Pożegnalny wieczór
Ściemniałą twarz ma księżyc dziś
Jak porzucony amant
Wie - że noc każdą zmieni myśl
W długi, bezsenny melodramat
Muzyka chora boli nas
Powtarza jedną frazę
Ten jeden raz, ostatni raz
Będziemy jeszcze, jeszcze razem
Jest wieczór
I już kończy się
W szantanie przy bulwarze
Na taras upadł długi cień
I zmierzch kontury maże
Tak trudno
Nam powiedzieć - dość
I inną miłość przeczuć
Jest cisza, jako trzeci gość
W nasz pożegnalny wieczór
Dziękuję ci za wszystko to
Tragiczne i zabawne
Co nam kazało
Ściszać głos
I mówić sobie prawdę
Albo nie mówić sobie nic
W południa najleniwsze
Dziękuję ci za wszystkie dni
Od innych dni szczęśliwsze
Dziękuję ci, napijmy się
Za wszystko, co cię spotka
Aby zły los ominął cię
I menancholii otchłań
Już nie zazdroszczę wcale tej
Która na ciebie czeka
Napijmy się, będzie nam lżej
Spójrz - wino się uśmiecha
Rozumiem
Ja nie jestem tą
Potrzebną nade wszystko
Wiem
Ona czeka
Niech poczeka
Koniec wieczoru blisko
Rozumiem
Zdajesz się na wiatr
Do nowych portów płyniesz
Napijmy się do dna
Do dna
Niczemu nikt nie winien
Tak trudno nam powiedzieć - dość
I inną miłość przeczuć
Jest cisza jako trzeci gość
W nasz pożegnalny wieczór
Przerwa
Trzaskając dziobem bez przestanku
Bo przerwy ze swych mów wyplenił
Demostenes w słuchaczach manko
Odliczył z szkodą dla idei
Tak mówią stare nam kroniki
Że swej wymowy bezcenne perły
Przesławne, słuszne filipiki
Rzucał na wiatr nie robiąc przerwy
Po to jest przerwa
Aby coś przerwać
Przekąsić, zagryźć, przepłukać gardło
Wyjść na osobność, zmienić onuce
Z uwagą - ja tu jeszcze wrócę
Nie tracąc rajcu ani werwy
Trudno cokolwiek robić bez przerwy
Był jeden taki co próbował
Włoch, brunet - Jakub Casanova
Co stało w jego pamiętnikach
A księgę skrobnął on niemałą
Z kuluarowych plotek wynika
W rzeczywistości nie zawsze stało
Po to jest przerwa
Aby coś przerwać
Nabrać oddechu, odprężyć mięśnie
Rzekł Napoleon idąc do wu-ce
Żołnierze! Ja tu jeszcze wrócę
Przydrożny rów
Wzdłuż wielkich dróg
Zwykle biegnie rów
Gdy zmylisz szlak
Podziękujesz mu
Wokół nas miejsca coraz mniej
Ale zawsze przygarnie cię
Przydrożny rów
Zatrzymaj się
Zamień kilka słów
Skąd idziesz, gdzie?
Usiądź tu i mów
Pachną zielska, miękka jest darń
Dużo ciepła dla ciebie ma
Przydrożny rów
Noc przyszła już
Księżyc wchodzi w nów
Użyczy snu
Obok drogi rów
Kiedy znuży przestrzeń i pęd
Będziesz wiedział, jaki ma sens
Przydrożny rów
Siedzimy tak
Obok \"wielkich dróg
Na drogach ruch
Nieśmiertelny kurz
Słońce pada prosto na twarz
Dobre miejsce na ziemi masz
Przydrożny rów
Przypadek
Największym artystą
Jest przypadek
Gdy rzeczywistość
Bije cię w zadek
Nim wyobraźnia się w formę
Przyoblecze
Widzisz wyraźnie
Jak mało wiesz człowiecze
Fakt taki stworzy
Nie dzieło czy eksponat
Bo sztuka może
Psu wypaść spod ogona
Gdy biorą w łeb
Teorie twe najrzadsze
Nie wściekaj się
Że życie jest bogatsze
Zarozumialcze
Najprostszą dam ci radę:
Największym artystą
Codziennym artystą
Złośliwym artystą
Jest przypadek
Ktoś rozlał atrament
To bukiet czarnych róż
Ta na suficie plama
To mapa ciepłych mórz
Na pianę piwa
Opada gradem
Kwiat z kasztanowca
Koło budki
Wielkim artystą jest przypadek
Człowiek artystą jest malutkim
Twoje paletko zrudziałe
W jesień tak późny las
Za oknem tańczy gałąź
Wachlarz dalekich gwiazd
Twoja dziewczyna
Ma usta blade
Jak Primavera
Boticellego
Wielkim artystą jest przypadek
Każe prawdziwym powstać piegom
Zarozumialcze
Najprostszą dam ci radę:
Największym artystą
Codziennym artystą
Złośliwym artystą
Jest przypadek
Rachunek aptekarski
Kochałem kiedyś kobietę
A reszta massa tabulettae
Wypiłem z przyjacielem setę
A reszta massa tabulettae
Fausta napisał J. W. Goethe
A reszta massa tabulettae
Raz bunt podniosłem jako petent
A reszta massa tabulettae
Minutę czułem w sobie poetę
A reszta massa tabulettae
Kiedy przepływać będę Letę
Zostawię massa tabulettae
Nie ja ostatni i nie pierwszy
Może tych kilka wierszy...?