Wiersze - Gabriel Leon Kamiński strona 16

Pejzaż irlandzki I

 
 
Celtowie nadchodzili z czterech stron świata, pojedynczo,
potem grupami, zrzucając zbroje,
wbijali oszczepy w ziemię jeden obok drugiego.  
Zmęczeni czasem siadali milcząco w kręgu ognia
na granicy mitu.
Wpatrywali się w kamienne krzyże
widoczne na przeciwległym stoku Killarey. Słońce
rozproszone w trawie podobne było do topniejącej kuli śniegu
Byliśmy jedną wielką  rodziną. Od strony gór
dochodził mistyczny śpiew camelotu. Jednorożce
spięte dęba wskazywały nam drogę do pierścienia Kerry
Merlin odczarowywał na wrzosowiskach legendy     
okrągłego stołu. Kurhany
usypane wzdłuż drogi podobne do krecich nor
prowadziły nas do Brandon. Półwysep Dingle
niczym latarnia morska oświetla
skaliste wysepki Blasket Islands; wikingowie
wyruszali stąd na Bałtyk. Ogham
kamienny obelisk
ociera się o skamieniałe urwisko
spoglądając na spowite we mgle dalekie
kształty tajemniczej europy.                           
 
 

Pejzaż irlandzki II

 
 
Irlandia od świtu obmywa twarz w deszczu. Ludzie
zatopieni w strugach przekraczają świetlny szlaban
zachodzącego słońca. Belfast amputowany
domaga się noszy. Szukamy
granic miasta zakopanych między ogródkami.
W bramach kobiety paląc świece oczekując na duchy
swoich zmarłych  Jest styczeń 1972 w Londonderry.
Krwawa niedziela dopiero budzi się ze snu. Partyzanci
przemykają zamaskowani coraz bliżej
rogatek miasta. Bloomsday, to tego dnia
Stephen Dedalus i Leopold Bloom rozpoczęli swoje
alkoholowe eskapady po Dublinie. Joyce
pochylony nad rękopisem „Ulissesa”;
w półcieniu przechodniego pokoju 
Nora z d. Barnacle przeobraża się
w pierwowzór Molly Bloom.
                            
                            
Nie ma Irlandii bez Sinn Féin mówi w radio ochrypłym głosem
Seamus Heaney. Kończy właśnie „Wintering Out” i
rozpoczyna pracę nad „North".
„Żelazna dama” właśnie wypuszcza z rąk
bryłę węgla, wpadając z pluskiem
do Tamizy kończy długi angielski „wiek węgla.
Parlament po długiej czkawce stwierdza, że krwawa niedziela
to rodzaj rozejmu, i ręka wyciągnięta do IRA.

Irlandia opłakuje  Roberta Sandsa. Ważył
niespełna 30 funtów kiedy kończył w więzieniu Maze
„One day in my life”. W jego ślady
poszło jeszcze 9 młodych irlandczyków. W czasie
66 dniowej głodówki wybrany do Izby Gmin
brytyjskiego parlamentu. Ważył niespełna 25, 5 funta.
Jak stwierdził prześmiewczo „Punch” - był najlżejszym
posłem wszech czasów...
John Cleese i grupa Monty Python pracują wówczas nad
„Sensem życia”.
 
Po skończonej wojnie
w wolnej Irandii IRA okupując puby
handluje narkotykami i bronią;
mural upamiętniający „Krwawą niedzielę w Derry”
obmywa deszcz i młodzi grafficiarze.
 
 
21.05.08/20.08.08
                         
                         
 

Pejzaż niemiecki II

 
 
Pamiętam, ścigaliśmy się na sankach
zjeżdżając z ośnieżonych wydm rzeki Peene
prosto w objęcia skutego lodem morza.
Nagle zz kurtyny mgły, z jej wnętrza
z pomiędzy fal wychodzą przerażeni ludzie; w maskach gazowych
niosąc w rękach zawiniątka śpiących dzieci. Nieopodal
Wilhelm Gustlof wyrzuca z siebie jak wieloryb
ostatnie tchnienie...
Ten sen powtarza się w mojej głowie niczym
próba spektaklu...

Jest jesień 2000r.
XX wiek zamknięty w ogromnym kufrze
dusi w sobie natrętne wspomnienia...
Widzę stłoczone wagony pociągu i ludzkie twarze -
antyczny chór wyśpiewujący skargi...za utraconą młodością;
ktoś upuścił na tory dziecięcy bucik...
to znowu tylko sen.

Brama brandenburska podobna stąd do
przedsionków swojskiego czyśćca zaprasza
do wspólnej fotografii...
Wczoraj oddaliśmy nasze kawałki berlińskiego muru
na aukcję dla czeczeńskich sierot.
- Historia lubi się powtarzać – powiedziałaś mimochodem,
jakby do siebie...      
 
W salonie figur woskowych Madame Tissout
naprzeciw „żydowskiego muzeum pamięci”
wita nas zmęczona woskowa postać Hitlera. Pochylony
nad stołem układa egzegezę swojej klęski...
-  Jesteśmy jego testamentem – wykrzykuje młody
bojówkarz z kolorowym irokezem wyciągając ręce... po datki.
Na stacji metra mijamy ślepy tłum szukający
rytmu kroków i wyjścia z tunelu.
Do taktu przygrywa nam
orkiestra młodych rumunów.
                   
25.06.08/04.07.08
                               
                                       
                                        

Pejzaż norweski

 




Renifery odparowują nosami szron z wnętrza witrażu.
I widzę jak śnieg w Tobie łagodnie opada.
Łyżwiarze przecinają niebo tuż ponad horyzontem.
Sosny trącają czubkami szyszek pocięty błękit;
widać przezeń las i Twoje ramiona - próbujesz
przeciągnąć wygięte łuki mostów ponad zamarzniętymi stawami.
Ryby przeglądając się w kawałkach kry jak w lustrach
niosąc na swoich grzbietach przesłanie nieba i przestrzeni.
Linie przypływu oddzielają strome brzegi rzeki od łagodnych
pagórków mrozu. Delikatne zawiązki wiosny wplątane
w lodowe figury dopełniają perspektywy.
I słyszę jak ogród o rozwidlających się ścieżkach czasu
wodzi nas nas pokuszenie coraz dalej od zimy.
Spóźnieni łyżwiarze o zmierzchu wypływają z głębin
podobni do lukrowanych figurek z weselnego tortu.
Karmię wyobraźnię, mogę jeść garściami obrazy pełne gorących myśli,
gdzie ręka, oko i umysł tworzą czytelny zarys
Twojej twarzy, linii pleców i ramion.
W dotyku łagodnie zmierzam do wiosny.
 

Pejzaż paryski

Słońce pod koniec dnia kruche jak mydlana bańka
między przęsłami wieży eiffla podobne jest
do drabiny jakubowej. Wspinam się po nim
na sam szczyt montparnasse. Mrużę oczy
przed odłamkami pere-lachaise niczym kot
przebiegając pod murem ogrodu luksemburskiego.
Za plecami mam lasek buloński, łuk triumfalny
i chłodny strumień samochodów, wspinający się
na sam szczyt pustego o tej porze nieba.

Płótna modiglianiego ciężkie od kolorów stygnącego dnia
przecinają sekwanę na pół
tuż przy bulwarze sewastopolskim.
Bukiniści schodzą do wnętrze przepastnych kufrów
powtarzając na pamięć „A rebours” Huysmans’a.
Hiob usunął z paryskich kanałów pamięć. Teraz
młodzi żołnierze wstydząc się swoich ran
wracają pojedynczo chyłkiem z linii maginota.
Skrępowani wyrzutami sumienia, ukradkiem
poprawiają zadania domowe z nieśmiertelności.

Apollinaire z obandażowaną głową, notuje
chaotycznie na kawałku ligniny ostatnie „kaligramy”.
Śluzy i zwodzone mosty uniesione dyskretnie
przepuszczają o tej porze splecione ze sobą
ciała kochanków.

‹‹ 1 2 13 14 15 16 17 18 19 27 28 ››