Pociąg dłużej
zamyślił się
na małej stacji
Być może
chce mu się
wagarów
Ostatni wagon
aż ciągnie do lasu
Ciasno
Na Ogrodowej
robi się ciasno
latawce już
nie mają miejsca
na niebie
ani na ziemi
telewizory za to
zagraniczne
a kolor taki
że niech się schowa
Ogrodowa
ale gdzie
nam się schować
gdy ciasna nawet
Ogrodowa
Cierpliwe lato
W słonecznikach
gra wciąż jeszcze
pszczela muzyka
niżej liczne biedronki
wdzięcznie narzekają
zaś samym dołem
łąkę ujeżdżają
koniki polne
Tu kwiat dyni
jakimś cudem
w owoc przechodzi
Tu lato cierpliwie
na jesień się godzi
Ciocia Wiesia
Była bardziej kościelna
niż sam nasz kościelny
bo ten czasem spijał
wino mszalne
Chodziła w sukni
z tamtej epoki
owinięta szczelnie
czarnym jak noc szalem
Z miejscowej biblioteki
brała tylko książki
o prawdziwej miłości
i płakała przy ich czytaniu
Raz nas odwiedził
nowy dyżurny ruchu
coś mówił do niej po cichu
myślała że to już jej anioł
A on miał z anioła wiele
wyfrunął lekko z misteczka
nie spodziewała się tego po nim
bo już spodziewała się dziecka
Dziś syn cioci Wiesi w świat odprawia
pociągi z naszego miasteczka
A ciocia Wiesia - na Ogrodowej
nigdy już nie zamieszka
Czarny blues o czwartej nad ranem
Czemu cię nie ma na odległość ręki
Czemu mówimy do siebie listami
Jednostajnie opóźnionymi
Gdy ci to śpiewam - u mnie pełnia lata
Gdy to usłyszysz - będzie środek zimy
Czemu się budzę o czwartejnad ranem
i włosy twoje próbuję ugłaskać
Lecz nigdzie nie ma twoich włosów
Jest tylko blada nocna lampka
- Łysa śpiewaczka
Śpiewamy bluesa - czarnego
(bo czwarta nad ranem)
Tak cicho żeby nie zbudzić sąsiadów
Czajnik z gwizdkiem świruje na gazie
- Myślał by kto że rodem z Manhattanu
Herbata czarna - myśli rozjaśnia
A list twój sam sie czyta
Że można go śpiewać
Za oknem mruczą bluesa ciszej
- Topole z Krupniczej
I jeszcze strażak wszedł na solo
Ten z Mariackiej Wieży
Jego trąbka - jak księżyc
biegnie nad topolą
Nigdzie się jej nie spieszy
Już piąta
Może sen przyjdzie
Może mnie odwiedzisz