Wiersze - Kazimiera Zawistowska

Kazimiera Zawistowska z domu Jasieńska

poetka, tłumaczka
  • Data i miejsce urodzenia: 17 styczeń 1870, Rasztowce, Ukraina (Podole)
  • Data i miejsce śmierci: 28 luty 1902, Kraków
  • Narodowosć: polska
Kazimiera Zawistowska z domu Jasieńska - poetka, tłumaczka

1831

1831

W dziejów księdze - pył, atom... lecz biją zeń luny
Jak ongi z Mojżeszowych krzaków gorejących:
Każde serce ma żary blyskawic płonących,
Każde ramię ukuwa wnet czynu pioruny.

W śmierć idących tytanów szeregi męczenne
Krwawe piersi jak kielich niosą ołtarzowy.
Woń krwi, dymu i prochu... Orzeł Srebrnoglowy
Już na wolnych sztandarze gra surmy promienne.

Takie wielkie postacie z brązu, spiżu, stali -
Jakby dawnych grobowców podziem wyludniony
Stał rycerskie zastępy na wsze Polski strony...

Świt wolności na ziemi Jagiełłów się pali!
Błysk proporców... karabel... skrzydeł i kirysów...
I na Chrobrych koronie świeży laur cyprysów.

Agnieszka

Agnieszka
Agnieszka

Pan na jej duszę jak na harfę złotą
Dłonie położył - i rzekł: Moją będzie,
Biała jak owe najbielsze łabędzie,
Gdy się w wód modrych kryształy oplotą.

Niechaj gołębich swych skrzydeł prostotą
Przed mego tronu wzbije się krawędzie
I tam niech śpiewa jak ziemi orędzie,
Bo dla mnie harfą jest jej dusza złotą.

Więc miłująca i umiłowana
Jak w glorię słońca szła w ogień dla Pana.
Przez skry płomienne przeszła żarnych stosów

Do rozzłoconych różanych niebiosów.
I skroń dziecięcą u stóp zgięła Pana
Ta miłująca i umiłowana.

Biała królewna

Panagia

Naiwną ręką mistrza przed laty
W ołtarz cerkiewny sztywnie wtłoczona -
Młode jej skronie gniecie korona,
Młodą pierś gniotą dostojne szaty.

Gdyby z tła złoceń zdjąć Świętą Maty,
To by w skrach słońca szła ozłocona
I jak wieśniaczka z synkiem u łona
Przędłaby kądziel u progu chaty.

A mgieł przędziwa znad modrej strugi
W zwój by się pasem rozsnuły długi,
I wszystkie świtu - zorzy uśmiechy


Do jej by cichej przybiegły strzechy,
Aby rozsypać puchy lipowe
Na bezkoronną przędącej głowę.

Biesiada miłosna

Z czerwonych malw krojone usta wciąż niesyte Krzyczą prośbą o rozkosz. Już spadło warg piekło, Słodkie usta kochanka i swą żądzą wściekłą, Sycą słodką tęsknotę...jak winem upite...     W jakiejś tajnej umowie - pragnienie powlekło Związane usta dwojga, beznamiętnie wpite, Siebie tylko pragnące...mdlejące zachwytem, Zanim echo - rozstania słowa nie wyrzekło.     Omdlałe śpią w rozkoszy rubinowe usta... Odarte z swej tęsknoty sprężyste ramiona, O rozkoszy najmędrsza, bądź błogosławiona!   Pijany szał bachancki - przepiękna rozpusta! I pragnienie co kładzie na płomienne szale Pocałunki, jak ciężkie czerwone korale...

Chciałabym

Chciałabym

Chciałabym, z tobą poszedłszy w zaświaty,
Wtulić się w jasność jakiejś białej chaty
I wszystkie słońcu skradzione uśmiechy
Wpleść w miękkie złoto jej żytnianej strzechy;
I w takiej chacie, odciętej od sioła,
Pojąc sic cisza, rozlana dokoła,
I patrząc co dzień na wstające zorze,
Czuć w duszy własnej to Królestwo Boże
Wielkiej miłości - i czuć przy swej głowie
Twa głowę piękną jak młodość i zdrowie...
I zapomniawszy, czym wpierw było życie,
W zaczarowanej swej duszy błękicie
Prząść z nieskończonej kądzieli Wieczności
Nić promienistą Wiary i Miłości.

1 2 3 4 11 12 ››