Wiersze - Józef Baran strona 5

Córki wybierają się w góry

 
 
patrzę na moje córki
jak wybierają się w góry
ładując do plecaków
marzenia o szczytach

jeszcze śnią mi się wierzchołki
lecz już schodzę
cienistym poboczem
mojej Baraniej Góry

poezja ulata
pozostaje gorzki owoc spełnienia
twarda proza do rozgryzienia
na równinach

Czarny kot

pytałem starego człowieka
jak mu przeszło życie
otworzył
na oścież drzwi
po chwili
zawarł
- tak mi przeszło
odrzekł
(do izby
wskoczył z sieni
czarny kot
i usiadł na jego ramieniu)

Czerwieni się jarzębina

 
 
czerwieni się jarzębina
już jesień się zaczyna
słychać gniewną mowę wiatru
za oknami

opadają ciężko z jabłoni
owoce miłości
słońca z ziemią
tłukąc się nocami
po dachówkach

o zimna o daleka
słonecznopaździernikowa
krążąca gdzieś
po nieznanych orbitach

czy możliwe
że niedawno
byłem tak oślepiony
twoją bliskością
że nie widziałem
świata poza tobą


Akersberga, 1995

Dewotki

 
 
bo one ciągle nie wierzyły

że pójdą do nieba



klękały

waliły głową o konfesjonał

obłapiały za nogi

Bogu ducha winnego Pana Jezusa

i opowiadając mu jedne i te same grzechy

aż do znudzenia jedne i te same

żebrały o kawałek raju



pod wieczór

nerwowy kościelny

wyrzucał je za bramę



dopiero wtedy Jezus

mógł rozprostować kości

i dla odprężenia

zagrać z apostołami w karty

Dni jak płonące sztandary Hasiora

dni jak płonące Hasiora sztandary
w podmuchach wiatru żarzą się i trzeszczą

emocje stadionów gorączkowe sprawy
wszystko to tylko wieczności opałem

o zimne ognie złości łzy miłości skry
tych kilka róż uratowanych z płonącego lasu

zwęglonych znaków drukarskich ot cała historia
więc czy warto z zapałem rzeźbić dzień po dniu

płoniemy w brzasku i blasku
pośród nocnej ciszy

skwierczą minuty w zegarku
i gwiazdy na niebie

płoniemy jasnym blaskiem życiodajnym blaskiem
by nie wyziębło wszystko nie stało się martwe

‹‹ 1 2 3 4 5 6 7 8 15 16 ››