Wiersze - Octavio Paz

Refreny

 
Jeden kłos jest całym zbożem
Jedno pióro jest żywym ptakiem który śpiewa
Człowiek z krwi i kości jest człowiekiem ze snu
Prawda jest niepodzielna
Piorun ogłasza czyny błyskawicy
Kobieta z marzeń wciela się w kształt ukochany
Śpiące drzewo wypowiada zielone proroctwa
Woda jest rozgadana lecz nigdy się nie powtarza
Na szalach powiek sen nic nie waży
Na szali języka który majaczy
Język kobiety mówi tak dla życia
Rajski ptak rozpościera skrzydła
Niczym przybór wód w marcu na polach
Przedzierasz się pośród lat suszy
Spojrzenia nasze krzyżują się i splatają
Tkają przejrzystą szatę z ognia
Złociste pnącze które oplata cię całą
Strzelista i naga uśmiechasz się jak katedra w dniu pożaru
Gestem tropikalnej ulewy zmiotłaś z drogi wszystko
Obszarpane dni przypadają nam do stóp
I nie ma już nic prócz dwóch nagich istnień w objęciu
Wodotrysku pośrodku czterech ścian
Źródeł śpiących z otwartymi oczami
Ogrodów wodnych kwiatów wodnych kamieni szlachetnych z wody
Zielonych monarchii
Noc z jadeitu wiruje z wolna wokół własnej osi
 
 
tłum. Krystyna Rodowska

Świt ostateczny

 
Twoje włosy zgubiły się w lesie,
twoje stopy dotykają moich.
Kiedy śpisz, jesteś większa niż noc,
ale twój sen mieści się w tym pokoju.
Jak bardzo jesteśmy w tak skąpym istnieniu!
Ulicą przejeżdża taksówka
z ładunkiem widziadeł.
Rzeka co dokądś płynie,
                                 zawsze
jest w drodze powrotnej.
 
Czy jutro będzie inaczej?
 
 
przełożyła Krystyna Rodowska
 
www.youtube.com/watch?v=GAiceRuLX1I&feature=youtu.…
 
 
 

Wzgórze gwiazdy

                                      dla Marco Antonio i Anny Luisy Montes de Oca
 
To tutaj starożytni przyjmowali ogień
To tutaj ogień stwarzał światy
W południe kamienie pękają jak owoce
Woda unosi powieki
Światłem ocieka naskórek dnia
W kropli ogromnej czas się przegląda i syci sam sobą
Dzień wkracza zdobywczo jak Hiszpan
Narasta szum liści i ptaków
Przeczucie morza lub kobiecości

Dzień brzęczy mi nad głową niczym myśl natrętna
Nad głową świata dzień brzęczy uparcie
Światło rozbiega się na wszystkie strony
Na tarasach śpiewa
W taniec porywa domy
W rześkich dłoniach lekkiego bluszczu
mury się budzą wznoszą swoje wieże
Kamienie zrzucają z siebie suknie
i rozbiera się rzeka i wybiega z łoża
naga bardziej niż woda

I światło obnażone przegląda się w wodzie
bardziej nagiej niż gwiazda
I chleb się rozchyla przelewa się wino
I dzień się trwoni w podległej mu wodzie
Widzieć słyszeć dotykać wąchać smakować myśleć
Wargi lub ziemia lub wiatr pośród żagli
Smak południa prześlizguje się jak muzyka
Wrzawa dnia za rękę prowadzi dziewczynę
I zostawia ją nagą pośrodku

Nikt nie zna jej imienia nie wie po co przyszła
Jak strużka wody obok mnie się pręży
Słońce przystaje aby spojrzeć na nią
Między nogami jej przycichło światło
Oblewają ją spojrzenia me niczym woda
a ona się w nich kąpie bardziej naga niż sama woda
Niczym światło nie ma własnego imienia
Niczym światło zmienia kształty z upływem dnia
 
 
 
przełożyła Krystyna Rodowska
 
 

Źródło

 
 
 
MÓW upuść słowo
Dzień dobry przespałem całą zimę i teraz się budzę
Mów
          Łódź steruje ku światłu
Słowo lekkie na pełnych żaglach
Dzień ma kształt rzeki
Na jej brzegach błyszczą pióra twych pieśni
Słodycz wody w uśpionej trawie
Woda jasna samogłoski pitne
Samogłoski dla ozdoby czoła i stóp
Mów
         Dotknij wierzchołka szczęśliwej pauzy
A potem skrzydła rozpostrzyj i mów bez wytchnienia
Przepływa w powietrzu zapomniana twarz
Przepływasz ty sama na swój wietrzny sposób nad polem kukurydzy
Dzieciństwo z kołczanem strzał swoim bóstwem i drzewem figowym
Zrywa się z uwięzi i przepływa wraz z wieżą i ogrodem
Przepływa przyszłość i przeszłość
Godziny przeżyte i godziny do zabicia
Przepływają błyskawice z jeszcze żywym w dziobie strzępem czasu
Stada komet nurkujących w moim czole
I wypisują twe imię na nagich plecach lustra!
Mów
          Umocz wargi w kamieniu nie do wyczerpania
Zanurz białe ramiona w wodzie brzemiennej w prorocze widzenia

GINIE dzień
W niebie zbitym naprędce
Na śniegu niewidoczne są ślady światła
Ginie dzień
Otwierają się i zamykają drzwi
Ziarno słońca pęka bezszelestnie
Rozpoczyna się dzień
Mgła wywyższa równinę
Człowiek schodzi do rzeki
Odnajdują się razem w twoich oczach
Ciebie także pochłania dzień
Rozbrzmiewający w listowiu światła
W oddali biją dzwony
Każde wołanie jest falą
Każda fala grzebie w sobie na zawsze
Jakiś gest słowo światło przez chmurę
Ty śmiejesz się i czeszesz w roztargnieniu
Dzień zaczyna się u twoich stóp
Włosy ręka biel nie nazywają
Tych włosów tej ręki tej bieli
Widzialne i dotykalne – one są na zewnątrz
Lecz wraz z tym co wewnętrzne i bezimienne
Po omacku szukają się w nas
Stąpają po śladach języka
Wchodzą na most który podsuwa im ten obraz
Prześlizgują się
Między palcami jak światło
Jak ty sama gdy wymykasz mi się z rąk
Splatają się jak twoja dłoń z moją
Dzień zaczyna się w moich słowach
Światło dojrzewa aż stanie się ciałem
Cieniem twojego ciała światłem twego światła
Kolczugą upału skórą twego światła
Dzień zaczyna się w twoich ustach
Dzień zatraca się w naszych oczach
Dzień odsłania się w naszej nocy

PRZESTRZENNE niebo letnie
Zwinne księżycowe o upartym czole
Gwiazdy nagie jak złoto i srebro
Zwierzęta światła w biegu na wezbranym niebie
Chmury o najrozmaitszych kształtach
Wyniosła przestrzeń
                                     Noc rozlana
Jak wino na kamieniu ofiarnym
Jak morze ukorzone gdy pochyla sztandar
Jak zwietrzały smak

SĄ takie ogrody w których wiatr zastyga
By posłuchać sam siebie pośród liści
Ulewy przemawiają głosem tak przejrzystym
Że odsłania się widok miedzy ich słowami
Jaśmin wznosi swą nieskalaną wieżę
Nadbiega słowo migdał
Moje myśli prześlizgują się jak woda
Widzę jak nikną między topolami
W bliźniaczej nocy ktoś kogo ja nie znam
Także je snuje patrzy jak znikają

JAK powój tysiącręki
Jak pożar i jego żarłoczne upierzenie
Jak wiosna która szturmuje czas
Palce muzyki
Szpony muzyki
Płomienny bluszcz muzyki
Pochłania ciała i pochłania dusze
Ciała w gorących tatuażach dźwięków
Jak ciało boga w konstelacjach znaków
Jak ciało nieba całe w gniewnych gwiazdach
Spalone ciała wypalone dusze
Przyszła muzyka i wydarła oczy
(Widzieliśmy tylko błyskawicę
Słyszeliśmy tylko szczęk oręża światła)
Przyszła muzyka i wydarła język
Wielkie usta muzyki pochłonęły ciała
Spalił się cały świat
Spłonęło jego imię imiona którymi się przyozdabiał
Został tylko świdrujący dźwięk w górze
Szklana wieża z gniazdem szklanych ptaków
Ptaków niewidzialnych
Stworzonych z tej samej materii co światło
 
 
 

                                                                                   tłum.Krystyna Rodowska

Dziewczyna

 
Dla Laury Eleny
 
Nazywasz drzewo, dziewczyno.
I drzewo, powoli, rośnie,
wysokie olśnienie,
póki nie zazieleni się nasze spojrzenie.
 
Nazywasz niebo, dziewczyno.
I chmury walczą z wiatrem
i staje się przestrzeń
przezroczystym polem bitewnym.
 
Nazywasz wodę, dziewczyno.
I woda bije, nie wiem gdzie,
lśni na liściach, mówi pośród kamieni
i w wilgotne opary nas przemienia.
 
Nie mówisz nic, dziewczyno.
I żółta fala,
przypływ słońca,
na swojej grzywie nas unosi,
po czterech widnokresach nas rozprasza
i zwraca nas, nietkniętych,
w środek dnia, do nas samych.
 
tłum.Carlos Marrodán

1 2 3 4 5 6 ››