Wiersze - Jonasz Kofta strona 25

Źródło

Źródłem byłam
W którym się przejrzałeś
Źródłem
Źródełkiem
Twe spojrzenie obdarzyło mnie ciałem
I twoje zdziwienie wielkie
Zapłakałam nad tym co się stało
A ty zdjąłeś mi z czoła koronę
Źródłem byłam,
Które już wiedziało

Anastazja

Biełaja nocz' nieukojona
Bielą i bólem
Tiomnaja grust' uspokojona
Pistoletową kulą

W Sant Petersburgu w białą noc
Ktoś dziwny idzie ulicą
Lśnią załatyje epolety i biełoje lico
Skłamała mu Pikowa Dama
Od jej piękności ślepł
Przegrał, co kochał: żądzę, pieniądze
I zaraz sobie strzeli w łeb

Anastazja Pietrowna: Ramans

Anastazja Pietrowna, Anastazja
Kto ty jesteś?
Europa czy Azja?
Twoi biełyje ruki
Twoi czornyje głaza
Tak czornyje, czto bolsze nielzia!
Anastazja Pietrowna, Anastazja
Pół na pół wódka i małmazja
Tyś liryka, deliryka w sztok!
Anastazja
Proszę Panią
Odwróć wzrok!

Biełaja nocz' nieukochana
Bólem i bielą
Tiomnaja grust' uspokojona
I lata dzielą
W Sankt Petersburgu w białą noc
Ktoś śmiał się w dorożce na moście
Śmiał się czy płakał, wsio rawno
Wszystko z miłości
A głos to taki gruby miał
I w takie uderzał forte
Że durak jamszczik wydumał:
Wiezu kakowa to czorta!

Anastazja Pietrowna: Ramans

Anastazja Pietrowna, Anastazja

Biełaja nocz' już zakończona
Bielą i bólem
Coś w dur zadrżało, a coś w moll
Urwanym trylem

W Sant Petersburgu białym rankiem
Dziewczyna odsuwa firankę
Gdzieś na Prospekcie tli się coś
Sinoróżowym dymkiem
Zasnął idiota nad ruletą
I piękny sen miał on
Cokolwiek będzie, wszystko nie to
Tak trudno trafić w tamten ton

Anastazja Pietrowna: Ramans

Anastazja Pietrowna, Anastazja
Kto ty jesteś?
Europa czy Azja?
Twoi biełyje ruki
Twoi czornyje głaza
Tak czornyje, czto bolsze nielzia
Anastazja Pietrowna, Anastazja
Pół na pół wódka i małmazja
Tyś liryka, deliryka, trans
Anastazja Pietrowna
Ja praszu Was
Ja praszu Was...

Para kanczit' ramans

A my jak dzieci

Wiosennej burzy zielona grzywa
Horyzont smuży, bruki obmywa
                                    A my naprzeciw
                                    A my naprzeciw
                                   Jak dzieci
Skaleczy serce bolesna drwina
Świat się nie kończy i nie zaczyna
                                    A my naprzeciw
                                    A my naprzeciw
                                   Jak dzieci
Oby nam dane było najwięcej
Otwarte oczy i czułe serce
                                   A my naprzeciw
                                    A my naprzeciw
                                   Jak dzieci
Jest frasobliwa radość istnienia
Kto nie przeżywa świata nie zmienia
                                   A my naprzeciw
                                   A my z nadzieją
                                   A my jak dzieci
                                   Niech nas wyśmieją
                                   My pomachamy do nich z daleka
                                   Zbyt długa droga jeszcze nas czeka

Bez pożegnania

To miało urok tajemnicy
Spojrzenia nas nie zdradził głód
Gdy mnie mijałaś na ulicy
Ja grałem obcość, a ty chłód
 
Może poczułaś się znużona
To w końcu dość banalna gra
Tak łatwo o fałszywe tony
Tylko o jedno czuje żal:
 
Znałem cię przecież i się dziwię
Może się bałeś głośnych scen
Wolałeś głupio i tchórzliwie
Bez pożegnania rozstać się ...
 
Mówiłeś – mamy swoje życia
Zbyt późno już na zmianę ról
I naszą miłość do ukrycia
Po co nam jeszcze cudzy ból
 
Ty ją zdradzałeś, a ja jego
I wiedzieliśmy, ty i ja
Że nie umiemy zmienić tego
Że wiecznie to nie może trwać
 
Znałam cię przecież i się dziwię
Może się bałeś głośnych scen
Wolałeś głupio i tchórzliwie
Bez pożegnania rozstać się
 
O tej miłości, jak była
Wiem wszystko, gdy już za mną jest
Nie powiedziałeś – żegnaj miłaMoże się bałeś moich łez

Być wszędzie

Chciałbym umieć
Być jak wiatr
I rozumieć cały świat
Obok drogi
Słuchać długo
Co mi powie
Szelest traw
Chciałbym odejść
Odejść tam
Gdzie naprawdę będę sam
Nad płynącą wolno strugą
Swoich dni obmyśleć plan
 
Być wszędzie
Gdzie nas nie ma
To temat na poemat
Tam gdzie nas nie ma
Staje czas
Być wszędzie
Gdzie nas nie ma
Tęsknota jest
Jak trema
Wpisuje w schemat
Wolny wiatr
 
Chciałbym umieć
Być jak wiatr
I rozumieć cały świat
Obok drogi
Słuchać długo
Co mi powie
Szelest traw
Nad płynącą wolno strugą
Swoich dni obmyśleć plan
 
Gdzie mnie nie ma
Pójdę tam
Do stracenia wiele mam
Swą bezsenność w wielkim bloku
Szary bezsens swoich spraw
Kiedyś pójdę
Minę próg
Nagie pole
Siana stóg
Uspokoję swój niepokój
Moja drogą
Wiele dróg

‹‹ 1 2 22 23 24 25 26 27 28 29 30 ››