Wiersze - Halina Poświatowska strona 28

z takich nitek jest uplątane ciało
zachwyt i ból zachwyt i ból
 
widziałam go wyciosanego w drzewie
widziałam go w chmurze
widziałam w płomieniu
 
i wszędzie pulsował moim tętnem
oddychał przezroczystą zjawą moich płuc
 
jestem kościołem
ach jestem niewątpliwie gotyckim kościołem
z tym smukłym krwiobiegiem
w deszczu
 
uniesiona nad sobą
spragnionymi ustami
piję przestrzeń

z żywych bolesnych gałęzi
uplecione ciało mojego ogrodu
płacze po nocach
przywołując puszystość ptasich skrzydeł
twarz księżyca zmokła wśród liści
zagląda w gniazda pełne nieobecności
zielone palce drgają
zaciśnięte na gardle wiatru
świt
po biało - czarnych klawiszach
tańczą widzące palce
oddechem mówię - witaj
ręką dotykam ust
uśmiechem - kształt widomy
wydobywam na jawę koloru
i najpiękniejszym we krwi
piszę - ja

za trzy dni poblednie dzień
zniknie ślad
 
czemu mówię o tym
dlaczego przypominam
o kruchości mojego ciałą
o upływie czasu
o przenikaniu ziarenek piasku
o nabrzmiewaniu stóp
 
tyle razy
obchodziłam zarosłe trawą groby
ja byłam na zewnątrz
oni - tam
nie mogłam z nimi mówić
inaczej
jak poprzez napis
byłam wdzieczna
spłowiałym fotografiom
 
i nie mogłam nie mogłam sobie wyobrazić
 
ten pierworodny błąd
każdy z nas musi odkupić sam

zadźwięczał prostokąt pokoju
kąty nachyliły się ku sobie
aby objąć twoją głowę
senną z zamyślenia
 
tak kocham twoje usta
kiedy milczysz
 
ciepła wiedza
zamieszkała wnętrze twoich dłoni
rozpostarte gałęzi palce
 
kiedy milczysz -
 
po twoich ścianach
pełzają pająki cieni
każdy włos żyje osobno
w purpurowym świetle
 
zgarniam cienie
szybką łakomą dłonią
i jak usta
do ust twoich
 
tak kocham
gdy nie nazywasz imieniem
nic

zamknięta
w biegłości moich palców
czym jestem i czym jest
moja miłość ku tobie
 
zanurzone we włosach twoich
moje palce czy wiedzą
o własnej umiejętności
 
i czy to świadomość pieszczoty
powoduje wzrost
wątłych łodyg trawy

‹‹ 1 2 25 26 27 28 29 30 31 40 41 ››