oślepłam odkąd jej nie ma
nie widzę światła
ona była moim wszystkim
córka - słońce
córka - gwiazda
śpiew ptaków
jest trenem żałobnym
grabarzami - korzenie kwiatu
zasadziłam jeden
który zapachem
przypomina
o jej nieobecności
jestem biedną kobietą
matką - garści piachu
(Dzień dzisiejszy, 1963)
pisali fiołkiem i pokrzywą
zapachem gorzkim
upływającego życia
mówili: przyjdź
nie przyszedł
wychodzili przed wymyty próg
przysłaniali oczy
powietrze było pełne
bocianich skrzydeł
powrotów
w południe rozsuwali żółte kłosy
wypatrywali pośród przepiórczych gniazd
każdy mak
miał w rozgiętych płatkach
niecierpliwość
potem - podnosili głowy
i liście
podzwaniające śmiercią
opadały
na wyczekujące oczy
śnieg przysypał najlżejszy ślad
czekali
dokąd sznureczek dni
nie zawiązał się łądnie
w pętlę
na której można nie żyć
Pokornie Cię Kocham...
pokornie cię kocham
widzisz
nawet łokieć swój kocham
bo raz był twoją własnością
widocznie tak można
z najprawdziwszym mieniem
rozstać się
i nie patrząc wstecz odejść
widocznie można
pośrodku chłodnej ziemi
zostać
postawiłam sobie wielki czarny krzyż
i spłonęłam w ogniu miłości
na próżno Bizancjum
załamywało wiotkie palce
aureole męczenników toczyły się po niebie
ziemię oświetlił płomień
ludzie badawczo
patrzyli w stronę gwiazdy Wenus
zdawało im się że rozumieją
powiedziałam mojej duszy zostań
ten pokój jest ładny
cztery ściany
podłoga: pudło skrzypiec
dostojne (zamknięte) drzwi
uparcie i bezsensownie
obiegała ziemię
jak wielka ważka
albo jak odrzutowiec
spytałam
ile jest sensu
w geometrii zdarzeń
w ruchu po kole
mijając mnie
spytała
a ile we mnie?