Wiersze - Adam Ziemianin strona 16

Z tramwaju

Został im tramwaj
siódemka chyba
tulą się do siebie
na przednim pomoście

Ona nic nie mówi
bo jest szcześliwa
motorniczy wiezie
ich miłość na oślep

Wracają z wykładu z ekonomii
on kwiaty jej kupił
bukiet kaczeńców
w nim parę listków nadziei

Ile jeszcze przejadą przystanków
zanim wysiądą po latach
przed swym mieszkaniem
em trzy lub em cztery

Za ulicą

I

Kiedyś nazywano ją ulicą - Za Ulicą. Było w tym z pewnością sporo nielogiczności, ale i tajemniczości.
- Gdzie idziesz?
- Na ulicę Za Ulicą...
- Jak to możliwe?
- A jednak jakoś możliwe
Choć kto tam wie - może właśnie ulica - Za Ulicą - to była właśnie kraina Poezji.
Potem przechrzczono ją na Ogrodową. Faktycznie miała dużo ogrodów w swym władaniu.
Moja rodzinna ulica. Tu stawiałem pierwsze nieporadne kroki. Tu w rodzinnej willi \"Józefa\" stawiałem pierwsze koślawe litery. Tu wreszcie rodziły się - ale to już znacznie później - moje pierwsze wiersze.
Przy Ogrodowej przeżyłem - można powiedzieć - pierwszy dziecięcy cud. A było to tak. Wysłano mnie do sklepu po chleb. Do dziś pamiętam, że miałem kupić chleb nałęczowski, bo był najlepszy. Ściskałem czule siwy banknot dwudziestozłotowy z wizerunkiem kobiety pracującej, która okutana była w chustkę. Wtedy wydawało mi się, że może ją zęby bolą...
Coś musiało mnie niezwykle zafrapować, bo całkiem zapomniałem o kobiecie pracującej. Gdy ocknąłem się z zachwytu ogrodowego, banknotu już nie miałem. Szukałem go na wszystkie sposoby, lecz na nic się to nie zdało. Wreszcie zrozpaczony, bojąc się bury w domu, padłem na kolana przed Chrystusem ukrzyżowanym przy Ogrodowej i głośno zacząłem się modlić. Zostałem chyba wysłuchany dość szybko, bo mą modlitwę słyszał również pewien obywatel naszej ulicy, który znany był z tego, że często zaglądał do kieliszka, ale rzadko miał pieniądze.

II

- Ile zgubiłeś? - zapytał ochrypłym głosem.
- Dwadzieścia złotych... - wyszeptałem.
- O! To się dobrze składa, bo ja właśnie znalazłem - i wyjął z portfela nowiutki banknot z robotnicą w chustce, która wyglądała, jakby ją zęby bolały.
Domyśliłem się, bo nawet dziecku nie było trudno, że były to jego pieniądze. Nie chciałem więc ich przyjąć, ale siłą mi je wcisnął.
- A pomódl się czasem za mnie - powiedział trochę zmienionym głosem.
Do dziś nie mogę uwierzyć, jak to się stało, że ten człowiek, z sercem - wydawałoby się - z kamienia, tak szlachetnie postąpił.
Pamiętam moją ulicę z kocimi łbami, przez którą płynął strumyk. Była świadkiem pięknych chwil, była też niemym obserwatorem wydarzeń tragicznych i bolesnych. Stąd Niemcy zabrali mego wujka - Adama Buczyńskiego, który nigdy już nie powrócił na Ogrodową. Nawet nie wiadomo, gdzie jest pochowany. Na wieczny spoczynek ulicą tą odchodził twórca \"Józefy\" - dziadek Józef Buczyński. Po nim babcia Anna, moja Matka Maria, a ostatnio - Ojciec Jan Ziemianin.
Cały świat jest ulicą Za Ulicą. Cały świat jest ulicą Ogrodową.
I to jest piękne.

Zamiatająca liście

Czasem na Ogrodową się zapląta
stara kobieta liście zamiatająca

Tu długie jesienne ma utrzymanie
bo właśnie zaczął się liści taniec

Jej kamizelka jest pomarańczowa
odblaskowe światełko - w katalogu Boga

Liście są posłuszne pod jej miotłą
I nawet szumią szczęśliwe - z ochotą

Więc kobieta mruczy na trzy czwarte
a śpiew jej podszyty jest wiatrem:

\"Ostatni - powiedziałeś Panie - będą pierwszymi
Daj mi więc - proszę - wytrzymać choćby do zimy\"

Zawał na Ogrodowej

Moimi pszczołami
- pan mnie rozumie -
Niebo nad Ogrodową
wybrukowane
A jakie pracowite
To trzeba zobaczyć

Czasem taka leci
ciężka od czereśni
I jak tu dla takiej
nie mieć serca

Spokojnie się żyło
Nie to co w mieście
Każdą wolną chwilę
dawałem w pasiekę

Jednak i tam
- pan mnie rozumie -
nie ma wcale raju
Słońce jak miód błyszczało
a mnie ciemno w oczach
I ból taki ostry
jakby wszystkie pszczoły
weszły mi pod żebra

Dobrze że znaleźli
mnie jeszcze żywego
Miodu będzie urodzaj
lecz kto go odbierze?

Zegarmistrz Tymoteusz

Podobno studiował astronomię
ale mu nie wyszło
Czasem jeszcze patrzy w niebo
może bada przyszłość

Do zegarków nie ma ręki
często mu się spóźniają
Wtedy dzwoni do zegarynki
żeby wyjść na cało

Ludzie i tak tu przychodzą
bo jedyny w okolicy
dobrze bowiem mieć zegarmistrza
na swojej ulicy

A on z Zegarynką Kasią
wędruje pod rękę wieczorem
I w chmurach z nią błądzi
bo miał być astronomem

(ale mu nie wyszło).

‹‹ 1 2 13 14 15 16 17 ››