Wiersze - Halina Poświatowska strona 7

Boże mój zmiłuj się nade mną
czemu stworzyłeś mnie na niepodobieństwo
twardych kamieni
 
pełna jestem twoich tajemnic
wodę zamieniam w wino pragnienia
wino - zamieniam w płomień krwi
 
Boże mojego bólu
atłasowym oddechem wymość
puste gniazdo mojego serca
 
lekko - żeby nie pognieść skrzydeł
tchnij we mnie ptaka
o głosie srebrnym z tkliwości

brunatna pszczoło
gdy moje usta
rozsypią się doskonale
w kurz osnuwający słońce
nie usiądziesz na dłoni
nie ukąsisz
 
ból jest pojęciem bezkresnym
jak ciemność
rudawy cień latarni
po zamkniętych powiekach przemknął
 
jutro
gdy moje usta
wiatr poniesie
srebro rozchwiane
nie będzie istniał
ani świerk
ani żółty jaskier
ani przydrożny kamień
 
tylko ludzie
chwilę postoją
zrobią znak ręką
że już że koniec
zgaszą słońce
zgarną rudą pszczołę
trawy - kamień
odejdą

byłeś dla mnie tylko czworokątem papieru
lecz moje serce ma właśnie taki kształt

byłeś więc moim sercem
i ten sam pospieszny rytm ożywiał papier
powiększał do rozmiaru drzewa
twoje słowa były liśćmi
a smutek mój wiatrem

twoje słowa jaśniały kolorem
od moich oczu
i od moich ust chciwie chwytających słowa
i od dłoni
którymi rozrywałam koperty tak delikatnie
jak gdybym na włókna
rozrywała twoje bijące serce

upłynęły dwa lata
mój krzyk przysypał biały śnieg gęsiego pierza
biały krzyk gęsiego pierza poplamiony czerwienią
pociemniał zapach
i tylko drzewo -
pamięć rośnie zaborczą zielenią

I want to write about you
with your name to prop the crooked fence
the frozen cherry tree
about your lips
to form curved stanzas
about your lashes to lie that they're dark
I want
to weave my fingers through your hair
find a nook in your throat
where with a muffled whisper
the heart defies the lips
I want
to mix your name
with stars with blood
to be inside you
not to be with you
to vanish
like a raindrop soaked into night

chciałabym cię zobaczyć raz jeszcze
raz jeszcze
przed wieczorem
 
chciałabym przeżyć jeszcze jedno
lub nawet dwa życia
żeby móc cię zobaczyć
 
i tamten ból
który mnie wyniósł
na rozżarzony piasek
 
i tamten deszcz
kwietniowej niepogody
 
i ją zdyszaną
podążającą wiernie
wszystkimi moimi śladami
 
odwracając głowę na zakrętach
krzyczę
żeby nie śmiała przyjść bez ciebie
 
wiersze z rękopisów 1966

‹‹ 1 2 4 5 6 7 8 9 10 40 41 ››