Wiersze - Zbigniew Matyjaszczyk strona 4

Spotkanie przy fontannie

 
W parku obok fontanny
na wyznaczonym miejscu
czekam
 
ze mną drzewo
ta fontanna
i pies szczeka
 
wiewiórki z żołędzi robią wiórki
drapią mnie po plecach
wciskają puszyste kity do rąk
gryzą laskowe moje grzechy
 
zbieraliśmy je razem
pamiętasz? lasek listki
herbaciana koszula z tangiem w zębach
 
przeszedłem sam siebie w popędach by teraz
z drzewem fontanną i psem
czekać aż zajdzie Słońce
do mnie.

Stosunek do śmierci w stosunku ze Śmiercią

Stosunek do śmierci w stosunku ze Śmiercią

 

 

 
Blada, pachniała naftaliną, zbutwiałą szafą, w której
 
wiesza się czas na czas nieużywania.
 
Z policzkami jakby zapadała noc
 
opadła.
 

 
Silne sine wargi przygryzała, malując je gryzmolącym językiem.
 

 
Zardzewiałe sprężynowe łóżko z mosiężnymi kulasami na czarnych kolumnach wyło.
 

 
Leżała na wznak, dając mi znak, abym przed nią uklęknął.
 

 
Krucze włosy powbijane w zagłodzone łono dopuściły dłonie
 
penetrujące w nich namiastki ciepła.
 
Sztywny trup penisa utonął w czeluści – z braku powietrza.
 
Rozciął go na dwoje ruch w tył i przód
 
skalany skazą nieskazitelnie ostrą.
 

 
Próbowałem udobruchać tę śmierć.
 
Świece syczały, obok mamrotał ciśnięty o ścianę cień,
 
za kotarą opluwał szyby deszcz dusz parami pukających o parapet.
 

 
Usiadła okrutnym okrakiem,
 
okryła energiczne zaangażowanie obojętnym prześcieradłem i wykonała
 
dance macabre, aż wyblakłem i stałem się ścianą
 
białą, z oderwanym od istnienia tynkiem i grzybem od wilgoci.
 

 
Wycisnęła ze mnie ciśnienia – nieustającym, wyrafinowanym tańcem i
 
zabłądziła do łazienki.
 
W białej trumnie bulgoczących z bólu bąbelków opłukiwała się,
 
wypychając do pokoju grobową ciszę westchnień.
 

 
Zasnąłem ze splecionymi na brzuchu palcami, oplecionymi różańcem białych
 
ptaków róż.
 

 
Nie każdy może śmierć mieć.
 

 
Może jeszcze wróci?
 
A nuż.
 

Ślady

Przyglądam się dłoni
karnacji
fenomenowi kształtu
włoskom błyszczącym
paznokciom
palcom
Linie papilarne
narysowały się już w łonie
pozostawiły odciski dotyków
których nie dało się urodzić
gdziekolwiek byłem pozostawiłem ślad
zapach na wąchanej róży
odbicie cienia na ścianie
DNA w komórce dziecka
w wyrazach spłodzonych pożądaniem pisania
lepkość nasienia pozostawiłem
w niej
bo mnie
chciała wchłaniać
 

Tajemnice czegoś tam

Schowaj swoje cośtam
i ja schowam swoje cośtam
kiedy je wyjmiemy i dotkniemy sobie kiedyś
obudzimy tym pożądanie
w nas
albo nie chowaj swojego czegośtam
i ja nie będę tego chował
wówczas nie będziemy tego pragnąć
i zniknie w nas powód do grzechu.
Chyba że nie zniknie (?)
kiedy tak ciągle będziemy pokazywać
i dotykać sobie nasze cośtam (?)
chyba że popadniemy w paranoję – obsesję
nieustannej zabawy czymśtam (?).
- Tyle pytań
o takie nieistotne – coś tam.

VII piętro

Na siódmym piętrze

jak w Niebie
o niebo lepiej niż na szóstym
 
z okna widać Ziemię
siedem światów
szczęść i nieszczęść
w siedem i pół tygodnia
które nie przypinają siedmiu wspaniałych tygodni
 
dobre bajki toczą się
za górami
rzekami
 
na moim piętrze
mruczy lodówka
mechanik obudził w niej ostatnie życie
podbił na gwarancji siódmą pieczęć
 
z okna widać wieżę katedry
sięga wyżej niż moje piętro
jakby nade mną było jeszcze jakieś superniebo
optymalny stan błogości
w nieoptymistycznej wizji świata.

‹‹ 1 2 3 4