Song o ciszy
Wy mnie słuchacie, a ja
Śpiewam tekst z muzyką
Taka konwencja, taki moment
Więc tak jest
Zaufaliśmy obyczajom i nawykom
Już nie pytamy
Czy w tym wszystkim jakiś sens
A ja zaśpiewać dzisiaj chcę w obronie ciszy
Choć wiem, nie pora, nie miejsce i nie czas
Bo gdy się milczy, milczy, milczy
To apetyt rośnie wilczy
Na poezję
Co być może drzemie w nas
Przecież już dosyć mamy
Huku i jazgotu
Ale gdy cicho, to źle
I głupio nam
Jakby się zepsuł życia niezawodny motor
Coś nie w porządku
Jakbyś był już nie ten sam
Cisza zagłusza, sam już nie wiesz, jaki jesteś
Więc szybko włączasz wszystko, co pod ręką masz
A gdy się milczy, milczy, milczy
To apetyt rośnie wilczy
Na poezję
Co być może drzemie w nas
Gdy kiedyś łomot nagle umrze w dyskotekach
Do siebie nam dalej będzie niż do gwiazd
Zanim coś powiesz tak jak człowiek do człowieka
Cisza zgruchocze i wykrwawi wszystkich nas
Dlatego uczmy się ciszy i milczenia
To siostry myśli, świadomości przednia straż
Bo gdy się milczy, milczy, milczy....
Song o szczęściu wiecznym
Ostatni Ikar wczoraj spadł
Tam za przylądkiem opadł na dno
Spokojnie słońce grzeje świat
Nie ma już takich, którzy pragną
Na białym dnie spoczywa tam
Trąca go ryba czarną płetwą
A on otwarte oczy ma
I jakby się uśmiechał lekko
Szalony, innym spokój kradł
Nie wierzył w szczęście płowych zwierząt
Pod okiem słońca zastygł kwiat
Nastała błogość - martwy sezon
Ostatnia plaża, wieczny sezon
Wszyscy istnieją, wszyscy leżą
Już nic nie grozi z nieba
Na ziemi nic nie trzeba
Najmniejszej skazy na błękicie
Wieczna pogoda
Wieczna błogość
Wieczna zabawa
Wieczne życie
Ostatni Ikar wczoraj spadł
Nakryła go powieka fali
Ulgę mu przyniósł wody chłód
Bo kiedy spadał, to się palił
Podniósł się srebrny pary kłąb
Kiedy uderzył w wodę, krzycząc
Potem się wygładziła toń
Nieobecności płaską ciszą
Wygładził się ostatni ślad
W mózgach wspaniałych płowych zwierząt
Pod okiem słońca zastygł świat
Nastało szczęście - martwy sezon
I tylko ci są wyklęci
Co nie stracili pamięci
Song sprzątaczki
Jak one te ludzie brudzo
To opadajo rence
Jak pracujo brudzo
Jak nocujo brudzo
Jak się nudzo brudzo najwiencej
Jak one te ludzie wstydu nie majo
Że też na mnie oglondać to padło
Po hotelach się gzo, pornografie uprawiajo
Ja wiem wszystko, do mnie idzie każde jedne prześcieradło
Jak one te ludzie, kiedy robio ze sobo koniec
Te ludzie różne nie pomyślo nawet
Tylko żyły sobie ciach! i zadowolone
A to potem wszystko musi być na mokro szorowane
(Na sucho nie pójdzie)
Ja wszystko robie i tera powiem
Że wszystko złe, co na świecie jest
To jest dlatego, że ludzie
Nie sprzontajo po sobie
Jak one te ludzie chco mieć wygodnie
Najbardziej konsumpcyjna jest młodzież
Do tego nawet doszło, że się relaksujo w spodnie
Ja wiem wszystko, do mnie idzie każda jedna odzież
Jak one te ludzie, co chco zrobić lepiej
Nie pomyślo nawet, ile przy tym się nabrudzi
Tylko w ksinżkach czytajo, bide taki klepie
Ja tam wogle nie rozumiem takich ludzi
Ja jestem człowiek i tera powiem
Że wszystko złe, co na świecie jest
To jest dtatego, że ludzie
Nie sprzontajo po sobie
Ja też jestem człowiek i tera powiem
A róbżesz rewolucje jeden z drugim, rób
Tylko potem
Posprzontaj po sobie
Spacer w wielkim mieście
Jest godzina w wielkim mieści
Nocy zmięta bibułka
Wala się po krawężnikach
W zapyziałych zaułkach
Jest godzina w wielkim mieście
Rozcieńczona światłem
Kiedy żyje się niechętnie
Gdy umiera się najłatwiej
Mój stary upiór o tej porze
Szczecina ma na pysku siną
Nikotynowy żółty bożek
Schowany w fiolkę z antygrypiną
Miła, zabrano nam horyzont
I wyleczono nas z błękitu
Pójdziemy, skąd powiało bryzą
Po wąskim, szarym moście świtu
Na drugi brzeg, gdzie serce stanie
Gdzie nie ma przedrzeźniania znaczeń
Miła, nie pytaj mnie, jak żyć
Bo tylko świt
Bo tylko spacer
Śpiew ocalenia
Spojrzałam słońcu w oczy płowe
Do bólu mnie olśniło
Odjęła mi człowieczą mowę
Okrutna życia miłość
Milczenie - stukamiennym murem
Od światła dzieli ciemność..
Podziel się ze mną swoim bólem
Podziel się ze mną
Taka jest wieczna rzeczy kolej
Od śmierci chroni pieśń
Wszystko co piękne musi boleć
Chociaż tak trudno to znieść
Kwiat podeptany podnieść najczulej
Pieszczotą niedaremną...
Podziel się ze mną swoim bólem
Podziel się ze mną
Dwie dłonie - dziesięcioro palcy
Splecionych przeciw nienawiści
Radości nie dla wszystkich starczy
I będzie na tej ziemi święto
I będzie wesele
Podziel się ze mną swoim bólem
A ja się z tobą swoim podzielę
Taka jest wieczna rzeczy kolej
Od śmierci chroni pieśń
Wszystko co dobre musi boleć...
Ale tak trudno to znieść
Umarłej róży skrzepłą purpurę
Podnieść, ocalić...
Podziel się z nami swoim bólem
Podziel się z nami
Gdy masz bezludnej ciszy ulec
Ona najbardziej rani
Podziel się z nami swoim bólem
Podziel się z nami
Przez oceanu ruchome płaszczyzny
Przez głodu czarne płomienie
Nieś dumnie współistnienia blizny
Nieś dumnie swoje cierpienie
Przez piękno, rozpacz świata, które
Zabija, gdy jesteśmy sami
Podziel się z nami swoim bólem
Podziel się z nami