Wiersze - Sergiusz Jesienin strona 3

 Teraz odchodzimy powoli
Do krainy zacisznej i błogiej.
Może wnet i na mnie przyjdzie kolej
Zbierać nędzne manatki do drogi.

Miła sercu brzozowa gęstwino!
I ty, ziemio, wy, jałowe iły!
Wobec tłumu odchodzących w mgłę siną
Swego smutku ukryć nie mam siły.

Zbyt kochałem na tym ziemskim świecie
Wszystko, co obleka duszę w ciało.
Pokój iwom, co, strosząc gałęzie,
W toń wpatrują się poróżowiałą.

Wielem myśli w ciszy przemyśliwał,
Wiele pieśni o sobie złożyłem,
I na ziemi, na tej przeraźliwej
Szczęściem to, że oddychałem, żyłem.

Szczęściem, że tuliłem usta dziewczyn,
Miąłem kwiaty, w trawie się tarzałem,
I zwierzyny, jak naszych braci mniejszych,
Nigdy grzmocić po głowie nie śmiałem.

Wiem, że tam nie migoczą gęstwiny,
I nie dzwoni żyto szyją smagłą.
Toteż tłum znikający w mgle sinej
Zawsze trwogą napełnia mnie nagłą.

Wiem, że mnie w tamtych stronach nie zbudzi
Blask złocących się rankiem przestrzeni.
I dlatego tak drodzy mi ludzie,
Którzy żyją wraz ze mną na ziemi.
 
przekład Z. Dmitroca

W nocy błękitnej, w gwiaździstej nocy
Byłem przed laty młody, kwitnący.
 
Nieubłaganie, niepowstrzymanie
Wszystko minęło w dali, w tumanie...
 
Serce ostygło, oczy przekwitły.
Nocy gwiaździsta! Szczęście błękitne!

 Wiatry, wiatry, kurzawy zimowe,
Przeszłe życie mi śniegiem zanieście.
Chcę urwisem być jasnogłowym
Albo kwiatkiem przy polnej ścieżce.

Chcę przy dźwiękach piszczałki pastuszej
Umrzeć i dla siebie i dla wszystkich.
Śnieg wieczorny napełnia mi uszy
Tumanami dzwoneczków srebrzystych.

Piękna jego niezmącona nuta
Kiedy topi boleść w zawiei.
Chciałbym stać, tak jak drzewo tutaj,
Na tej nodze jednej przy alei.

Chciałbym przy dźwiękach końskich parskań
Ściskać się z sąsiadem jałowcem.
Wznoścież, wznoścież, księżycowe łapska,
Smutek mój wprost do nieba skopcem.

 
przekład Z. Dmitroca

 Wieczór groźnie czarne brwi nasępił.
Zaprzęg się przed progiem niecierpliwi.
Czym nie wczoraj swoją młodość przepił?
Czym nie wczoraj cię unieszczęśliwił?

Nie chrap tak, spóźniona trojko kara!
Nasze życie minęło bez śladu!
Może jutro mnie szpitalna nara
Doprowadzi na zawsze do ładu.

Może jutro, inaczej ni ż wcześniej,
Ocalony, odejdę w cichości,
Słuchać czeremch i dżdżu głośnych pieśni,
Bo tym żyją zdrowi ludzie prości.

Mroczne siły pozapominam,
Co targały mnie, pchając ku śmierci.
Najmilejsze oblicze! Jedyna!
Ciebie jedną zachowam w pamięci.

I choć inna rozkocha mnie w sobie,
Ale nawet tamta, kochana,
Dowie się moja droga o tobie,
Że też drogą byłaś nazywana.

I opowiem, jak mijała miniona
Młodość nasza, co minioną nie była...
Głowo moja, głowo szalona,
I do czegoś mnie doprowadziła?

 
przekład Z. Dmitroca

Wiosna radości nie jest córką,                          Весна на радость не похожа,
I nie od słońca piasek zżółkł.                             И не от солнца желт песок.
A twoja ogorzała skóra                                     Твоя обветренная кожа
Gryczany oświetlała puch.                                 Лучила гречневьій пушок.
 
U błękitnego wodopoju                                    У голубого водпоя
Na szyszkopiórą lebiod cześć                           На шишкоперой  лебеде
Poprzysięgliśmy życie swoje                             Мьі поклялись, что будем двое
Bez rozstawania w dwójkę wieść.                    Й не расстанемся нигде.                                                   
 
Sączył się mrok i wieczór pusty                       Кадила темь, и вечер тощий
Był dla ognistej rzeźby tłem.                            Свивался в огнонной резьбе.
Do rodzicielskiej cię chałupy                           И проводил тевя до рощи,
Wiodłem mrocznego gąszczu dnem.                К твоей родитеьской избе. 
                                                                           
I długo, długo twarzy podnieść                        И долго-долго в дреме зьіьбкой
Nie mogłem w kołyszącym śnie,                      Я оторвать не мог лица,
Gdy uśmiechając się łagodnie                          Когда тьі с ласковой ульібкой                            Machałeś czapką z ganku mnie.                      Махал мне шапою с крьільца.

‹‹ 1 2 3 4 5 6 9 10 ››