Wiersze - Maria Konopnicka

A jak poszedł król

A jak poszedł król na wojnę,

Grały jemu surmy zbrojne,

Grały jemu surmy złote

Na zwycięstwo, na ochotę...



A jak poszedł Stach na boje,

Zaszumiały jasne zdroje,

Zaszumiało kłosów pole

Na tęsknotę, na niedolę...



A na wojnie świszczą kule,

Lud się wali jako snopy,

A najdzielniej biją króle,

A najgęściej giną chłopy.



Szumią orły chorągwiane,

Skrzypi kędyś krzyż wioskowy...

Stach śmiertelną dostał ranę,

Król na zamek wraca zdrowy...



A jak wjeżdżał w jasne wrota,

Wyszła przeciw zorza złota

I zagrały wszystkie dzwony

Na słoneczne świata strony.



A jak chłopu dół kopali,

Zaszumiały drzewa w dali.

Dzwoniły mu przez dąbrowę

Te dzwoneczki, te liliowe...

Jak szła Wisła do morza

A ta śliczna Wisła

Na Śląsku wytrysła,

Przeleciała kawał świata,

Nim tu do nas przyszła.



Przeleciała Śląsko,

Przeleciała Kraków.

Czerpało z niej magiereczką

Nie mało junaków!



Przeleciała Kraków,

Poszła pod Warszawę,

Rozśpiewała swoim szumem

Każde serce prawie



Spod Warszawy poszła

Pod wysokie Płocko,

Zaświeciła stu gwiazdami

Świętojańską nocką!



A zasię spod Płocka

Pod ten Toruń stary

Złotym żytem i pszenicą

Podniosła galary.



Spod Torunia zasię

Do Gdańska leciała

Otwartymi ramionami

Gdańsko powitała.



I wzięła w ramiona

Wielu ziem przestworza,

Zaszumiała pieśnią życia,

Skoczyła do morza!

Kaliszowi

Dobre słowo, dobrą wieść
Radabym wam, bracia, nieść.
Jak skowronek ponad rolę
Wzlatać, śpiewać lepszą dolę
Lepszą dolę, jasne dnie...
Lecz mam w oku łzę.

U tych znanych stojąc bram
Pozdrowienie daję wam.
Pieśń nadziei, uśmiech błogi
Nieść bym rada w wasze progi,
Wzbudzić w sercach bratni dźwięk....
Lecz mam w piersiach jęk.

Na dzień jeden i na noc
Nieść bym chciała cudu moc.
Zimne duchy zapłomienić,
Żywych porwać, słabych zmienić,
Ziarna jutra siać wśród pól...
Lecz mam w sercu ból.

Ach, niejeden bo już rok,
Zamiast słowa dał nam mrok.
I niejedna pieśń nadziei
Zmilkła, zgłuchła wśród zawiei.
Wśród zawiei srogich burz
Kwiat niejeden zwiądł nam już!

W głuchą ciszę leci głos,
Ni go łąka pełna ros,
Ni waszego zagon żyta
Szumem głosów nie odwita.
Ziemia w ciężkim leży śnie
I nie obudzi się

Gorzką falą płynie czas,
Jedna chwila zbliża nas...
Ledwo dłoń wyciągam zdołam,
Ledwo: Szczęść wam bóg! - zawołam,
Już nas rozniósł wicher zły,
Już zakryły mgły...

Tak tułaczej łodzi bieg
O rodzinny trąci brzeg...
Lecz wśród nocy i wśród ciszy
Nikt żeglarza nie posłyszy,
Gdy pozdrawia ziemię swą
Krzykiem - albo łzą.

Kukułeczka

Po tym ciemnym boru

Kukułeczka kuka,

Z ranka do wieczora

Gniazdka sobie szuka.

Kuku! Kuku!

Gniazdka sobie szuka.



- A ty, kukułeczko,

Co na drzewach siadasz,

Jakie ty nowiny

W lesie rozpowiadasz?

Kuku! Kuku!

W lesie rozpowiadasz?



Leciałam ja w maju

Z ciepłego wyraju,

Zagubiłam w drodze

Ścieżynkę do gaju!

Kuku! Kuku!

Ścieżynkę do gaju!



Zgubiłam ścieżkę

Do gniazdeczka mego,

Teraz latam, teraz kukam,

Ot, już wiesz dlaczego.

Kuku! Kuku!

Ot, już wiesz dlaczego

Memu miastu

Wychowałeś ty mnie, grodzie,
Na swym chlebie, na swej wodzie,
Na tym chlebie z piołunami,
Na tej wodzie z memi łzami.

Wychowałeś ty mnie twardo,
Z myślą smętną, z duszą hardą,
Z carem w piersi, z łzą w źrenicy,
Na zadumie, na tęsknicy.

Nie słowika wykarmiły
Miody twoje i kołacze,
Lecz zazulę u mogiły,
Co pod chmurnem niebem płacze.

Nie wyrosłam tobie kwiatem,
Nie zabłysłam ci, jak gwiazda;
Lecz tułaczo poszłam światem
Z sierocego mego gniazda.

Słałabym ci teraz wieści
Z dalekiego kraju ducha,
Lecz za wiele w nich boleści
I noc wkoło nazbyt głucha!

Szumią fale starej Prosny,
Co rwie brzegi każdej wiosny;
Kipi serce krwią ostatnią
Za tą stroną, za tą bratnią!

W mrokach stoją stare mury,
Nad murami idą chmury;
Ach, daremnie, ach, bez końca
Ja i ty czekamy słońca!

Obesłałabym cię różą.
Białą różą i liliją;
Ale stoję tu pod burzą,
Ale wokół wichry wyją...

Wyją wichry, idą tuczo,
Górą słychać wrzaski krucze,
A tam nisko, tam na dole,
Step mogilny, głuche pole...

Bodaj my się z sobą byli
Nie żegnali na rozstaju!
Ptak, co puści się w zlej chwili,
Nie powraca już z wyraju.

Może jeszcze kiedyś przecie
Przełamię się z tobą chlebem;
Może usnę tak, jak dziecię,
Na twem łonie, pod twem niebem.

Szykujże mi tam gospodę
I dom cichy między swemi;
Na niewielką mą urodę
Dość - ci będzie garści ziemi!

1 2 3 4 14 15 ››