Do pięknej przeglądającej się w lustrze
nie przywiązuj się tak mocno
do własnego odbicia
odbicia są zmiennymi rybami
w lustrze heraklita
nie traktuj żadnego
zbyt dosłownie
żeby śmierć
nie potraktowała cię na serio
przyjdzie wieczność
wszystko wykpi
Dopóki jeszcze
dopóki jeszcze
nie dotarłeś w sobie
do najdalszych biegunów i planet
dopóki możesz krzyknąć
- eureka
i zawiesić nad odkrytą ameryką
flagę wiersza
dopóki są w tobie
nie zgłębione oceany
nie rozbite atomy
nie rozszczepione na czworo włosy
dopóki możesz wierzyć w siebie
jak w Boga
którego nigdy nie widziałeś i nie zobaczysz
dopóki nie pootwierałeś wszystkich zamkniętych szuflad
i nie stwierdziłeś że są puste
dopóki jeszcze
p o t r a f i s z s i ę w y ł a m a ć
z k a s y p a n c e r n e j r o z s ą d k u
Elegia
wszystko na chwilę
nic na trwałe
o życie moje
życie całe
rozproszone na milion
ślepych puchów topolowych
gnanych o poranku czerwcowym
przemijaniem
czas niczym piaski ruchome
pochłonął wczoraj
ciało ojca
gdzie jest ta miłość
(większa niż śmierć)
której mógłbym się
wszystkimi siłami uczepić
by na nowo
w całość się zesklepić
Jawor, 14 czerwca 1996
Fotografia szkolna
Gdzie okiem sięgnąć czas i czas
jesteśmy czasu milionerami
śmierć nie oceniła jeszcze skrzydłem
tła fotografii
rozrzucamy czas
pełnymi garściami
w kieszeni brzęczy kluczy pęk
do stu nieznanych bram
życie świeci nam prosto w twarz
baśnią z tysiąca i jednej nocy
jest jeszcze świat
i wszystko
dosłownie wszystko
może się zdarzyć
Godzina słoneczna
słońce jak umie najgoręcej
wychwala Najwyższego
nad polaną w puchach obłoków
wylegują się kobiety rubensa
stanęła wieczność w zegarku
i przestała na wskazówkę utykać
tylko pszczoły pracują w lipach
na spitych upałem gospodarzy
wyprzęgnięci z butów
drogi i miasta
po pas zanurzeni w Wolności
zrywamy do dzbana bławatki nieba
gdy pytamy
- która godzina?
ptaka motyla dziką różę
- słoneczna leśna łąkowa
odpowiadają w swoich językach