Wiersze - Gabriel Leon Kamiński strona 27

Wyliczanka

Jest już tak stary,
iż zapomniał kiedy się urodził.
Teraz liczy tych, którzy odeszli.
Nie wystarczyło mu palców u rąk i nóg.
Wyczerpała się jego pamięć, nie kojarzy twarzy.
Ciągle liczy palce od początku do końca.
Zapomina tylko o Sobie.

Z Anną K. rozmowa pośmiertna

Rozsypię ci mamo świeżego śniegu, żebyś
mogła swobodnie oddychać i będę
wymyślał niestworzone historie,
takie o końcu świata albo reinkarnacji,
kiedy Say Baba przychodzi nad ranem
dotyka twoich powiek, wypłukując z nich martwe wizje.
Wiem, że czuwasz z otwartymi oczami, glina
uwiera cię w głowę, nie martw się
ja też leże na twardej desce. W twoim pokoju
wszystko stoi na swoim miejscu,
ale na wszelki wypadek
okna zabiłem gwoździami. Spod drzwi
wyjąłem poluzowany próg, żebyś mogła
nie potykając się, wrócić na chwilę do siebie.
Wiem, że lubiłaś spać na lewym boku, teraz
jest tu ciasno, ja też śpię tylko na połowie łóżka
starając się okłamać świat o swojej obecności.
Jesteś teraz wolna; goście odeszli zaraz po stypie
zabierając ze sobą nienapisane listy. Twoje
siostry dzwonią bez przerwy do Boga, ale on jest
nieustannie zajęty.


Jutro wejdę na najwyższą wieżę w mieście
i zabiję w dzwony,
tak by ptaki kołowały nad tobą
do białego rana,
żeby było "sielsko" i "anielsko".
Potem skoszę trawę,
na dzikiej łące, pamiętasz,
tej w "Parku Tysiąclecia",
tak aby można było przejść po ostrzu kosy,
omijając gołą ziemię,
na drugą stronę martwych źdźbeł trawy.

Obiecuję ci, że pojutrze
zasieję między nami
niepokój.

29/08/11/5/10/11

Z bezsenności w sen

W twój sen z mojej bezsenności
wślizguję się jak bezpański pies
Pod łóżkiem pająk i ja zdumieni sobą
zwijamy swe kruche jestestwa w kłębek
cienkich powiązań z szalejącym wszechświatem.

Z mego snu w twoje śniące ciało wchodzę
bez pukania jak lunatyk po omacku
na wieczne nieoddanie.
Puszczam zajączki fantazji odbite od księżyca
w kierunku twojej twarzy. Mandala gwiazd
dotrwa z nami do rana. Kolejny raz
otwieram kartki nienapisanej książki
 w stronę światła.

Z pamięci

Wiem o Tobie tyle samo co ty o mnie,
cały jestem we władzy  pamięci...

To moja cicha przewodniczka; mogę zamkniętymi oczami
 dotykać cię myślami, głaskać powieki, odczytywać w świetle księżyca
znaki na skórze
Zwinięty w kłębek u Twoich kolan
podobny jestem do gorejącego krzewu.
Przedpokój pełen wygasłych świeczników opiera się o lustro.

Ile dróg we mnie Tyle śladów w Tobie...
magicznych przejść między być a mieć.
Wszystkie mogę zamknąć w mgnieniu oka,
by potem przejść po tym  wiecznie zwodzonym moście
między brzegami naszych nie odtajnionych ciał.

Pamiętam każdy moment, tak bliski i tak daleki zarazem..
Powracasz falą... brzeg pełen drobnych śladów Twoich stóp.
Wiesz, dla Ciebie zwróciłem bieg myślom, zakotwiczyłem emocje.
Gorąca krew uderza do skroni, Ty czy nie Ty....
Przy wejściu do domu schody, poręcze nie mogą mnie
zatrzymać..będę Twoją skrzynką pocztową, adresem, listem,
ostatnim słowem, wykrzyknikiem, znakiem zaledwie...

Popiół zmiesza się z krwią, skronie zaniemówią,
wargi zeszyją milczenie ustami, tylko po to, by
pamięć zwariowała aż do utraty tchu...

Zamykam Cię

Tak mi się odkrywasz we śnie,
że zamykam Cię w skrzydle ważki.; mogę leżeć od zawsze
nieruchomo w powietrzu
wmyślając się w twoje sutki – wyspy bezludne -
wyczekane między smukłością szyi a płaskorzeźbą ramion.

Zamykam Cię w myślach kładąc głowę na mierzei
twoich bioder...wdycham zapach nieodbytej podróży
do źródeł rozkoszy. Kiedy wstajesz
twoja cielesność zostaje  w moich myślach niczym
motyl w kropli bursztynu.

Zagłębiam się w nią łagodnie jak fala w falochron –
ciągle między przypływem a odpływem.   
Klepsydra  przesypuje piasek pomiędzy
naszymi oddechami....
coraz dalej od brzegów nocy,
coraz bliżej światła.

Rozmawiamy bezgłośnie wargami; scałowuję
mgłę kolejnego poranka z twoich
niedomkniętych ust.
Zamykam Cię pod powiekami.
Ziemia odwraca się od nas
na drugi bok Nieba.

                                     

‹‹ 1 2 24 25 26 27 28 ››