Wiersze - Halina Poświatowska strona 21

oślepłam odkąd jej nie ma
nie widzę światła
ona była moim wszystkim
córka - słońce
córka - gwiazda
śpiew ptaków
jest trenem żałobnym
grabarzami - korzenie kwiatu

zasadziłam jeden
który zapachem
przypomina
o jej nieobecności

jestem biedną kobietą
matką - garści piachu


(Dzień dzisiejszy, 1963)

pisali fiołkiem i pokrzywą
zapachem gorzkim
upływającego życia
mówili: przyjdź
nie przyszedł
 
wychodzili przed wymyty próg
przysłaniali oczy
powietrze było pełne
bocianich skrzydeł
powrotów
 
w południe rozsuwali żółte kłosy
wypatrywali pośród przepiórczych gniazd
każdy mak
miał w rozgiętych płatkach
niecierpliwość
 
potem - podnosili głowy
i liście
podzwaniające śmiercią
opadały
na wyczekujące oczy
 
śnieg przysypał najlżejszy ślad
czekali
dokąd sznureczek dni
nie zawiązał się łądnie
w pętlę
na której można nie żyć

Pokornie Cię Kocham...



pokornie cię kocham
widzisz
nawet łokieć swój kocham
bo raz był twoją własnością

widocznie tak można
z najprawdziwszym mieniem
rozstać się
i nie patrząc wstecz odejść

widocznie można
pośrodku chłodnej ziemi
zostać

postawiłam sobie wielki czarny krzyż
i spłonęłam w ogniu miłości
 
na próżno Bizancjum
załamywało wiotkie palce
 
aureole męczenników toczyły się po niebie
 
ziemię oświetlił płomień
ludzie badawczo
patrzyli w stronę gwiazdy Wenus
 
zdawało im się że rozumieją

powiedziałam mojej duszy zostań
ten pokój jest ładny
cztery ściany
podłoga: pudło skrzypiec
dostojne (zamknięte) drzwi
 
uparcie i bezsensownie
obiegała ziemię
jak wielka ważka
albo jak odrzutowiec
 
spytałam
ile jest sensu
w geometrii zdarzeń
w ruchu po kole
 
mijając mnie
spytała
a ile we mnie?

‹‹ 1 2 18 19 20 21 22 23 24 40 41 ››