu znaleźli korek -
ślad ziemskiego karnawału i szczątki ulicznego grajka.
Zabłądził, lecz nikt go nie szukał, nie miał układów.
Tam może zamarznąć nawet wrona
pod płatem śniegu
i każdy może być pyłkiem w oku ufoludka.
W sercu jest takie miejsce, którego nie wolno dotknąć,
bo zniknie, rozpuści się granulka kosmosu.
Przed naszym spotkaniem przejdziemy przez wodę,
poszukamy ciała, które nas zgubiło.
Czynności
Zgodziłam się zamieszkać w domu bez ogrodu. Na tarasie
zbudowałam schron; kwiaty i szczypior w doniczkach,
wszystko zagrzebane w ziemi -
temu, kto się wykąpał, wystarczy umyć nogi, bo cały jest czysty.
Nie ma zła, zanim się od niego nie umrze.
Smutek, to kasza z obłoków, okruchy.
Garb
W nocy zwijam się jak liść, śpię pod deklem
z kamienia. Muszę się przygotować, gdy zapyta,
mamo, kochałaś tatę?
To było podobne do ruchomego piasku,
który wirował w żołądku. Kiedy umarł,
zaczęłam się za niego modlić tak, jak się przebacza.
Nad słojem krążą owady. Rozpiera go wdowi garb,
który przybiera kształty: ptaka, domu, kobiety.
Koleje
Kochany, może pojadę do Twin Peaks -
mapę rozłożyłam
na szynach. Powinieneś skinąć głową,
dać znak zawiadowcy. Niech się toczy.
Kiedy wrócę, nieważne czy zastanę
żywego, w łożu bez baldachimu
ułożę ciało.
Potem znowu będzie mi się śnił
brzydki ptak z dziobem w jarzębinowym kolorze.
Nie do pomyślenia, że w środku nocy
siedzę na podłodze pustego przedziału,
w rękach nie mam żadnego gwoździa.
Widziałam jak pani zabiła pana,
a on wstał. Był zdziwiony, krzyczał.
Nie mogłam zawrócić.
Wybiegłam na tory.
Narzeczeni
Siedzę na parapecie okna - oni już są:
konserwator obrazów, poeta pracujący na nocną zmianę
i pijany wiking, ojciec mojego dziecka -
jakby zapomnieli, że odeszli.
We wrześniu ubieram się na czarno. Daleko mi
do erotycznych projekcji, a przecież kiedyś
tak się przejmowałam.
Nauczyłam się nakładać szminkę, farbować włosy
i wybielać szare podkoszulki.
Gdy przychodzą, nie pytam,
co się z nimi dzieje; widzę, że nadal brak im tchu -
na podobieństwo haplopelma dopadają
innych ofiar.
Piję bolsa, drinka samotnej kobiety i wszystko
jest martwe i puste jak ślepa kuchnia
w wynajętym mieszkaniu.