Wiersze - Charles Bukowski strona 9

Jęki i lamenty

jęki i lamenty
 
 
 
pisze: będziesz
jęczeć i lamen-
tować w swoich wierszach
bo dałam dupy
tym 2 facetom w zeszłym tygodniu.
znam cię.
dalej pisze, ze
mój sejsmograf mnie nie zawiódł –
właśnie dała
trzeciemu
wie jednak, ze nie chce
wiedzieć komu, dlaczego
ani w jaki sposób, kończy
list: „całuje Cię, kochanie”.
 
 
znowu tryumfują
szczury i karaluchy.
już tu jest
z gruda w
ustach, śpiewa
stare piosenki miłosne.
pod oknami
jęk
pod drzwiami
lament.

Karabiny maszynowe wieże i fabryczne zegary

czuję się okpiony przez cymbałów
jak gdyby życie było własnością
małych ludzi
z ich szczęściem i startem życiowym,
siedzę w zimnie
i zastanawiam się nad fioletowymi kwiatkami
przy płocie
podczas gdy inni
odkładają złoto
czyszczą cadillaki
oprowadzają swoje damy,
myślę o liściach palmy
kamieniach nagrobnych
i dobrodziejstwie
snu jak kokon;
nie chciałbym
być jaszczurką
nie chciałbym
prażyć się w słońcu
ale to chyba lepsze
niż być stworzonym na
Ludzki rozmiar i Ludzkie życie
kiedy nie chce się tej
gry, nie chce się
karabinów maszynowych, wież
i zegarów fabrycznych,
kiedy nie chce się myjni samochodowej
wyrywania zęba
zegarka, spinek do koszuli
radia walkie-talkie
pęsety i waty
szafki w łazience pełnej butelek z jodyną,
kiedy nie chce się przyjęć urodzinowych
trawników przed domem
toastów przy stole
nowych butów, prezentów na gwiazdkę
ubezpieczenia na życie, "Newsweeka"
162 meczów baseballa
wakacji na Bermudach.
nie chce się nie chce się
sądzę że fioletowe kwiatki
mają lepiej ode mnie
jaszczurka ma lepiej
ciemnozielony wąż
zawsze zielona trawa
drzewa ptaki,
koty śpiące w maślanym
słońcu mają
lepiej niż
ja, wkładam teraz ten stary płaszcz
szukam w kieszeni papierosów
kluczyków do samochodu
prawa jazdy,
wychodzę
idę po chodniku
jak idzie się na egzekucję
idę na egzekucję
pewnie że tak,
idę na śmierć
jadę ku niej
70 mil na godzinę,
pędzę
klnę
strzepuję popiół
śmiertelny popiół każdej
śmiertelnej rzeczy
która płonie,
gąsienica zna mniej
okropności
armie mrówek są
odważniejsze
pocałunek węża
mniej żarłoczny.
chcę tylko aby niebo
paliło mnie mocniej
aby wypaliło mnie do końca
aby słońce wschodziło
o 6 rano
i zachodziło po północy
jak pijane zawsze otwarte drzwi,
jadę ku słońcu
nie chcę go
ale dostaję je dostaję je
widzę kota jak
przeciąga się ziewa
i przewraca się na bok
by śnić nowy sen.

Kiedy czekasz aż świt jak włamywacz wśliźnie się przez zasłonę aby odebrać ci życie

wąż wpełzał do dziury,
a ona poprosiła:
opowiedz mi o
sobie.
i
opowiedziałem
jak dawno temu
pobito mnie
w jakimś zaułku
w innym
świecie.
a ona na to że
jesteśmy wszyscy
jak gnane drogą
świnie,
nasze
naćpane mózgi
śpiewają
chwałę
noża.
na
boga,
jesteś jakaś dziwna,
powiedziałem.
siedzieliśmy
tam
paląc
papierosy
o
piątej
nad ranem

Klasa

te chłopaki naprawdę maja klasę
powinno się zamieniać w królów
staruszków
którzy skręcają papierosy
w pokojach tak małych
ze rozpoznaje się
pojedynczy cień;
dla nich
wszystko odeszło
jak światło pod
drzwiami
mimo to
rozpoznają i
znoszą te pustkę;
okpieni i pobici do
cna
czekają na śmierć
z umiarkowana cierpliwością
matki uczącej dziecko
jeść;
dla nich wszystko
odeszło
jak róża w gębie
wieprza
na pewno właśnie tak
wyglądały
płonące miasta.
ale te chłopaki
trzęsą się z miłości
jak śmieciarki
i jak Lorca
podnoszą się
z ziemi
z jeszcze jednym wierszem,
powstają ja
Łazarz aby
oglądać
jeszcze żywe kobiety
a potem
spić się
schlać się
aż wszystko
tak smutno
rozpadnie się
jeszcze raz.

Klęska

słucham w radiu Brucknera
i dziwie się, ze mi trochę nie odbiło
po ostatnim rozstaniu ze swoja
ostatnia dziewczyna
 
 
dziwie się, ze nie jeżdżę po ulicach
uchlany
dziwie się , że nie siedzę w sypialni
w ciemności
w bolesnej ciemności
i nie dumam
rozdarty mętnymi myślami
 
 
przypuszczam
ze w końcu
postępuje jak zwykły mężczyzna:
znalem zbyt wiele kobiet
i zamiast zastanawiać się
kto ja teraz pierdoli
myślę:
właśnie teraz
sprawia jakiemuś biednemu sukinsynowi
sporo kłopotu.
 
 
słuchanie w radiu Brucknera
wydaje się szczytem spokoju.
 
 
przeszło tedy zbyt wiele kobiet.
jestem nareszcie sam
nie będą sam.
biorę pędzel Grumbacher
 
i czyszczę sobie paznokcie twardym ostrym końcem.
 
 
dostrzegam w ścianie gniazdko.
 
 patrzcie no, zwyciężyłem.

‹‹ 1 2 6 7 8 9 10 11 12 28 29 ››