Wiersze - Na Vuka Stefanovicia Karad?icia

Na Vuka Stefanovicia Karad?icia

I znowu requiem: wiara, miłość, zgon.
Głos naszych serbskich wił w tej ciężkiej dobie
Na spokój wieczny śpiewa bez spoczynku.
Requiem za Vuka; bo nam umarł Vuk.
Lecz cóż i kto to - jest dla nas ten zmarły?
czy owo czoło tak blade, poważne,
Zmarszczone, co mu walecznego ducha
Zakrywa teraz bladością na wieki?
Za stołem nowej kultury Narodu
Skroń ta czołowe zajmowała miejsce;
Ta skroń wszelako - to jeszcze nie Vuk.
A jest to może ony chód o kuli -
Tej drużki wiernej tak pracowitego
Jego żywota? Nam drzewem zielonem
Jest ten kij jego: jawor zeń się rodzi,
Co lutnię naszą pożywia pieśniami
Z czasów wiośnianych. Na tem piszą drzewie:
Kto się, choć chromy, nie potknął w swej dobie,
Za tym, kulejąc, wloką się stulecia.
Wieczne jest drzewo tej podpasznej laski;
Lecz i to drzewo - to jeszcze nie Vuk.
Bo inny, zgoła kto inny jest Vuk;
Lecz jakoż o tym, którego mam w myśli,
Mógłbym tu mówić! Toć przecie ten Vuk,
Wrzkomo umarły - żyje, a przenigdy
Za żywych requiem nie jest odprawiane.
Zaprawdę, żyje on! W pieśni nam żyje,
Każde z słów naszych Vuk mówi wraz z nami,
A gdy śpiewamy, refrenem jest on.
Lecz gdyby jego duch opuścił ziemię,
Zanieślibyśmy gorące błaganie
Do pana zmarłych dusz dobrotliwego,
Oby, naszego tam przyjąwszy starca,
Zlał nań tę łaskę i z drzewa niebieskich
Jaworów gęśl mu cudowną darował.
Gdy Bóg do błagań przychyli się naszych,
Niebawem w raju nie stanie jaworów:
Na gęśle zrąbie je aniołów rzesza,
I wnet się serbskim stanie cały raj!
Lecz że udziałem naszym jest niedola,
I tę nam - kto wie! - zabiorą ojczyznę.