Wiersze - Józef Baran strona 8

Kałuża

 
 
odkryć w mętnej kałuży
oprawionej w leśną dróżkę
(którą tyle razy przejeżdżałeś)
Pałace Blasków
Niebotyczne Maszty Sosen
Zbłękitniałe Dale
to tak jakby znać kogoś
lecz nie znać go wcale
aż raptem zdumieć się obłoczną
perspektywą odbitego
w nim do góry nogami
świata

Kapelusz

 
 
na początku był kapelusz

cyrkowy kapelusz

z którego Bóg

ku własnemu zdumieniu

wyciągnął samego siebie



potem wkładał rękę

do kapelusza

i przez sześć dni z rzędu

wyciągnął Niebo i Ziemię

oraz pięć dowodów

na własne istnienie



z magicznego kapelusza

wyskakiwały planety

jak piłeczki pingpongowe

a Bóg kolejno

jedną za drugą

wprawiał bożymi palcami w wirowanie



Planety rozmnażały się

z zatrważającą szybkością

a On

uwijał się jak w ukropie

w środku wirującego planetarium

uważając aby z palca żadnej nie uronić



tymczasem na widowni

siedzieli już Adam i Ewa

i prawdę mówiąc

nic a nic

własnym oczom

nie wierzyli

Krótka adoracja królewskiej lipy

 
 
cóż mówić o kosmosie

gdy się w lipę wpatrzeć

można się zatracić

karuzela spiętrzonych gałęzi

wirująca szaleńczo

w skołowanej głowie

liść goni liść

a jest ich tyle

trzepotliwe zielone motyle

idealna jedność w wielości

symetria powtarzalności

rozmnażanie się

przez klonowanie

liściastych planet

wiatrem napędzanych

a wszystkie takie same 

i każda taka samotna

amen

Latawiec

 
 
jeszcze coś dopiszę
jeszcze coś skreślę
zanim ten list do Najwyższego
pisany na pergaminie duszy
jak latawiec
w obłoki
wyślę

Letni ogrodowy poranek

 
 
ranek czysty
jak łza
jak dzieciństwo
lub w snach
odchuchane wspomnienie
sprzed lat

w sadzie
westchnienie kukułki
turkot mleczarskiej dwukółki
w szybie uśmiech
przychylnego Nieba

błyszczy rosa na trawie
obietnicą dzień cały
rozciągnięty po błękitu kres
i za -

przystaw drabinkę do dnia
(czubek nieba sam ku ziemi
się przychyli)
i obieraj
chwilę po chwili
jak wisienki
z których każda
się przymili
by ją rwać

tak smakując chwil
z słońce trwaj!

‹‹ 1 2 5 6 7 8 9 10 11 15 16 ››