Wiersze - Sergiusz Jesienin strona 5

Moje szczęście głupiutkie! To ono
Z białymi oknami w ogrodzie!
Zachód łabędziem czerwonym
Cicho przepływa po wodzie.

Witaj mi, złote zacisze
Z cieniem brzozowym na stawie!
Stado kawet skrzydłami kołysze
I gwiazda nieszpór odprawia.

Gdzieś za ogrodem nieśmiało,
Tam, gdzie zakwita kalina,
Dzieweczka ubrana biało
Piosenkę śpiewać zaczyna.

Od pola niebieską rzęsą
Chłód nocny ściele się nisko...
Głupiutkie, milutkie szczęście,
Świeża różowość policzków.

Władysław Broniewski

Siostrze Szurze
Na tym świecie jam tylko przechodzień,
Więc wesołą machnij mi ręką -
Nawet księżyc jesienny, gdy wschodzi,
Tak przyjaźnie świeci, tak miękko.
 
Pierwszy raz jego chłodem się grzeję,
Pierwszy raz w zimnych taję promieniach,
Znów ożywam, znów żyję nadzieją
Tej miłości, której już nie ma.
 
A sprawiła to ziemia równinna,
Ziemia piasków białością solona,
I czyjaś zdeptana niewinność,
I tęsknota nieutulona.
 
I dlatego mi skryć niepodobna,
Że to wspólną miłością nam przyszło,
Mnie i tobie - nie każdemu z osobna,
Nie samotnie - kochać ziemię ojczystą.

Nie ma we mnie żalu ni biadania,
Wszystko minie mgłą jabłoni białą,
Ogarnięty złotem zamierania
Żegnam młodość z wiatrem przeszumiałą.
 
Już nie będziesz tak jak kiedyś bić mi,
Serce tknięte pierwszą chłodną rosą;
W kraj dziergany brzozowymi nićmi
Nie wyruszę na włóczęgę boso.
 
Duchu błędny! Rzadziej, coraz rzadziej
Słów gorączką usta rozpłomieniasz...
Buntowniczy myśli mych nieładzie!
Burzo zmysłów, oczu zapatrzenia!
 
Skąpiej dziś pragnienia swoje mierzę.
Życie moje! Czym za złudą gonił?
Jakbym rankiem w szumach wiosny świeżej
Przecwałował na różowym koniu.
 
Piętnem śmierci wszyscyśmy znaczeni;
Cicho liści miedź skapuje z klonów...
Błogosławię mądry ład jesieni -
Przekwitnienia czas i porę zgonu.
 
1921
Tadeusz Mongird

Nie przeklinam, nie płaczę, wyklęty,
Wszystko minie, jak z jabłoni dym.
Starym złotem więdnięcia objęty,
Już nie będę młody w życiu tym.

Ty już teraz nie będziesz tak walić,
Serce moje porażone chłodem,
I kraina brzozowych perkali
Już nie wciągnie bosych stóp pod wodę.

Duchu włóczęgo! I ty także chyba
Rzadziej dmuchasz w płomień mych ust.
Jasności oczu i młodości tkliwa,
Chcę was zawsze każdym zmysłem czuć!

Teraz skąpszy stałem się w pragnieniach,
Życie moje, czyś mi się przyśniło?
Jakbym zgiełkiem w porannych zieleniach
Przecwałował zieloną kobyłą.

Wszyscy my, wszyscy jak zetlała słoma,
Cicho z klonów kapie liści miedź...
Rzecz ta będzie wciąż błogosławiona,
Że nam przyszło przekwitnąć i mrzeć.


Tadeusz Nowak

Odchodzimy sobie pomalutku
W tę krainę, gdzie cisza i błogość.
Może czas już i mnie zbywszy smutku
Zbierać marny dobytek -  i w drogę!

Ukochane brzozowe zagaje!
Ziemio ty! I wy równinne piachy,
Wobec tych, co idą w wieczne kraje,
Trudno smutek skryć uśmiechem błahym.

Nazbyt mocno kochałem na świecie
Wszystko to, co duszę w ciało stroi.
Pokój wam, osiki, co szepczecie
Liść rozplótłszy nad odbiciem swoim.

Wiele myśli przemyślałem w ciszy,
Wiele pieśni o sobie złożyłem.
Na tej ziemi, co jęk zewsząd słyszy,
Jam szczęśliwy po prostu, że żyłem.

Że kobiece całowałem piersi,
Gniotłem kwiaty i trawy w parowie,
I że zwierząt, braci naszych mniejszych,
Nigdy pałką nie biłem po głowie.

Wiem, że tam nie rozkwitają gaje,
Że nie dzwoni kłos łabędzią szyją,
Więc przed tłumem idącym w te kraje
Zawsze czuję dreszcz, nim w mrok się skryją.

Wiem, że w kraju tym wiatr nie obudzi
Pól stojących w złotej mgle promieni.
To dlatego ukochałem ludzi,
Którzy żyją tu ze mną na ziemi.

1924

Anna Kamieńska

‹‹ 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ››