Wiersze - Roberto Fernandez Retamar

Roberto Fernández Retamar

poeta, eseista, krytyk literacki
  • Data i miejsce urodzenia: 9 czerwiec 1930, Havana
  • Narodowosć: kubańska
Roberto Fernández Retamar - poeta, eseista, krytyk literacki

Człowiek

Człowiek zahartowany przez twardą historię
Budzi po nocach w Ha Tinh swoich
współmieszkańców
Krzykami grozy z głębi swych koszmarnych snów.

Człowiek nie jest z kamienia.

Człowiek jest z człowieka.

Do swego królestwa

W krąg ogromnych kamieni, rozrzuconych niczym
ruiny pałacu,
Który nie istniał nigdzie poza spragnionym sercem
dziecka;
W krąg tych głazów skruszonych przez morze,
walczące z drapieżnym, srebrzystym uporem
Z jakim morze, którego tu nie ma, zawsze wykonuje
wszystko,
I na ten brzeg, pełen skał i żwiru, brzeg dumnej
samotności,
Gdzie na pewno przetrwały okruchy wilgotnych
błyskawic,
Snów śnionych nieprzerwanie w ciągu tylu lat,
Wkracza ta cudzoziemka, niemal przeźroczysta,
I chyba nawet nie wie, jak długo tu na nią
czekano,
Że wzywano ją właśnie stąd, spośród mangrowców
oraz konstelacji,
Zaś ona najzwyczajniej wraca do swej ziemi
i swoich wód,
Tak jak królowa z baśni, z których dziecko
ledwie co wyrosło,
Gdy padło łupem dojrzalszych już złudzeń i nieubłaganej
obcości życia,
Wzdłuż brzegu morza, które teraz pragnęłoby złożyć
w całości,
Niczym bukiet przemocy i pian,
U stóp królowej, co wraca do swego królestwa.

Epitafium dla najeźdźcy

Twój pradziadek przemierzał konno Teksas,
Gwałcił śniade Meksykanki i rabował konie,
Aż ożenił się z Mary Stonehill i założył
dom:
Dębowe meble i God Bless our Home.
Twój dziadek wylądował w Santiago de Cuba,
Widział tonącą hiszpańską eskadrę i przywiózł do domu
Opar rumu i mroczną nostalgię Mulatek.
Ojciec twój, człowiek pokoju,
Zatrudniał tylko tuzin gwatemalskich
chłopów.
Wierny swej rodzinie,
Wyruszyłeś na Kubę jesienią 1962.

Dzisiaj służysz za nawóz ceibom.

Jak sokół innych czasów

Ten człowiek wierzył w niebo,
Tak jak bomba wierzy w swój wybuch.
I cóż było z nim począć: pokazano mu świat,
Zdeptano lont,
Mówiono, że nie i już,
Ale ten człowiek płonął wciąż z uporem,
W końcu wybuchnął, rozpękł się w kawałki wielkości słowa
może,
Widziano go, gdy znikał niosąc uśmiech w garści,
Jak sokół innych czasów.

Mówi starzec

- Każdego tygodnia
Śni mi się w ciągu pięciu nocy,
A przecież nie są to sny erotyczne.
Chyba że tego dnia, tamtej nocy, kiedy ją
całowałem.
Teraz już nie nadaję się do tych rzeczy,
Ale co tygodnia
Śni mi się w ciągu pięciu nocy.
To ta, co wypędziła twoją matkę.
Rozumiesz?

- Nie wiem. Może.

1 2 ››