Czasowy bezruch
Cholera,
stanął mi.
Znowu to dziwne uczucie niepokoju, ucisk w brzuchu
świadomość zbliżającego się grzechu, który musi nastąpić.
Stłukę go
rozbiję w pył!
Nie mogę od tego uciec, ewakuować się - tak po prostu myślami
Żadna wskazówka nie wskazuje na więcej, niż to co już wiem
Żadna siła nie jest silniejsza od tej, która najzwyczajniej ogarnia
Datownik zatrzymał się na dzisiejszej dacie
Ani drgnie, i ani myśli drgnąć
Jednakże bez mojej wiedzy nie wydarzy się tutaj nic
Bez namiętnego działania żaden fragment nie odpadnie, nie pęknie, nie pogniecie się
Jest jeszcze szansa na ocalenie
Tylko przyjdź
Tylko go nakręć
jak nikt
więcej.
Droga mleczna
Jedna latarnia
druga latarnia
pusto pod nimi
tylko murzyn z bilbordu
przekonuje białych
że PUMA jest mocniejsza od szczęk krokodylich
trzecia latarnia
czwarta latarnia
już mi się myli
ciepło w tym mieście
otworzę okno by płuca zapylić
nieświeżym powietrzem
jeden samochód
drugi samochód
piąta latarnia
szósta latarnia
miasto to ul
świateł wylęgarnia
siódma i ósma
mają smak śmietankowych lodów
na które ma ochotę murzyn z bilbordu.
Drzwi
Łatwo otwierać drzwi
to takie Nic – nacisnąć klamkę
wejść w nową przestrzeń
wwąchać się
potrafić w niej być
otwarcie – bez zamykania za sobą drzwi
łatwo powiedzieć
że się to wie
jak wyjść
z sytuacji niezręcznych – zręcznie
to takie Nic
byle pamiętać
że nie liczy się – Tylko wejście.
Genesis
Jeden Pan miał plan
uczynił planetę
była sucha, więc napluł na nią
i z jego śliny wyrosły rośliny
wierzę, że i zwierzęta
Później ten Pan
choć nie miał Ziemi żony
spłodził planecie ludzi miliony
dobrych, uczciwych
spokojnych i prawych
tylko, że im się
geny pomieszały
Kto miał być wielki
stał się dziwnie mały
kto odważny
urodził się nieśmiały
Teraz ten Pan
ma na tysiąc lat zajęcie
Wszystko naprawić
I nic więcej.
Obok
Właśnie teraz piszę, coś piszę, sam nie wiem po co piszę, dla kogo, czy dla siebie tylko?... Czuję ten upust, erupcję, wylew wulkaniczny na piersi, brzuch, zlewający się do nóg, do słowa "stopa" począwszy od wyrazu "mózg". Właśnie piszę, o Tobie, o Nas, o Nich, o Nim.
Na moment drętwieję z twarzą rozgrymaszoną, poproszoną o uśmiech do aparatu fotograficznego, mimicznego, komicznego, bezwzględnego. A Ty? Mam nadzieję, że jeszcze śpisz, wtulona w mój bok, z dłonią pod pachą poduszki, ze snem o bałtyckiej plaży ze mną w piasku.
A Oni - rozryczana gawiedź, spotykają się ze sobą obok nas, całują się pod kościołami, śmieją z byle czego i patrzą jakoś tak dziwnie, jakby nie wierzyli w to, że my możemy równie pięknie, a może nawet i bardziej.
A On. milczący jak zwykle, daje o sobie znać, zabijając kolejne istnienia i kolejne powołując do życia. On jeden wie po co piszę, dla kogo, i czy dla siebie tylko. O jeden czyta nawet to: nie zapisane; daje poczucie dochodzenia do doskonałości, deklamując słowo "stopa"; daje poczucie mądrości w rzeczowniku "mózg", zalewa mnie falą nadziei, że śpisz wtulona słodko w mój bok, a ja jestem o bok.