czym jest śmierć
odchodzeniem od wiatru
od chłodnego dotyku prześcieradła
od zapachu żółtych ścian
od uważnego spojrzenia
twoich oczu
które badają oddech
gdy delikatnie rodzi się w głębi
płuc
potem przez cienkie arterie szyi
na wargi
obłoczek -
przesłaniający słońce
niebieską mgłą
uleciał
i oczy twoje - powoli
jak zgubiony okręt
opadły na dno
dlaczego nie drzewem
drzewo o krwiobiegu złotym
tak samo pnie się wzwyż
zachłannie rośnie
dojrzewa
w skupieniu
w nagrzane słońcem południe
rodzi
jesienią
odrzuca pamięć lata
porywczym rękom wiatru
oddając liści sierść
ekshibicjonizm drzewa
i doskonała pod mym łokciem
kiedy piszę - śmierć
do widzenia twoim siwym włosom
oczom - przewidującym zmierzch
który ukoi życie
do widzenia twoim krzywym palcom
zagiętym wokół żółtej świeczki
podobno jakieś łzy
opadły na zwiędłe policzki
i ktoś zanucił "hosanna"
powiedziałaś: jutro
będę posępnym trupem
oddacie mnie ziemi
życie uciekło miękko
w filcowych trepkach
noc - nie płakała
przyszła
poprzez rozstawione palce
widzę ją - zimną
drzemie
w moim żywym ciele
śpi
w twoim żywym ciele
a ktoś zanucił "hosanna"
doba jest taka długa
jeśli nie będę umierać kilka razy
na dobę
czym wypełnię czas
mam go pełne ręce
i pełne włosy
to jest żmudna praca pająków
sieć
a gdy odchodzi
zostaję zupełnie lekka
jak okruch ziemi
której odjęto myśl
frunął okręt
na horyzoncie pozostały
twoje dłonie uniesione białe
bądź zdrowy
bądź zdrowy
jeśli kiedy powrócę lecąc za okrętem
to tylko jak ptak
żeby na skale usiąść
zamyślić się
nie do ciebie powrócę
do skały
będą świeciły
moje białe kości
odpływającym okrętom