Wiersze - Władimir Wysocki strona 6

O łyżwiarzu na krótkie dystanse, któremu kazano biec na długich

Dziesięć tysięcy i tylko jeden został bieg.
W tym czasie nasz Bieskudnikow Oleg zadarł nosa.
Jestem chory, na zwolnieniu, nie mam siły - i przepadł
Wtedy trener mi zaproponował: biegnij ty.
Przecież na dystansie długim umrę ja - nawet nie krzyknę:
zdołam przebiec tylko pierwszą rundę i padnę!
Lecz surowo mówi do mnie trener tak Trzeba, Fiedzia!
Najważniejsze, mówi, żeby wola była do zwycięstwa
Wola, wola, ale jeśli braknie sił, wpadłem w pasję:
na dziesięć tysięcy wyrwałem się jak na pięćset metrów i zgasłem
Zawiódł mnie, jak przewidziałem, oddech:
zrobiłem tylko pół okrążenia i upadłem. A szkoda!
I nasz trener, eks- i wicemistrz ORUD-u,
nie pozwolił na stadion wpuszczać mnie- judasz!
Przecież jeszcze wczoraj brałem z nim pół bańki,
dziś mi mówi on: Zmień łyżwy na sanki
Szkoda trenera, wcale nie jest taki zły, no Bóg z nim
Dziś trenuję i zapasy i boks.
Nie mam więcej na swój temat złudzeń.
Wszyscy nagle tak uprzejmi dla mnie są - i trener.

Odpowiem na wszystkie pytania

Odpowiem na wszystkie pytania,
zadowolę waszą ciekawość,
Tak! Mam żonę Francuzkę -
lecz pochodzenia rosyjskiego!

Nie! Nie mam teraz kochanek.
Czy będę miał? Na razie nie mam zamiaru.
Nie piję, mniej więcej około dwóch lat.
Czy znowu zacznę? Nie wiem, nie jestem pewny.

Ależ nie! Nie mieszkam koło Sokoła...
Do Paryża jeszcze się nie przedostałem...
Lecz czemu wciąż chodzicie dookoła -
pytajcie proszę wprost!
Odpowiem na wszystkie pytania -
jak na spowiedzi księdzu!
Na wasze notesy kapie ślina -
pytania pewnie będą o sypialni...
Tak właśnie jest! Spłonił się jak rak
reporter: Czy zdradzał pan żony?
jakby podglądał nas zza zasłony
lub wlazł pod łóżko ze swym magnetofonem.

Teraz przejdę do sedna.
Jeden, który stał w takiej to a takiej piosence?

Odpowiedź: Ezop we mnie nie zmartwychwstał.
W kieszeni nie mam figi - nie podniecaj się!
A co miałem na myśli, to napisałem:
proszę, wywracam kieszeń - przekonaj się!

Okręty

Statki chwilę postoją i znów biorą kurs,
ale zawsze wracają, nawet gdy niepogoda...
A nim minie pół roku -
znów będą tu,
żeby znowu odejść,
żeby znowu odejść na pół roku.

Powracają wszyscy, oprócz najlepszych przyjaciół,
prócz tych najpiękniejszych i najbardziej oddanych kobiet,
Powracają wszyscy, prócz tych najpotrzebniejszych.
Nie wierzę przeznaczeniu,
nie wierzę przeznaczeniu, a sobie jeszcze mniej.

Ale chciałbym uwierzyć, że to nie tak,
że palenie okrętów wyszło z mody.
Oczywiście powrócą - z mnóstwem przyjaciół i marzeń...
Oczywiście zaśpiewam,
oczywiście zaśpiewam - nie minie nawet pół roku.

Ona była czysta jak śnieg zimą

A była czysta jak świeżutki śnieg,



Podziel się Tweetnij Podziel się  



Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować i oceniać teksty
Zaloguj się Nie masz konta?   Zarejestruj się

153 wyświetlenia
przysłano: 5 marca 2010

Ona była w Paryżu

No pewno, już zginąłem - zamknę oczy - widzę.
Na pewno już zginąłem - tchórzę, no a przy tym -
gdzie mi się równać z nią, ona była w Paryżu,
i od wczoraj wiem, że nie tylko w nim.

Jakie pieśni o dalekiej Północy jej śpiewałem!
Myślałem: jeszcze troszkę i będziemy na ty,
ale próżno darłem się o pasie neutralnym -
Nic ją nie obchodzi jaki tam rośnie kwiat.

Śpiewałem jeszcze - myślałem, to jej będzie bliższe -
O liczniku i O tym co wcześniej z nią był...
Cóż ją obchodzę ja: ona była w Paryżu -
Jej osobiście Marcel Marso coś tam plótł.

Rzuciłem swą fabrykę - chociaż nie miałem racji, -
zasiadłem do słowników i byłem pijany tak...
Lecz co jej do tego: ona już jest w Warszawie -
znowu mówimy w różnych językach...

Przyjedzie - powiem jej po polsku: Proszę pani,
weź mnie takim, jakim jestem, nie będę więcej śpiewał...
Lecz cóż obchodzę ją: ona już jest w Iranie -
rozumiem: nigdy nie zdążę za nią ja!

Przecież ona dziś jest tu, a jutro będzie w Oslo.
Och wpadłem, wpadłem w biedę!
Ten, kto był z nią przedtem i ten kto będzie potem, -
niech oni próbują, a ja przeczekam to.

‹‹ 1 2 3 4 5 6 7 8 9 ››