Wiersze - Władysław Broniewski strona 26

Jokohama

Tam, gdzie pod żaglem polarnym płynie Daleki Wschód,
gdzie jak w słonecznej banderze, morze i niebo się łączy,
wylękłą Jokohamę w snach dręczy zmora wód -
zgrzybiały Fudźi-Jama, w morzu ukryty Japończyk.

I słyszy Jokohama głuchy, stłumiony huk,
jak gdyby tupot podziemny lub wielką bitwę gdzieś blisko,
jak gdyby druzgotane piętami olbrzymich nóg
waliły się drapacze nieba w San Francisco.

Wsłuchana w ziemi tępy, monotonny rytm,
wytęża morskiej latarni oczy wyblakłe i szklane
i widzi na czarnych morzach lądów płynące kry -
Japonie i Europy - zastygłe jak Herculanum.

A my, wpatrzeni w ciemność, wsłuchani w obroty gwiazd,
czując drżenie tej ziemi, słysząc jej oddech ciężki,
w piersiach nosimy ognie i depcąc kratery miast,
rozpalamy ogromny wulkan kuli ziemskiej.

Kasztan

Za oknem stał kasztan, i pąki pęczniały,
choć śnieg na nich leżał puszysty i biały.
O świcie pochmurnym, o zmierzchu półsennym,
na lwowskiej ulicy pod murem więziennym
stał kasztan. Był marzec. Już śniegi topniały.

Jak często myślałem: nim wrócę do miasta,
już pewnie listowiem okryje się kasztan,
i pąki, sokami wezbrane, wystrzelą,
zabłysną, oślepią zielenią i bielą -
bo wiosna tak samo jak wolność narasta.

O wiosno... Kto walczą uchodził spod gromu,
kto dom swój postradał i drogę do domu,
ten nie wie, co począć ze swoją rozpaczą,
i łzami się dławi, bo oczy nie płaczą,
i milczy - bo jakże to mówić i komu?

Więc kasztan, pieszczony codziennym spojrzeniem,
był świadkiem jedynym i stał pod więzieniem.
Ta przestrzeń niewielka od krat do gałęzi
trzymała i rozpacz i krzyk na uwięzi.
I była nadzieją. I była marzeniem.

Jak wolno mijały tygodnie, miesiące,
wśród troski okrutnej, wśród nudy dręczącej,
bez wieści od bliskich, bez słów, bez otuchy -
aż przeszły nareszcie marcowe podmuchy
i złotem na kraty rzuciło się słońce!

Był więzień, co nie mógł spać nocą wiosenną,
na twardej podłodze spoczywa wraz ze mną
i zrywał się w nocy, do okna się skradał,
chwytając za kraty z gwiazdami coś gadał
milczeniem - tą mową serdeczną, tajemną.

A wiosna wdzierała się dalą błękitną
do oczy stęsknionych i moc nieuchwytną
sączyła w korzenie, gałęzie, pąkowie
kasztanu - aż noocą majową przed nowiem
spełniało się dzieło - to kasztan rozkwitnął!

Więc więzień bezsenny usłyszał pękanie
tych kwiatów i zerwał się, półobłąkany,
do okna poskoczył, kratami zatargał,
rozbudził nas - (pianę miał białą na wargach) -
i krzyczał słowami ciężkimi jak kamień:

"Słuchajcie, to rwą się granaty nad Lwowem,
to huczą armaty, to krokiem miarowym
nadciąga piechota, a dalej po bruku
to czołgi łoskoczą, poznaję po stuku,
i słyszę, jak dudnią ułańskie podkowy...

Po niebie eskadra drapieżnie już krąży...
Ja muszę dołączyć... Jak serce mi ciąży...
Tam na mnie czekają... tam wiosna... tam bitwa..."
I biel kasztanowa zuchwale rozkwitła
za kratą więzienną... I padł podchorąży.

Ja nigdzie nie czułem powiewów tak słodkich,
jak wtedy w więzieniu... Gdy piszę te zwrotki,
wspominam młodego żołnierza, i w ciszę
wiosenną wsłuchując się, raz jeszcze słyszę:
"Ujdi, zakliuczonnyj, ujdi ot rieszotki!"

Kawałek Lewartu

Chwieją się cedrów chojary,
jest jakieś niebo ogromne
(Balbek? Jerozolima?).
Chciałbym te czary
zapomnieć.

Chciałbym zapomnieć e gwiazdy
(ile ich było?)
i tę miłość zapomnieć,
zapomnieć, żeby jej nie było!

Kilka słów

Tak źle, tak głupio mi dzisiaj, jak nigdy jeszcze nie było -
wciąż jakieś "wczoraj" wspominam, które się nigdy nie wróci,
wciąż "jutra" czekam złotego, co mi się kiedyś wyśniło,
a wiem, że jutro nadejdzie i tak jak dziś mnie zasmuci...

Tak źle mi dzisiaj i smutno; - coraz smutniej już co dzień...
czegoż i kogoż ja szukam, łażąc z rękami w kieszeni? -
ludziom zaglądam do oczu? - ot - głupi miejski przechodzeń:
szukam przyjaznych uśmiechów w złych, obojętnych spojrzeniach.

Niechże już przyjdzie ta wiosna z jałmużną kwiatów pachnących,
niechże już coś się odmieni, niech już coś się ze mną stanie!
Serce mam pełne płomieni i skier żarkich i tlących,
i dręczę się, wciąż czekając na wielkie, wielkie kochanie.

Kolumna

Król Zygmunt Trzeci to był kiepski król,
ale ja kocham Kolumnę...
(Tu wierszopis się zastanawia: rym- król, ból,
ale inny rym na pewno: szumne, dumne...)

Szumiałaś ty mi, Kolumno, historią Polski
(czwórka z minusem),
wątpię, czy tam siadały żurawie z Polski czy do Polski,
ale ja muszę,
muszę powiedzieć, że kocham
ten kawałek zdruzgotanej ziemi,
każdym westchnieniem, każdym szlochem
kocham
ten kawałek zdruzgotanej ziemi.

‹‹ 1 2 23 24 25 26 27 28 29 40 41 ››