Wiersze - Halina Poświatowska

Halina Poświatowska

poetka
  • Data i miejsce urodzenia: 9 maja 1935, Częstochowa
  • Data i miejsce śmierci: 11 października 1967, Warszawa
  • Narodowosć: polska
Halina Poświatowska - poetka

Urodziła się w Częstochowie jako Halina Myga. Uczyła się w gimnazjum „Nauka i Praca”, a po jego zamknięciu w żeńskim I Liceum Ogólnokształcącym im. Juliusza Słowackiego.

Największy wpływ na jej przyszłe życie i zdrowie wywarły 4 dni podczas wyzwolenia rodzinnego miasta w 1945 roku, kiedy to Halina wraz z rodzicami schronili się w zimnej i wilgotnej piwnicy. Po tym Halina zachorowała, a choroba pozostawiła po sobie nieodwracalne skutki. Bakterie paciorkowca, atakując organizm, spowodowały zapalenie stawów i w konsekwencji powstanie wady serca. Z tego powodu większość swojego życia spędziła w szpitalach i sanatoriach. Tam też poznała swojego przyszłego męża, Adolfa Ryszarda Poświatowskiego, którego poślubiła w Częstochowie 30 kwietnia 1954. Po dwóch latach małżeństwa, w wieku 21 lat została wdową.

W 1958 roku poetka przeszła skomplikowaną operację serca w Stanach Zjednoczonych. Zamiast wrócić bezpośrednio do Polski, Poświatowska, nie zgłaszając tego polskim władzom paszportowym, złożyła wniosek o stypendium na prestiżowym college’u dla bogatych dziewcząt, Smith College w Berkshires w Northampton. Poświatowska uzyskała to stypendium, mimo iż praktycznie wówczas nie znała języka angielskiego. College poetka ukończyła po trzech latach, a następnie powróciła do kraju i zamieszkała w Krakowie. Zdała na IV rok filozofii na Uniwersytecie Jagiellońskim i wprowadziła się do słynnego Domu Literatów na ul. Krupniczej. Z Krakowem związane są ostatnie lata jej życia.

W 1967 stan jej zdrowia był bardzo zły, dlatego podjęto decyzję o kolejnej operacji serca, tym razem w Warszawie, po której osiem dni później, 11 października, zmarła. Grób Haliny Poświatowskiej i jej męża Adolfa znajduje się na cmentarzu św. Rocha w Częstochowie.

Szczęście

mam szczęście!
krzyczą dzieci
chwytając piłkę
z nurtów wody

a ono - na niebie świeci
roześmaine złotem - młode

wyciagnij rękę - zamknij
płonacy krążek w pięści
i głośno - głośno krzyknij
- mam szczęście -

Poprzez uśmiech
do mnie przyjdziesz
przygryzłszy wargi
gdy już spłoniesz
w zielonym ogniu książek

moje ręce
przytulą cię
okrytego
kurzem dróg których nie przeszedłeś

ciemne tajemnice istnień
wypijesz z moich ust

i na moim ramieniu
wyliczysz
ile jest nieskończoność mnożona przez wieczność

liczydłem znakomitym
będą niepoliczone włosy

piersi - złote połowy
ziemi która jest twoim domem
i ulice wszechświatów
po których idziesz lekko
moje nogi przed tobą

tak będziesz zgarniał wiedzę
nieprzebraną zamkniętą
w rytmie mojej tańczącej krwi

Pytanie w pustkę

co powiesz nam
porzuconym żonom
żółta Nefretete
w łóżku faraonów
gięłaś się posłuszna
władczym uściskom
a gdy odchodził
krokiem głuchym
kładłaś drobne pięści w usta
gryzłaś
złota
co powiesz nam
bezdomnym
odartym z wszystkich pragnień
ty - z pałacu
ty - z tronu
nad smutną kolebką
martwego dziecka
zadumana pochmurnie
co powiesz nam
wiecznie mijającym
wieczna?

Wenus

była piękna jak kamień
alabaster
z zielonymi żyłkami
tętniącymi uśpioną krwią

pół setki bogów
na obłoku
klaskało w ręce
gdy szła
chwiejąc się w biodrach

i nawet nie głowa
nie
i nie usta
nabrzmiały południa owoc
piersi - właśnie
piersi miała takie
że tylko stać
i wyć z zachwytu do chmur

były jak bratnie księżyce
odkradzione niebu Saturna
owalne - uniesione w górę
a Hefajstos który w kuźni koniom kopyta kuł
skarżył się że go zdradza
dureń

Wieczny finał

obiecywałam niebo
ale to nieprawda
bo ja cię w piekło powiodę
w czerwień - ból

nie będziemy obchodzić rajskich ogrodów
ani zaglądać przez szpary
jak kwitnie georginia i hiacynt
my - położymy się na ziemi
przed brama czarciego pałacu

zaszeleścimy anielsko
skrzydłami o pociemniałych zgłoskach
zaśpiewamy piosenkę
o ludzkiej prostej miłości

w promyku latarni
świecącej stamtąd
pocałujemy się w usta
szepniemy sobie - dobranoc
zaśniemy

1 2 3 4 40 41 ››