Wiersze - Octavio Paz strona 2

Ponad miłość

 
 
Wszystko nam zagraża:
czas, który na drgające odcinki potnie i oddzieli
tego, kim byłem,
od tego, kim będę,
niczym maczeta żmiję:
na świadomość – prześwity prześcigane,
na spojrzenia – oślepione patrzeniem
na to, w jaki sposób patrzę,
na słowa – rękawiczki zszarzałe, kurz myśli na trawie, wodzie, skórze,
na imiona nasze, które powstają między mną a tobą,
na mury z pustki, których głos żadnej trąby
nie powali.

Nie pomieścimy się
ani w marzeniu, w jego zbiorach spękanych obrazów,
ani w pianie proroczej szaleństwa,
ani w miłości – wojaczce zębów i pazurów.
Poza nami,
na granicy bycia i przebywania,
wabi życie, o ileż prawdziwsze, przyzywa.

Na zewnątrz noc przeciąga się i oddycha,
pełna wielkich liści gorących
i skłóconych zwierciadeł:
walczą o lepsze owoce, szpony, oczy, grzywy liści,
łuki pleców błyszczące,
ciała, co przedzierają się pośród innych ciał.

Połóż się tutaj, na brzegu, gdzie jest tyle piany,
tyle życia, które się trwoni, nieświadome siebie:
ty także należysz do nocy.
Odpręż się i oddychaj pełnią swojej bieli,
niech poczuję twój puls szczodrobliwej gwiazdy,
bądź kielichem, chlebem,
który przechyla szalę w stronę jutrzni,
przerwą krwi, która płynie między czasem
policzalnym a czasem bez miary

przełożyła Krystyna Rodowska

Octavio Paz - *** ( Jak powój tysiącoręki... )

Jak powój tysiącoręki
Jak żar i jego upierzenie żarłoczne
Jmk wiosna w napaści roku
Palce muzyki
Pazury muzyki
Ognisty bluszcz muzyki
Okrywa ciała okrywa dusze
Ciała tatuowane płonącymi dźwiękami
Jak ciało boga ułożone ze znaków
Jak ciało nieba tatuowane gniewnymi gwiazdami
Ciała spalone dusze spalone
Przyszła muzyka i wydarła nam oczy
(Nie widzimy nic oprócz błyskawicy
Nie słyszymy nic oprócz uderzenia świetlistych szpad)
Przyszła muzyka i wydarła nam język
Wielkie usta muzyki pożarły ciała
Spalił się świat
Spłonęło jego imię i imiona które były jego ozdobą
Nie zostało nic tylko dźwięk wysoki
Szklana wieża gdzie gnieżdżą się szklane ptaki
Ptaki niewidzialne
Uczynione z tej samej substancji światła

Octavio Paz - *** ( O świcie to co się rodzi szuka dla siebie wyrazu... )

Dzień otwiera dłoń
Troje chmur
I tych kilka słów

O świcie to co się rodzi szuka dła siebie wyrazu
Na sennych wykrotach iskrzy się blask
Galopują wzgórza brzegiem morza
Słońce wstępuje w ostrogach do wody
Kamień atakuje i rozbija jasność
Morze upiera się i rośnie u stóp widnokręgu
Ziemia jak niewyraźna groźba rzeżby
Świat wznosi czoło jeszcze nagie
Kamień obtoczony gładki dla wyrycia na nim pieśni
Jest początek hymnu jak drzewo
Jest wiatr i urodziwe nazwy w jego szumie

Octavio Paz - Bajka

Wieki ognia i wieki powietrza
Dziecięce lata wody
Od zieleni do słonecznej żółci
Od żółci do czerwieni
Od snu do jawy
Od pragnienia do czynu
był krok zaledwie
stawiany jak w tańcu
Mucha była olbrzymim klejnotem
Upał odpoczywał nad brzegiem stawu
Deszcz był wierzbą z rozwianym włosem
W dolince twej dłoni rosło jakieś drzewo
To drzewo śpiewało wybuchało śmiechem i przepowiadało
Jego proroctwa uskrzydlały przestrzeń
Były zwyczajne cuda zwane też ptakami
Wszystko było wszystkim
Istniało jedyne słowo
ogromne i nieodwracalne
Słowo jak słońce
Pewnego dnia rozprysło się w drobne kawałki
Są to słowa języka który używamy
Fragmenty które nigdy się nie połączą
Zbite lusterka w których świat się przegląda
roztrzaskany

Octavio Paz - Daleki bliźni

Wieczorem jesion
Już chcący mi coś
Powiedzieć - zamilkł

‹‹ 1 2 3 4 5 6 ››