Wiersze - Jonasz Kofta strona 14

Ostatni koncert Paganiniego

Na estradę przyciemnioną wszedł Nicolo
Profil diabła, grzywa włosów - smoły strumień
Tylko dłonie miał tak piękne, że aż bolą
Swoich rąk się wstydził każdy, klaszcząc w tłumie

Już arpeggia rozcinają perfum wonie
Sezonują szkliwem kolie na hrabinach
Nikt o pomoc nie zawołał, każdy tonie
Jak we śnie, którego się nie zapomina

Nicolo! Diavolo! Maestro!
To bluźnierstwo dla rozumu, kiedy gra
Zły konkurent
Znów ci struny ponadgryzał
Co ty na to?
Fascinato!
Właśnie wchodzisz w moderato
Pękła pierwsza
Nikt nie słyszał
Koncert trwa!

Spoza loków demonicznie błyska oko
Smyczek kreśli zygzak światła esów flores
Jak cudownie się raz poczuć tak głęboko
Mamma mia dolorosa, łka Dolores

Nicolo! Diavolo! Maestro!
To bluźnierstwo dla rozumu, kiedy gra
Zły konkurent
Znów ci struny ponadgryzał
Co ty na to?
Fascinato!
Właśnie bierzesz to staccato
Pękła druga
Nikt nie słyszał
Koncert trwa!

Przygarbiony, wirtuoza ultrapoza
Aureola promienista mrok rozświeca
Każdy z panów nagle poczuł się furioso
Każda dama coraz bardziej jest kobieca

Nicolo! Diavolo! Maestro!
Kazirodztwo dla jestestwa, kiedy gra
Pękły wszystkie
Jest muzyka
Koncert trwa!

...Wszystkim się zdawało, że Nicolo gra jeszcze, a to... echo grało.

Pamiętajcie o ogrodach

Bluszczem ku oknom
Kwiatem w samotność
Poszumem traw
Drzewem co stoi
Uspokojeniem
Wśród tylu spraw

Pamiętajcie o ogrodach
Przecież stamtąd przyszliście
W żar epoki użyczą wam chłodu
Tylko drzewa, tylko liście
Pamiętajcie o ogrodach
Czy tak trudno być poetą
W żar epoki nie użyczy wam chłodu
Żaden schron, żaden beton

Kroplą pamięci
Nicią pajęczą
Zapachem bzu
Wiesz już na pewno
Świeżością rzewną
To właśnie tu

Pamiętajcie o ogrodach
Przecież stamtąd przyszliście
W żar epoki użyczą wam chłodu
Tylko drzewa, tylko liście
Pamiętajcie o ogrodach
Czy tak trudno być poetą
W żar epoki nie użyczy wam chłodu
Żaden schron, żaden beton

I dokąd uciec
W za ciasnym bucie
Gdy twardy bruk
Są gdzieś daleko
Przejrzyste rzeki
I mamy XX wiek

Pamiętajcie o ogrodach
Przecież stamtąd przyszliście
W żar epoki użyczą wam chłodu
Tylko drzewa, tylko liście
Pamiętajcie o ogrodach
Czy tak trudno być poetą
W żar epoki nie użyczy wam chłodu
Żaden schron, żaden beton

Pamiętajcie o ogrodach

Bluszczem ku oknom
Kwiatem w samotność
Poszumem traw
Drzewem co stoi
Uspokojeniem
Wśród tylu spraw


Pamiętajcie o ogrodach
Przecież stamtąd przyszliście
W żar epoki użyczą wam chłodu
Tylko drzewa, tylko liście
Pamiętajcie o ogrodach
Czy tak trudno być poetą
W żar epoki nie użyczy wam chłodu
Żaden schron, żaden beton

Kroplą pamięci
Nicią pajęczą
Zapachem bzu
Wiesz już na pewno
Świeżością rzewną
To właśnie tu

Pamiętajcie o ogrodach...

I dokąd uciec
W za ciasnym bucie
Gdy twardy bruk
Są gdzieś daleko
Przejrzyste rzeki
I mamy XX wiek

Pamiętajcie o ogrodach...

Parasol nie chroni od łez

Parasol nie chroni od łez
Tak dobrze bez niego jest
Bo lepiej nie wiedzieć
Co spływa mi z rzęs
Czy łzy
Czy deszcz
Czy łzy
Czy deszcz
Parasol nie chroni od łez

Kiedy mówiłeś
Żegnaj
Byłam na pewno
Blada
Trochę zdziwiona
Biedna
Wtedy zaczęło padać
Chciałeś pożyczyć
Mi parasol
Tak jak robiłeś
Nie raz
Nie dwa
A ja nie wzięłam
Nie wiesz dlaczego?
Nie był potrzebny
Mi tego dnia

Parasol nie chroni od łez
Tak dobrze bez niego jest
Bo lepiej nie wiedzieć
Co spływa mi z rzęs
Czy łzy
Czy deszcz
Czy łzy
Czy deszcz
Parasol nie chroni od łez

Kiedy od ciebie
Biegłam
Chmura na miasto
Spadła
Biegłam zmoknięta
Biedna
W czystą ulewę nagłą
I nie musiałam
Unikać ludzi
Pouciekali
Wszyscy
Do bram
Biegłam przez miasto
Bez parasola
Nie był potrzebny
Mi tego dnia

Parasol nie chroni od łez
Tak dobrze bez niego jest
Bo lepiej nie wiedzieć
Co spływa mi z rzęs
Czy łzy
Czy deszcz
Czy łzy
Czy deszcz
Parasol nie chroni od łez

Pełnia szczęścia

Do pełnego szczęścia
Nie brakuje nam
Poza rolls-royce\'em nic, kochanie
Kupiłbym go w częściach
Potem złożył sam
Bo to wypada znacznie taniej
Tak niewiele trzeba
Jakaś mała rzecz
Rejs własnym jachtem na Hawaje
Przebacz, miła, przebacz
Tak niewiele chcę
Jestem skromniejszy, niż się zdaje
Do pełnego szczęścia
Nie brakuje nic
Nic, chociaż są niebrzydkie zamki
Cały projekt wnętrza
Obmyślony mam
Po co nam zaraz złote klamki
Umiar przede wszystkim
Powściągliwy smak
To właśnie czyni świat powabnym
Dobra stara whisky
Smoking, czasem frak
Jeżeli szampan to wytrawny
Do pełnego szczęścia
Nie brakuje nam
Nic, poza wiernym, dobrym sługą
Wita nas u wejścia
Ma na imię Jan
Choć ja na niego wołam Hugo
Pełnia szczęścia blisko
Mam konkretny plan
I nie przesadzam przy tym wcale
Zostań realistką
Przecież tak jak ja
Lubisz oglądać te seriale.

‹‹ 1 2 11 12 13 14 15 16 17 29 30 ››