Wiersze - Emily Jane Bronte

Bogactwa lekce sobie ważę...

Bogactwa lekce sobie ważę,
Z miłości drwię boleśnie,
Sława mi była czczym mirażem,
Co rozwiał się dość wcześnie.

Jedna modlitwa w twardej doli
Wprawia me usta w drżenie -
"Zostaw mi serce, choć tak boli,
A daj mi wyzwolenie."

Gdy zegar każdą swą minutą
Rychły mój kres oddzwania -
Tylko chcę duszę mieć rozkutą
Z kajdan i moc wytrwania.

Leć, liściu, leć...

Leć, liściu, leć; giń, więdnij, różo;
Niech dzień się skraca, noce dłużą;
Mnie każdy liść o szczęściu śpiewa,
Spadając z jesiennego drzewa.
Uśmiechnę się, gdy wieńce śniegu
Zakwitną zamiast róż szeregu.
Zaśpiewam, gdy upadkiem nocy
Dzień jeszcze posępniejszy wkroczy.


Ludmiła Marjańska

Long neglect has worn away

Long neglect has worn away
Half the sweet enchanting smile;
Time has turned the bloom to grey;
Mould and damp the face defile.

But that lock of silky hair,
Still beneath the picture twined,
Tells what once those features were,
Paints their image on the mind.

Fair the hand that traced that line,
'Dearest, ever deem me true';
Swiftly flew the fingers fine
When the pen that motto drew.

Pamięć

Zimna w ziemi, nad tobą śnieg w glębokich zwałach!
Jakże daleko jesteś w swym głębokim grobie!
Czy kochać cię, miłości moja, zapomniałam?
Niszcząca fala czasu zniosła myśl o tobie?


Dzisiaj, kiedym samotna, myśl już się nie wznosi
Krążąc ponad górami Angory dalekiej.
Jej skrzydła spoczywają, gdzie liście paproci
Kryją szlachetne serce na zawsze, na wieki.


Zimna w ziemi, a tutaj z pagórków brązowych
Piętnaście dzikich grudni wtopiło się w wiosnę.
Doprawdy, wierny duch to - pamiętać gotowy
Po tylu latach zmiany i cierpień żałosnych.


O miłości młodzieńcza, przebacz zapomnienie,
W które mnie fale świata unoszą ze sobą.
Otacza mnie nadzieja ciemniejsza, pragnienie
Surowsze - i choć ciemne, krzywdy ci nie zrobią.


Żadne mi inne słońce z nieba nie jaśniało,
Żadna mi inna gwiazda nie świeci po tobie.
Mojemu życiu radość twe życie dawało,
Mojego życia - razem z tobą w grobie.


Lecz kiedy przeminęłe dni złoconycj marzeń
I nawet rozpacz siły nie miała już władnej,
Nauczyłam się wtedy byt uczuciem darzyć
I wzmacniać go i karmić bez radości żadnej.


Wtedy łzy namiętności daremnej wstrzymałam,
Tęsknotę oderwałam od serca młodego,
Odmówiłam palącej chęci, co mnie gnała
Do tego grobu - bardziej niż mojego.


I dzisiaj jeszcze duszy nie pozwalam tęsknić
Ani w bolesnych wspomnień ekstazie się grążyć.
Bo gdy raz się napiję tej boskiej udręki,
Jak do pustego świata będę mogła dążyć?


Ludmiła Marjańska

The Bluebell

The Bluebell is the sweetest flower
  That waves in summer air:
Its blossoms have the mightiest power
  To soothe my spirit's care.

There is a spell in purple heath
  Too wildly, sadly dear;
The violet has a fragnant breath,
  But fragnance will not cheer.

The trees are bare, the sun is cold,
  And seldom, seldom seen;
The heavens have lost their zone of gold,
  And earth her robe of green.

And ice upon the glancing stream
  Has cast its sombre shade;
And distant hills and valleys seem
  In frozen mist arrayed.

The Bluebell cannot charm me now,
  The heath has lost its bloom;
the violets in the glen below,
  They yield no sweet perfume.

But, though I mourn the sweet Bluebell,
  'Tis better far away;
I know how fast my tears would swell
  To see it smile to-day.

For, oh! when chill the sunbeams fall
  Adown that dreary sky,
And gild yon dank and darkened wall
  With transient brilliancy;


How do I weep, how do I pine
  For the time of flowers to come,
And turn me from that fading shine,
  To mourn the fields of home!

1 2 ››