Wiersze - Brian Patten

SCENA Z PRZYJĘCIA

 
Powiedział:
"Zostańmy tutaj
Teraz kiedy pokój opustoszał
I pokamasutrzmy się trochę
Kiedy goście wychodzą
A świt wkrada się
Jak ktoś obcy.
Nie myślmy o tym
Co wiemy
I o tym że pokój wyziębł
Ale uwolnijmy myśli z łańcucha
I pozwólmy pohasać
Dzikim poszarpanym krokodylom miłości".
I tak zrobili
Pośród niedopałków i plam po piwie
A potem on złapał autobus ona pociąg
I jedyną rzeczą jaka ich łączyła
Był deszcz.
 
 
tłum. Andrzej Szuba
 

Ostatni list Małego Johnny

 
Mamo,
dziś wieczór nie wrócę do domu, więc
nie martw się; nie leć z tym zaraz gdzie nie trzeba.
Nie każ suszyć kanałów, nie ma mnie tam,
chcę dalej żyć, nie przeszukuj
lasów, wcale się nie ukrywam, tylko
odszedłem, żeby dać się oznakować.
Nie zostawiaj mi już owsianki;
skończyłem z bezpiecznym życiem.
Nie rozsyłaj mojej fotografii
przebrałem się za mężczyznę
i nie chcę, żeby mnie rozpoznano.
To właśnie mi dogadza;
zdjąłem krótkie spodenki,
włożyłem długie i teraz
ruszam w miasto, więc
nie martw się; nie leć z tym zaraz gdzie nie trzeba.
Wynająłem pokój bez zasłon
i siedzę przy oknie marznąc,
rano słyszałem twój apel przez radio,
twój głos smutny i dziwnie stary…
 
                                                                                   tłumaczenie -  Piotr Sommer

I za cholerę żadnej taksówki

 
                                Bez sensu tak nie wiedzieć, dokąd teraz pójść.
 
 
    Ulice leżą na tobie jak jesienny płaszcz.
    Niektóre domy to kumple, niektórych domów
    Już się nie odwiedza.
    Stare romanse czyhają w bramach, za oknami
    Starzeją się kobiety. Zastój.
 
    Odrzuciłeś morze zaproszeń,
    Nie odbierałeś telefonów, odmawiałeś
    Tym, którzy na ciebie liczyli.
    Jak rozbitek na wyspie, którą sam wymyśliłeś,
    Słałeś sygnały, pragnienia.
 
    Wiesz, że dzisiaj chcesz pójść
    Dokądkolwiek, ale co po takiej wiedzy?
    Nie zabiorą cię tam pociągi,
    Czerwone busy się nie zatrzymają,
    I za cholerę żadnej taksówki.
 
 
                   
 
                                               Tłum.  Jerzy Jarniewicz
 

Wyznanie Małego Johnny

 
Dziś rano w gruncie rzeczy młody i głupi pożyczyłem karabin maszynowy, który mój ojciec chował od czasów wojny, wyszedłem i zlikwidowałem pewną ilość małych nieprzyjaciół. Od tej pory nie wróciłem do domu. Dziś rano chmary policjantów z psami krążą po mieście z moim rysopisem wybitym na twarzach, pytając: „Czy nie widzieliście go? Ma siedem lat. Lubi Psa Pluto, Mocarną Myszkę i Biffo, tego Misia – Może widzieliście go dzisiaj?” Dziś rano siedząc samotnie na obcym boisku mamrocząc do siebie aż do znudzenia machnąłeś się, machnąłeś, obmyślam następny ruch ale nie mogę się ruszyć. Psy wywęszą mnie – mają moje lizaki.
 
Przekład - Piotr Sommer
 
 
www.youtube.com/watch?v=MO2bM4sgE1E&feature=share
 

Tyłeczek w rzecznej kąpieli

 
Deszcz klaszcze
po rzece
padając na nagiej pływaczki
obnażony tyłeczek
woda nie pluśnie nawet w rzece
ach, jaki to ładny tyłeczek.
Spójrz jak wynurza się co chwila
niczym wyspa
różowa wyspa przez wodę płynąca
coś tak młodego i dobrego
w rzece co wypływa z Lyons
nagi tyłeczek wyjątkowy całkiem
bowiem należy do pływaczki którą woda
unosi ku brzegowi przeciwnemu
niż ten na którym stoję.


z tomu „The Mersey Sound. Revised”, 1974
tłum. Tadeusz Sławek