Rwijcie pąki swoich róż póki jeszcze możecie,
bo czas uleci, choć stary swym wiekiem,
kwiat co dzis uśmiechem się ukłoni,
umrze jutro w waszej dłoni...
gdy już bóg się przestanie wtrącać w moje ciało
Z każdego oka drzewo będzie wyrastało
i zakołysze się wśród liści owoc
na którym świat zatańczy purpurowo
Między wargami zamiast dawnej pieśni
wiosna poczęta przez różę się zmieści
i panny co namiętność cierpią jak chorobę
będą kładły tę różę między piersi drobne
Moc moich palców pod warstwami śniegu
Przepłynie w ptaki rwące się do śpiewu
a moja miła pójdzie przez trawy i zioła
i ptasie skrzydła będą dotykać jej czoła
serce zaś moje cały ten czas będzie
Falą która to wzbiera się to w głębinie grzęźnie
tłum.Stanisław Barańczak
gdy węże będą walczyć o prawo pełzania
a słońce zastrajkuje by zarobić więcej
gdy ciernie zaczną róże wstydliwie zasłaniać
i gdy się od starości ubezpieczą tęcze
gdy drozd nie będzie śpiewał przy księżyca blasku
póki puszczyki jego głosu nie ocenią
-a każda fala złoży swój podpis na piasku
bo jeśli nie to władze rozwiążą ocean
gdy dąb będzie upraszał brzozę o koncesję
na rodzenie żołędzi-doliny oskarżą
szczyty gór o wyniosłość-a marzec doniesie
że kwiecień, znany łotr, jest winien sabotażu
wtedy, nieufni dotąd, uwierzymy wreszcie
w niezwykłą niezwierzęcą ludzkość (lecz nie wcześniej)
tłum. Stanisław Barańczak
miłość jest miejscem
& przez granice tego
miejsca przebiega
(cichym i jasnym przejściem)
każde miejsce
tak jest światem
& wewnątrz tego
świata legły
(w przytuleniu bratnim)
wszystkie światy
tłum.Stanisław Barańczak
pocznij człowieka który jeśliby co dostał
rozdarowałby zaraz więcej niźli ma
(jego jesienna zima bywa letnią wiosną
gdy on stojąc wędruje przez zimowy maj)
po którym pamięć (jako że głośny czas niszczy
swoim "jak" ciche "czemu" tej nieśmiertelności)
nie nauczy umysłów nawet najcierpliwszym
niczego (i zbutwiałym belfrom nie da dostrzec
że życie nie dla żywych ma znaleźć reguły)
który w ciemnych początkach ma swój jasny koniec
i mniej będąc samotny niż zimny jest płomień
księżyc z kochanką myli, z przyjaciółmi góry
-wpuść między uda (jeśli umiesz nie uciekać
przed niczym) los, o Świecie, i pocznij człowieka
tłum. Stanisław Barańczak