Wiersze - Laza Kostić

Na Vuka Stefanovicia Karad?icia

I znowu requiem: wiara, miłość, zgon.
Głos naszych serbskich wił w tej ciężkiej dobie
Na spokój wieczny śpiewa bez spoczynku.
Requiem za Vuka; bo nam umarł Vuk.
Lecz cóż i kto to - jest dla nas ten zmarły?
czy owo czoło tak blade, poważne,
Zmarszczone, co mu walecznego ducha
Zakrywa teraz bladością na wieki?
Za stołem nowej kultury Narodu
Skroń ta czołowe zajmowała miejsce;
Ta skroń wszelako - to jeszcze nie Vuk.
A jest to może ony chód o kuli -
Tej drużki wiernej tak pracowitego
Jego żywota? Nam drzewem zielonem
Jest ten kij jego: jawor zeń się rodzi,
Co lutnię naszą pożywia pieśniami
Z czasów wiośnianych. Na tem piszą drzewie:
Kto się, choć chromy, nie potknął w swej dobie,
Za tym, kulejąc, wloką się stulecia.
Wieczne jest drzewo tej podpasznej laski;
Lecz i to drzewo - to jeszcze nie Vuk.
Bo inny, zgoła kto inny jest Vuk;
Lecz jakoż o tym, którego mam w myśli,
Mógłbym tu mówić! Toć przecie ten Vuk,
Wrzkomo umarły - żyje, a przenigdy
Za żywych requiem nie jest odprawiane.
Zaprawdę, żyje on! W pieśni nam żyje,
Każde z słów naszych Vuk mówi wraz z nami,
A gdy śpiewamy, refrenem jest on.
Lecz gdyby jego duch opuścił ziemię,
Zanieślibyśmy gorące błaganie
Do pana zmarłych dusz dobrotliwego,
Oby, naszego tam przyjąwszy starca,
Zlał nań tę łaskę i z drzewa niebieskich
Jaworów gęśl mu cudowną darował.
Gdy Bóg do błagań przychyli się naszych,
Niebawem w raju nie stanie jaworów:
Na gęśle zrąbie je aniołów rzesza,
I wnet się serbskim stanie cały raj!
Lecz że udziałem naszym jest niedola,
I tę nam - kto wie! - zabiorą ojczyznę.

Sny wyśniwam

Sny wyśniwam, snuję sny swe,
snuję sny moje perłowe,
we śnie żyję, w śnie oddycham,
lecz snów drobnych swych nie mogę,
lecz nie mogę ich zapisać.

Sny swe snuję, sny wyśniwam
i w obrazy bym przekuwał,
lecz sny moje są polotne,
nie potrafię ich przykuwać
do lekkiego serca mego.

Ale oprzyj na snach owych
twoje piersi, te perłowe,
dwie lodowe krople pereł:
przecież chłód by zmroził sny te,
me obrazy w lód zamienił.

Stworzenie świata

Bóg wykuł słońce
z suchego złota,
mennicę piękną
z nieba dukatów;

Bóg wykuł gwiazdy,
srebrniki drobne,
Bóg wykuł księżyc,
talar wśród groszy;

Bóg wykuł ziemię,
siedlisko wielkie,
i przykuł do niej
swój obraz piękny.

Ogromny skarb ten,
cudowność zwiewną,
starannie zamknął
w skrzynię niebieską;

tę skrzynię świata
czasem otwiera,
a gdy otworzy,
na cuda zerka.