Wiersze - Halina Poświatowska strona 2

Odkupiona

w jednym ruchu
upadła i objęła krzyż

łagodnie
jakby to była szyja
umarłego

zdumiona
rękę podaje sobie
i prowadzi siebie po śniegu

jest tak biało
że niepodobna zginąć

ja mam pana boga w futrze
kiedy się przeciągam wzdłuż
czuję jego palce
wyprężone na grzbiecie


on - w mięśniach moich nóg
kroczy ciszej
niż okragły księżyc
po przyczajonym niebie


nie płoszymy gałęzi
wiatr
trzepocze nam w pysku,
skrzydłem głupiego wróbla


oblizuję wąs
z ciepłej krwi
zmrużony - spiewam hymn
- o dobrym bogu

Odloty

do kogo będą modlić się wróble
strachu w słomianym kapeluszu
pożeglowałeś z wiatrem
zamieszkałeś w różowej chmurze

porowata porosła
twoja twarz jak rivarz ziemi
pachniała mlekiem i czosnkiem
wyżej - tkwił słomiany kapelusz

ucieczko złodziei
jehowo na zwykłych nogach
tkwiących w butach namokłych
rzucający mannę grochu
w słońcem pieszczone zagony
pożeglowałeś z wiatrem

zapomniałeś o kłosach o chlebie
świegocące płochliwe
śmiało
chwytajmy słomiany kapelusz
żeby nie mógł zamieszkać w niebie

Bądź przy mnie blisko

Bądź przy mnie blisko
bo tylko wtedy
nie jest mi zimno

chłód wieje z przestrzeni

kiedy myślę
jaka ona duża
i jaka ja

to mi trzeba
twoich dwóch ramion zamkniętych
dwóch promieni wszechświata

z tęsknoty pisze się wiersze
z bolesnej
drążącej śpiewny owoc ciała
patrząc na samotne palce
mogę wysnuć pięć poematów
dotykając moich napiętych ust
szepczę
i słowa - rozkołysane rytmem wielkiej wody
plotą się w wiersze
mokre
bardzo słono biegną poprzez twarz

‹‹ 1 2 3 4 5 40 41 ››