świat jest taki mały
świat ma tylko dwa piętra
na wyższym jesteś ty
obok stoi wieczność
ciemna
mozolnie po schodach
idę w długiej koszuli
ocieram usta
ciepłą wilgotną ręką
zakrywam usta
za mną
idzie wieczność
obydwie
stajemy pod twoimi drzwiami
z czołem opartym
bezgłose
jak rozpięty na strunie krzyk
łapczywie chwytamy oddech
liczymy raz... dwa... trzy...
świat ma tylko dwa piętra
tylko dwa
nieduże
z krążącymi gwiazdami świat
-------------------------------
dlaczego tak trudno umrzeć?
świętemu Erazmowi rozpięto ręce
każde ścięgno podciągnięto do granicy bólu
ciało
najpiękniejsze z narzędzi tortur
krzyżuje świętego Erazma
dla ciebie
tańczącego na sznurku
wiecznych tęsknot
moja miłość jest kruchym choinkowym cackiem
w którym moje twarze fałszywe oglądasz
zmniejszone nagle wypukłe
święty Erazmie
męczenniku krzyża
daj mi lustro
czyste płaskie
żebym zobaczyła
najprawdziwszą twarz moją
tak bardzo cię kocham
mówiłam o tym wodzie
która biegła
po ostrym żwirze
mówiłam o tym
promieniom słońca
to harfa grała
pod moim oddechem
muzyka
owijała ziemię
jak warstwa powietrza
i moje płuca
śpiewały
tak bardzo cię kocham
ziemia pocięta
złoto błękitnie złoto
i nagła czerwień
jak arteria która pękła
wypływająca krew
ziemia
tak bardzo cię kocham
położyłam usta na korze
chropowata kora
odpowiedziała pieszczotą
pisklęta ptasie
zakrzyczały w gniazdach
tak bardzo się kocham
cienie
ostre cienie
ulice miast puste
gwiazdy śpiewają
tak bardzo tak bardzo cię kocham
tak wiele serc ku tobie biegnie
że mógłbyś być
i najszczodrzej
słońcem pozłocić moją nędzę
spójrz - znowu się do ciebie modlę
o tkliwość
potężny
kto jeszcze tak w ciebie uwierzy
komu jeszcze będziesz tak potrzebny
jak mnie
najuboższy
odarty ze świetności jak styczniowe drzewo
płonący ze wstydu
w brunatnym ciele pnia
wysłuchaj
proszę o tkliwość
spuść na mnie łask krople słone
ręce rozrzutne
i ciepło warg
te słowa istniały zawsze
w otwartym uśmiechu słonecznika
w ciemnym skrzydle wrony
i jeszcze we framudze przymkniętych drzwi
nawet gdy drzwi nie było
istniały
w gałęziach prostego drzewa
a ty chcesz
żebym je miała na własność
żebym była
skrzydłem wrony brzozą i latem
chcesz
żebym dźwięczała
brzękiem uli otwartych na słońce
głupcze
ja nie mam tych słów
pożyczam
od wiatru od pszczół i od słońca