Wiersze - Edward Estlin Cummings strona 6

śmierć jest czymś więcej niż
te sto czy ileś
dźwięków tłumów zapachów ona
ona się spieszy
prześcigając każdą
taksówkę uśmiech czy punkt widzenia

sprzedajemy i nie kupujemy
niczego tak niezbędnego jak
śmierć i w przeciwieństwie do koszul
krawatów spodni
ona jest nie do zdarcia

nie panie szanowny i właśnie dlatego
choć jest naturalne że odkrywca
Ameryki eteru kina
może mieć pretensje do powszechnej doniosłości

dla mnie dla ciebie nie ma nic
takiego co by miało szczególne
znaczenie a więc póki jest

trochę słońca i troszkę
księżyca my wbrew robakom

nienawidzimy śmiejemy się tańczymy shimmy

za piątym
razem poemat
wspomnienia o tobie
zaskakuje mnie refrenem

nierozumnego lata
które odbrzmiewając jak echo
okryło się płaszczem odnowy
moje ciało zwraca się znów

ku
tobie albowiem gwiazdy
przerodziły się we wznioślejsze drzewa a
język liści jest powtórzeniem

ostatecznej doskonałości chwili w której
wschodnia strona świata zasługuje na świt.
wyciągam się jak długi, wdychając
z zamkniętymi oczyma

słodycz ziemi w której ty leżysz

zgłębij marzenia
bo slogan cię pożre inaczej
(drzewa są własnymi korzeniami
a wiatr jest wiatrem)
sercu zaufaj
gdy morza ogień ogarnie
(i żyj miłością
choć gwiazdy pędzą wspak)
czcij przeszłość
lecz przyszłość z radością przyjmij
(do tańca z własną śmiercią pójdź
na waszym weselu)
nie przejmuj się światem
jego łotrami i bohaterami
(bo bóg kocha dziewczyny
i ziemię i dzień jutrzejszy)

Buffalo Bill

"Buffalo Bill..."

Buffalo Bill niech mu
ziemia lekką będzie
           
            jak on dosiadał
                         
                          swego ogiera
                                      
                                       z płynnego srebra
i spadał razdwatrzyczterypięć gołębiedokładnietaksamo
                                                   
                                                    Chryste
jaki to był przystojny mężczyzna
                              
                               i jednego tylko jestem ciekaw
czy lubi pan swoich niebieskookich chłopców
Panie Śmierć
                                

tłum. Artur Międzyrzecki

Dotyk twych palców

Dotyk twych palców zmienia wszystkie rzeczy
w pierwiosnki
czas rozkochany włosy twoje czesze:
tę gładkość, która
mówiśpiewem
(choćby miłość trwała tylko jeden dzień)
śmiało, chodź ze mną w dal pod jasnym niebem.

Twoje najbielsze stopy krucho kroczą
i stale
bawią się w pocałunki twe wilgotne oczy,
pytając dziwną
śpiewną mową
(choćby miłość trwała tylko jeden dzień)
której dziewczynie kwiaty niesiesz znowu?

Być twoimi ustami to rzecz tak mała
i słodka
śmierci, bogatsza jesteś bardziej niżbyś chciała,
jeśli to jedno
złowić umiesz
(choćby miłość trwała tylko jeden dzień)
a życie wcale, niechby trwał ten pocałunek.

‹‹ 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ››