Wiersze - Halina Poświatowska strona 10

gdzie cię znajdę
w liściu
muszli nie zgiętej
pełnej zielonego nabrzmiałego życia
w prostych gałęziach bzu
który przekwitł
zmierzch zarzucił
fioletową chustkę
na dzień bez ciebie
jak na nagość
pod nią
pulsują moje piersi
ziemia
spragniona wieczornego dżdżu

gdzie są wąskie skrzydła jaskółek
a szerokie motyli
a wietrzne
pająków bezskrzydłych
zawieszonych na promieniu słońca
gdzie jest ziemia
złota - okrągła
uciekła spod nóg
ziemia
którą trzeba całować jak usta chłopca
ciepła
której w bolesne uszy pokrzyw
trzeba wszeptać
namiętną ciemną miłość
do końca 

Halina Poświatowska to jest podobno człowiek
i podobno ma umrzeć jak wielu przed nią ludzi
Halina Poświatowska właśnie teraz się trudzi
nad własnym umieraniem
ona jeszcze nie wierzy ale już podejrzewa
i kiedy w sen zaglębia lewą rękę to w prawej
zaciska mocno gwiazdę - strzępek żywego nieba
i światłem poprzez ciemność krwawi
potem gaśnie za sobą wlokąc warkocz różowy
ciemniejący na wietrze nocy groźnej i chłodnej
Halina Poświatowska - te trochę garderoby
i te ręce - i usta co nie są już głodne

i nagle twoje ręce
dwie grzędy fiołków
w ugorze mojej myśli

czas skostniały
dziwi się
odrzuconej skibie

twój uśmiech nade mną
słońcem kwietniowym
wzeszedł

zielono
naprzeciw ciebie
idę

ile lat mają twoje ręce
sękate drzewa
są wiosną
kiedy dotykają moich włosów
 
poprzez kruchość jesieni
przebija
zapach zbudzonych kłączy
szept ziemi
 
pośrodku suchych palców
tańczy kwietniowy wiatr
gnę
moją zieloną szyję
 
głębiej - ostre pragnienie
przywrzeć
skórą ciepłą
do twoich rąk

‹‹ 1 2 7 8 9 10 11 12 13 40 41 ››