Wiersze - Frank O’Hara strona 3

Moje serce

Nie będę płakał na okrągło
ani się na okrągło śmiał,
nie lubię bardziej jednego "tonu" od drugiego.
Chciałabym mieć bezpośredniość kiepskiego filmu,
nie tylko niekasowego gniota,lecz również
zapowaiadanego z pompą supergiganta.Chcę być
przynajmniej tak żywy jak ten brud. A jeśli
jakiś miłośnik mojego bałaganu powie "To wcale
nie przypomina Franka!",tym lepiej!Czy
noszę tylko ubrania szare i brązowe?
Nie.Do opery wkładam robocze koszule,
często.Chcę chodzić na bosaka,
chcę być ogolony,a moje serce-
nie można polegać na sercu,ale
ta jego lepsza część, moja poezja, jest otwarta.

[1 listopada 1955]
(Przełożył Piotr Sommer)

Pić z tobą Colę

Pić z tobą Colę

to nawet zabawniejsze niż jechać do San Sebastian,Irun,
                                Hendaye,Biarritz,Bayonne
lub dostać mdłości na Travesera de Garcia w Barcelonie
po części dlatego że w pomarańczowej koszuli wyglądasz jak
                               lepszy szczęśliwszy św.Sebastian
po części dlatego że cię kocham, po części dlatego że ty
                                 kochasz jogurt
po części z powodu fluoryzujących pomarańczowych
                                 tulipanów dookoła brzóz
po części z powodu naszych uśmiechów skrywanych przed
                                    ludźmi i posągami
trudno uwierzyć gdy jestem z tobą że może być coś tak
                                    niewzruszonego
tak podniosłego tak nieprzyjemnie skończonego ja posągi
                                    kiedy tuż przed nimi
w ciepłym nowojorskim świetle popołudniowej czwartej
                                    dryfujemy między sobą
w przód i w tył jak drzewo co oddycha przez swoje okkulary
i zdaje się że na wsytawie portretu nie ma ani jednej twarzy
                                    tylko farba
człowiek dziwi się nagle po co u licha ktoś je wszystkie zrobił
                         patrzę
na ciebie i wolałbym patrzeć na ciebie niż na wszystkie
                                   portrety świata
może czasem z wyjątkiem Polskiego Jeźdźca co tak czy owak
                                  jest u Fricka
gdzie dzięki bogu jeszcze nie poszedłeś więc pierwszy raz
                                 będziemy mogli razem pójść
a że poruszasz się tak pięknie z grubsza załatwia nam futuryzm
podobnie w domu nigdy nie myślę o Akcie schodzącym po
                                  schodach ani na
próbie o jednym rysunku Leonarda lub o Michale Aniele co
                                  kiedyś tak mnie rozanielał
i na cóż zdały się impresjonistom ich wszystkie studia jeżeli
                                   nigdy nie zdołali
ustawić sobie właściwego człowieka w pobliżu drzewa gdy
                                    tonęło słońce
czy też takiemu Marino Mariniemu skoro nie wybrał jeźdźca
                                    tak czujnie
jak konia
     wygląda na to że okradziono ich wszystkich z jakiegoś
                               cudownego doświadczenia
     którego ja zmarnować nie myślę, dlatego mówię ci o tym.

[21 kwietnia 1960]

(Przełożył Piotr Sommer)

Poezja

Jedyny sposób żeby zachować spokój
to mieć refleks, więc straszę
cię niezdarnie lub zaskakuję
pchnięciem noża. Modląca się
modliszka zna czas intymniej
ode mnie a mniej się
przejmuje. Świerszczom czas
służy za akompaniament do
niewinnej nerwowości. Zebra
odwraca w biegu bieg wskazówek.
Tego wszystkiego pragnę. Żeby ci
dodać głębi moją szybkością
i zachwytem jakbyś była
logiczna i dowiedziona, a jednak
zachować spokój jakbym był
z tobą oswojony; jakbyś
mnie miała nigdy nie opuścić
i była nieubłaganym
tworem mojego czasu.

[Ann Arbor, styczeń 19951]


przełożył Piotr Sommer

Wiersz

Nagląca kartka w moich drzwiach prosiła: "Zadzwoń do mnie,
zadzwoń, jak tylko wrócisz!" toteż prędko wrzuciłem
kilka mandarynek do podręcznej torby,
rozprostowałem powieki i ramiona, i bez namysłu
ruszyłem w stronę drzwi. Nim doszedłem
do rogu nastała jesień, ach wcale nie chciałem
dać się przystosować ani odurzyć, choć
liście jaśniały mocniej niż trawa na chodniku!
Dziwne, myślałem, że światła palą się tak późno
a drzwi wejściowe są otwarte; wciąż nie śpi o tej
porze, tak świetny gracz w jai-alai jak on? A fe!
i jaki wstyd! Co za żarliwy gospodarz! A on był tam
w przedpokoju, rozpłaszczony na płachcie krwi która
spływała po schodach. Doceniłem to. Niewielu jest
gospodarzy tak gruntownie przygotowanych aby powitać gościa
zaproszonego tylko przypadkowo, i to przed kilkoma miesiącami





tłum. Piotr Sommer

Wiersz

Światło... przejrzystość... poranna sałatka z avocado
po wszystkich okropnościach, które robię jakież to
niezwykłe
zaznać wybaczenia i miłości, nie nawet wybaczenia
bo co się stało to się stało i wybaczenie to nie miłość
a miłość jest miłością nic nigdy sie nie może popsuć
mimo ze to i owo może być irytujące nudne i zbyteczne
(w wyobraźni) ale naprawdę nie dla miłości
chociaż już o przecznicę dalej czujesz oddalenie sama
obecność
zmienia wszystko jak kropla chemii upuszczona na papier
i wszystkie myśli giną w dziwnie spokojnym podnieceniu
niczego nie jestem pewien oprócz tego, i oddech to wzmaga


(tłum. Piotr Sommer)

‹‹ 1 2 3 4 ››